Przeżyć to jeszcze raz

Okres starości to czas dziesiątków tysięcy małych zakończeń, wszystkiego, z czego składa się życie. To ogołocenie jest bardzo potrzebne. Może to część pokuty, jaka się należy? Część wiedzy o sobie, która jest potrzebna? Powściągnięcie swoich rozbrykań, zawrócenie cuglami z egoistycznych dróżek? Znak, 11/2006





Celem dziennikarza jest przekazać informacje na temat tego, co się dzieje w różnych częściach świata. Jednak często te informacje giną wśród innych, wypychane jedne przez drugie. Czy nie miała Pani nigdy pokusy, aby rzucić pisanie i przyłączyć się do tych misjonarzy w Burundi, całkowicie zaangażować się na rzecz Afryki?

Byłoby bardzo efektownie powiedzieć: tak, miewałam takie momenty. Muszę jednak odpowiedzieć, że nie miałam takich momentów. Może to świadczy może o mojej małości.

Może raczej o realizmie?

Nigdy nie chciałam nigdzie zostać na zawsze. Owszem, w tych miejscach, o których mówiłam, chciałabym być bardzo długo, ale w samo pojęcie podróży jest wpisany powrót. Musi być takie miejsce, gdzie się to wszystko przetrawia, wspomina. Dopiero wtedy odkrywa się ich właściwe znaczenie. Nie miałam nigdy jakichkolwiek ciągot, powołań, przede wszystkim do takich rzeczy, co do których trzeba składać przysięgi na zawsze. Prawdopodobnie za mało miałam w sobie dobroci, żeby całkowicie się oddać innym, przekreślić samą siebie. Dużą wagę przywiązuję do konsekwencji i do dotrzymania słowa. Dlatego rzadko kiedy daję słowo, bo znam swoje słabości. Wolę nie przyrzec niż złamać słowo. Znając siebie, nie uwierzyłabym, że potrafię się zakopać w jednym miejscu.

Czy nie razi Pani współczesna rzeczywistość?

Nie tylko mnie razi, ale również wywołuje mój sprzeciw. Spłaszczenie kultury masowej, wszechwładza mediów i kreowanie przez nie rzeczywistości, prymat sukcesu i zarabiania pieniędzy, apoteoza zakupów i promocji, pogoń za sensacją – to wszystko mnie przeraża. Wszystko staje się coraz krótsze, rozedrgane, szarpiące nerwy.

Przeżywaliśmy ten tragiczny, ale przecież wspaniały czas umierania papieża Jana Pawła II. Był to jakiś wiatr, który przeciągnął nie tylko przez Polskę… Widzieliśmy tę śmierć – obnażoną, piękną przez swoją dzielność, heroizm, zawierzenie cudowne i głębokie… Wtedy człowiek tak sobie myślał, że przecież nie może ten świat, który zareagował w taki sposób na tę śmierć, wrócić do stanu poprzedniego. Tymczasem ten świat tak szybko „odwinął się” i powrócił do swojej poprzedniej formy. Nie wiem, co musiałoby się stać, żeby trwale coś się zmieniło. Ja mam nadzieję – ale przeniesioną poza ten ziemski próg – że dopiero tam wszystko w sposób właściwy się wyjaśni.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...