Homoseksualiści byli, są i będą. Mają pełne prawo protestować przeciwko ich prześladowaniu i upokarzaniu, nie mogą być zmuszani do ukrywania swojej orientacji seksualnej, z którą wielu czuje się bardzo dobrze. Propagowanie jednak homoseksualizmu jako orientacji normalnej (nie mylić z naturalną) uważam za szkodliwe. Znak, 1/2007
Tak więc, na podstawie dostępnych danych, orientacja homoseksualna jawi się jako zjawisko złożone, o wieloczynnikowej genezie. W grę wchodzą niewątpliwie, obok czynników biologicznych, także środowiskowe (kulturowe), co musi być brane pod uwagę zarówno w opisie samego zjawiska, jak i formowaniu społecznych postaw wobec niego.
***
Homoseksualizm trudno uznać za istotną przyczynę obserwowanego dziś kryzysu demograficznego, jak to sugerował Jacek Filek („TP” 42/2004). Z jego poglądami polemizowali Jacek Bomba („TP” 44/2004) i Halina Bortnowska („TP” 45/2004). Oboje wskazywali przy tym słusznie, że przecież seks nie służy tylko prokreacji. Bortnowska silnie podkreśla, że seks ma wartość nie tylko dzięki płodności; pisze ona, że „Odnalezienie Drugiego to samo w sobie wielkie święto: prawdziwe odnalezienie nie ustanawia podwójnego egoizmu, lecz napięcie miłości chcącej dawać, obdzielać. O taką wspólnotę chodzi, czy będzie ona miejscem rodzenia, czy też nie ma takiej szansy”.
W tych sformułowaniach Bortnowska wyraża dosyć już powszechnie przyjmowany pogląd o jednoczącym znaczeniu seksu, o budowaniu przezeń głębokiej więzi międzyludzkiej, przy czym, jak można interpretować jej wywody, nie jest dla niej rzeczą najistotniejszą, czy jest to więź pomiędzy osobami tej samej czy różnej płci. Można się ewentualnie zgodzić, że człowiek ma pod tym względem prawo wyboru. Problem powstaje jednak, gdy bierzemy odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale także za osoby, które wychowujemy, osoby młode, ponieważ aspekt prokreacyjny w ich wypadku nie może być pomijany. Czym innym jest bowiem rezygnacja z prokreacji wynikająca z wyboru, a czym innym, gdy bezpłodność jest skutkiem biologicznej czy biologiczno-kulturowej determinacji. Dlatego uważam, że rodzice powinni w miarę swoich możliwości tak kierować rozwojem swojego dziecka, aby mogło ono w przyszłości realizować obie funkcje seksu. Oznacza to, że należy chronić przed wpadaniem w homoseksualizm tych, którzy mają ku temu biologiczne predyspozycje, nie tak silne jednak, aby mogły się rozwinąć bez odpowiednich bodźców społeczno-kulturowych. Rodzice mają też prawo chronić swoje dzieci przed osobami poszukującymi dla siebie partnerów seksualnych tej samej co oni płci. Powinni też brać pod uwagę dane statystyczne na temat homoseksualizmu, chociażby te z raportu przygotowanego przez komisję ekspertów medycznych dla parlamentu Kanady, a przytoczone przez ks. Dariusza Oko („TP” 27/2005). Pisze on: „Dowiadujemy się m.in., że homoseksualiści dopuszczają się aktów pedofilii do 25 razy częściej niż inni, że ich związki trwają przeciętnie 1,5 roku i dochodzi w nich 2–3 razy częściej do przemocy niż w normalnych związkach. (...) Żyją przeciętnie o 20 lat krócej, 4 razy częściej popadają w depresję, 5 razy częściej w nikotynizm, 6 razy częściej popełniają samobójstwo. Geje stanowią w Kanadzie 70 proc. chorych na AIDS. (...) Wynika to głównie z ich promiskuityzmu, któremu się oddają. 75 proc. spośród nich przyznaje, że miało w życiu więcej niż 10 partnerów seksualnych (!), a 28 proc. deklaruje, że więcej niż 1000 (!!!)”. Oczywiście, są to dane szokujące. Ksiądz Oko był za swój artykuł dosyć ostro krytykowany, ponieważ naruszył zasady poprawności politycznej, ale, co charakterystyczne, przytoczonych przez niego danych nikt nie kwestionował – w polemice były po prostu pomijane.