Region żywiecki był wówczas opanowany przez endecję. Poglądy antysemickie szerzyły się za pośrednictwem bractw hallerczykowskich. Z racji ciężkiej sytuacji miejscowej ludności znajdowały podatny grunt: głoszono, że jedną z przyczyn biedy są Żydzi. Znak, 12/2009
Do najbardziej spektakularnych akcji należy chyba zaliczyć udział w zamachu na generalnego gubernatora. W styczniu 1944 roku oddział „Wiking” zabezpieczał w okolicy Puszczy Niepołomickiej wysadzenie pociągu wojskowego, którym z Tarnowa wracał do Krakowa Hans Frank.
– Naszym zadaniem było zorganizowanie punktu bazowego dla oparcia i wyjścia oddziałów AK „Błyskawica” i „Grom”, z których wydzielona została specjalna grupa dywersyjna. Następnie ubezpieczaliśmy grupy z placówki AK „Pomost” w Niepołomicach, która po akcji wysadzenia pociągu pozorowała przeprawianie przez Wisłę rzekomych uczestników tego zamachu.
Wyjątkowość przysiółka Tarnówki polegała także na tym, że przez trzy lata (1942–1945) mieszkał w nim Samek Knobloch. Pochodził z rodziny żydowskiej, był synem Urszuli i Szmula Knoblocha, właściciela firmy transportowej z Krakowa. Pewnego wieczora w 1942 roku dom w Tarnówce odwiedziła grupa dziesięciu mężczyzn. Wyglądali na bardzo przestraszonych. Byli to uciekinierzy z getta w Bochni albo Krakowie, błagali o pomoc w ukryciu. Ze względu na charakter miejsca zgody odmówiono. Jeden z uciekinierów prosił jednak o ratunek dla 12-letniego syna. Pan Władysław wyraził zgodę. Tak Samek został Stefanem.
– Niepojęte jest dzisiaj dla mnie – wspomina pan Władysław – że w naszych warunkach udało się chłopca przetrzymać. Na osiedlu Zamogielice, półtora kilometra od naszego domu, rozległy się pewnego dnia strzały – to Niemcy zabili ukrywającą się rodzinę żydowską i jednocześnie Polaków, którzy udzielili jej schronienia.
W dodatku w 1944 roku krakowski „Kedyw” poruczył „Wikingowi” ukrycie alianckiego lotnika Charlesa Morgana, strąconego nad Puszczą Niepołomicką w trakcie lotu na pomoc Powstaniu Warszawskiemu. Lotnik trafił nie gdzie indziej jak do domu pana Władysława w Tarnówce. Przebywał tam miesiąc, śpiąc na jednym łóżku z Samkiem.
Chłopiec przebywał w maleńkiej sieni przy drugim wejściu do domu. Wejście to było zawsze zamknięte, zabite deskami i ocieplone liśćmi oraz sianem. Jedna izba w domu była niewykończona, przechowywano tam płody rolne oraz żarna do mielenia mąki. Samek oczywiście pomagał mleć. Przebywający jednak stale w „komórce” i pozbawiony ruchu „Stefan” zaczął bardzo tyć. Aby mu pomóc, pan Władysław organizował w nocy obstawę obejścia, by chłopiec mógł bezpiecznie opuścić ukrycie. Biegał wówczas kilkanaście okrążeń dookoła domu, by pozbyć się nadwagi.
Ojciec, matka i siostra Samka znaleźli schronienie u rodziny ukraińskiej w Bochni. Szmul przesyłał sygnały do Tarnówki, że pragnie syna odwiedzać. Było to niebezpieczne, niemniej rozumiano troskę ojca, który zostawił syna w nieznanych rękach. Pan Władysław poszedł więc do Bochni i odnalazł ojca, którego następnie regularnie przeprowadzał przez puszczę do Tarnówki. Z uwagi na istniejącą obok Kłaju prochownię, w okolicy kręciło się mnóstwo niemieckich patroli. Warunkiem uratowania chłopca było zachowanie absolutnej tajemnicy w stosunku do wszystkich, nawet najbliższej rodziny. Dom był bowiem regularnie nawiedzany, odbywały się w nim narady i koncentracje oddziału przed akcjami. Przysiółek był dogodnym miejscem, do którego stale, na kilka lub kilkanaście dni i więcej, kierowani byli różni „spaleni” ludzie. Samek nasiąkał atmosferą Tarnówki, z ukrycia wszystko obserwował, przy pomocy pana Władysława uczył się też strzelać z rewolweru.
W tym czasie wywiad oddziału „Wiking” uzyskał informacje, że jeden z młodych mieszkańców wsi ma wiele wiadomości na temat Tarnówki, którymi lubi dzielić się z innymi. Groziło to wpadką organizacji, zagrożeniem dla jej członków, mieszkańców wsi oraz Samka. Ostrzeżenia nie pomagały. Sprawa została przekazana do komendantury. W rezultacie przeprowadzonego śledztwa zapadł wyrok śmierci, który wkrótce wykonano.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.