Grzech nie jest najważniejszy

Człowiek, gdy zrobi coś złego, zamiast zauważyć, że wyrządził komuś krzywdę, martwi się, że stał się grzesznikiem. Jest to zupełnie egocentryczna i nie do pokonania skłonność do użalania się nad sobą: “no masz, okazałem się cudzołożnikiem..." List, 3/2007




Podam taki przykład. Do spowiedzi przychodzi człowiek, daleki od żywej wiary, przekonany o zbawiennej roli antykoncepcji. Nie jest w stanie zrozumieć powodu, dla którego Kościół jej nie akceptuje. Zgodnie ze wskazówką “Vademecum..." spowiednik w tej sytuacji powinien przede wszystkim zacząć od rozmowy o jego więzi z Panem Bogiem, a nie od uświadamiania mu zła antykoncepcji. Wtedy jest szansa, że ten człowiek otworzy się na działanie Ducha Świętego i będzie w stanie zrozumieć nauczanie Kościoła w sprawie godności współżycia seksualnego.

Ale przecież większość z nas idzie do spowiedzi, właśnie po to, żeby zrzucić z siebie ciężar swoich grzechów.

Dla wielu ludzi jest to też możliwość wygadania się, znalezienia życzliwego słuchacza, chociaż czasami niestety zniecierpliwionego. Może to być też okazja do zrzucenia jakiegoś ciężaru, który człowiekowi doskwiera; czuje, że zrobił coś złego i chce o tym możliwie precyzyjnie opowiedzieć. To są jednak takie czysto ludzkie zalety spotkania w konfesjonale, które mają pewną wartość, ale nie są w spowiedzi najważniejsze.

To dlaczego ciągle koncentrujemy się na grzechach?

Jest to chyba niezamierzony efekt książeczek do Pierwszej Komunii. Jeśli ktoś, przygotowując się do spowiedzi skrupulatnie, odpowiada na zawarte w niej pytania do rachunku sumienia, to jego przeżywanie sakramentu siłą rzeczy ogniskuje się na katalogowaniu swoich grzechów: “to zrobiłem, tego nie zrobiłem". Poza tym, czytając taką listę grzechów, często ulega złudzeniu, że wszystkie odnoszą się do niego. To jest reakcja podobna do tej, która towarzyszy lekturze jakiegoś podręcznika medycyny- nagle wydaje nam się, że cierpimy na co najmniej połowę opisanych w nim schorzeń. I jak tu nie być hipochondrykiem! Jak ciągle nie myśleć o tych grzechach!

Najbardziej przejmującym doświadczeniem tego typu było dla mnie spotkanie z pewnym człowiekiem, niewątpliwie chorym na nerwicę na tle religijnym. Miał on liczącą około pięćdziesięciu stron książeczkę zatytułowaną “Pomoc w rachunku sumienia". To była po prostu długa lista grzechów. Człowiek ten twierdził, że po przeczytaniu któregokolwiek z tych grzechów uświadamia sobie, że na pewno go popełnił. Przychodzi więc do spowiedzi z tą książeczką i recytuje wszystkie grzechy, jakie tam wymieniono. Wykańcza tak każdego spowiednika. Żaden nie jest w stanie tego wytrzymać.

Nigdy w życiu nie dowiedziałbym się, na jak wiele sposobów mogę grzeszyć, gdybym się nie nauczył tego z takiej właśnie książeczki. To jest gotowa lista możliwych do popełnienia grzechów: “jeszcze tego nie robiłem, może by spróbować". W każdym razie przyjdzie mi to na myśl w chwili pokusy.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...