W tej Mszy uczestniczą dzieci, których rodzice w tym samym czasie modlą się w bazylice. Korzyści są obopólne. Dorośli mają komfort słuchania niedzielnej homilii, a dzieci, tuż obok, same mogą współtworzyć swoją. List, 12/2009
o czym im dzisiaj opowiesz?
Jednym z najistotniejszych problemów „kaznodziei dziecięcego" jest wypracowanie oryginalnych i prostych pomysłów na przekazanie małym odbiorcom treści Bożego Objawienia. Mając do czynienia z taką a nie inną „publicznością", nie da się zwyczajnie przeczytać lekcji i wygłosić standardowego kazania. „Dorosły" sposób przekazywania wiary okazuje się na ogół nieskuteczny. Forma kaznodziejska powinna zatem być czymś bardzo osobistym, uzewnętrznieniem wiary, pobożności i wyobraźni kaznodziei. świat dziecka jest bowiem światem obrazu poruszającego zmysły, dotykającego uczuć.
Muszę przyznać, że po półtorarocznej praktyce głoszenia kazań do najmłodszych nadal nie mam na nie jednej uniwersalnej recepty. za każdym razem trzeba uwzględnić wiele dynamicznych zmiennych: charakter konkretnej wspólnoty, wiek dzieci, pochodzenie i inne. Do jednych dzieci bardziej przemawiają przesycone Ewangelią bajki, inne reagują żywo na scenkę, jeszcze inne cieszą się, gdy mogą zabłysnąć w dialogu z księdzem.
Moje pierwsze kazania były kompletną klapą. Mówiłem zbyt poważnie. Abstrakcja zamiast konkretu, metafora zamiast obrazu, akademicka teologia zamiast doświadczenia Boga - to wykaz podstawowych błędów, które musiałem szybko poprawić. Szukałem więc odpowiednich środków przekazu, a że Pan Jezus powiedział: proście, a będzie wam dane (Łk 11,9), w końcu znalazłem.
Moim sposobem na przekazywanie treści ewangelicznych stała się sztuka, a konkretniej teatr, malarstwo i muzyka. Z pomocą przyszli mi znajomi i rodzice. W kazaniach nie zabrakło miejsca na twórczość samych dzieci. Z chęcią podejmowały wspólną pracę polegającą np. na kolorowaniu postaci do szopki bożonarodzeniowej lub robieniu ilustracji do wygłoszonego wcześniej kazania. Scenki aranżowane w kapitularzu wielokrotnie pomagały przybliżyć dzieciom i - co ważne - również ich rodzicom teologiczne problemy.
Tischnerowskie doświadczenie
Usłyszałem kiedyś anegdotę o ks. Tischnerze, który w kościele św. Marka w Krakowie głosił niedzielne homilie dzieciom. Pewnego razu opowiadał maluchom o Panu Bogu, który był tak dobry, że postanowił stworzyć świat. Widząc, że jest on zupełnie pusty - tylko lądy i morza - zasadził na nim najróżniejsze rośliny: paprocie, wysokie topole, rozłożyste dęby i mnóstwo kwiatów. Potem pomyślał, że warto, by pośród tej kolorowej mieszanki różnych drzew i krzewów zamieszkały jakieś zwierzęta. Stworzył więc żaby, zające, sarny, jelenie, a nawet dinozaury…
Chcąc przejść od stworzenia zwierząt do stworzenia człowieka, ks. Tischner zapytał dzieci: „Jak myślicie, które ze zwierząt najbardziej Panu Bogu się podobało?". Wówczas do mikrofonu podeszła mała dziewczynka i cichym głosem powiedziała: „Chyba ja". Wszyscy w kościele wybuchli śmiechem. Wtedy ks. Tischner przygarnął do siebie speszone dziecko i łagodnym głosem wytłumaczył, że właściwie ma całkowitą rację, bo dla Pana Boga człowiek jest najważniejszym i najbardziej ukochanym stworzeniem. W tym właśnie momencie mała dziewczynka mogła doświadczyć tego, że w oczach Pana Boga rzeczywiście jest koroną stworzenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.