W tej Mszy uczestniczą dzieci, których rodzice w tym samym czasie modlą się w bazylice. Korzyści są obopólne. Dorośli mają komfort słuchania niedzielnej homilii, a dzieci, tuż obok, same mogą współtworzyć swoją. List, 12/2009
Z psychologicznego punktu widzenia był to bardzo ważny moment w życiu tego dziecka. Dziewczynka, idąc za przykładem innych, ośmielonych już wcześniej dzieci, zdecydowała się podnieść rękę i wypowiedzieć własne zdanie w „publicznej dyskusji". Był to dla niej wielki krok, który można porównać z doświadczeniem dorosłych chrześcijan narażonych nieraz na szyderstwo tylko dlatego, że bronią swoich przekonań religijnych. Ona dała po prostu publiczne świadectwo swojej wiary. Przyznała się do Boga. Kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, do tego i Ja się przyznam przed moim Ojcem, który jest w niebie. Ale jeśli ktoś się Mnie wyprze ludźmi, tego i Ja się wyprę przed moim Ojcem, który jest w niebie (Mt 10, 32-33).
Pomysł na kazanie to jeszcze nie wszystko. Żadna zaimprowizowana scenka oparta na Ewangelii czy kolorowy rysunek Pana Jezusa Dobrego Pasterza nie skutkują doświadczeniem bezpieczeństwa i poczucia „bycia u siebie". Dziecko musi wiedzieć i czuć, że w Kościele rozumianym jako wspólnota zbierająca się na Eu, jak i w kościele-świątyni nie musi się niczego obawiać. Doda mu to odwagi, by podnieść rękę, gdy będzie chciało coś powiedzieć, zachęci do wykorzystania własnych talentów.
W znanym miejscu dziecku łatwiej się skupić. Jeśli otaczają je znajome twarze, pozwala sobie na spontaniczność. Znajomy stary dywan, naczynie z wodą święconą zawieszone zaraz za drzwiami do kapitularza, w którym zanurza dłoń, aby zrobić znak krzyża, czy pluszowy miś ubrany w dominikański habit tworzą przyjazną atmosferę. W takiej atmosferze łatwiej jest mówić o miłości Boga Ojca, posłuszeństwie Syna i rozrzutności Ducha świętego.
mądrość dziecka
Ojciec Joachim Badeni OP, nasz klasztorny starzec i mistyk, zapytany kiedyś: „Dlaczego u dominikanów podczas Mszy św. dzieci biegają po kościele?", odpowiedział bardzo błyskotliwie: „Bo one wiedzą, że Pan Bóg jest wszędzie". Myślę, że nie jest to tylko sprytna odpowiedź doświadczonego zakonnika. To święta prawda. Dzieci są mądre. Nie myślę o inteligencji czy praktycznym wykorzystaniu swojej wiedzy, ale o mądrości w rozumieniu biblijnym - o darze, który Żydzi nazywali chochma.
Jej istotą jest zdolność do dostrzegania Bożej obecności wokół siebie. W Psalmach czytamy: Mówi głupi w sercu swoim: „Nie ma Boga!" (Ps 14,1). Jeśli głupotą jest niedostrzeganie Bożej obecności w świecie, to mądrością jest głęboka świadomość, że jest obecny, wyczuwanie i rozpoznawanie o działania. Zdolność taką mają właśnie dzieci. Nie trzeba ich długo przekonywać, że Bóg może działać przez cuda. Z ufną wiarą przyjmują dogmaty czy teologiczne prawdy, z którymi my, dorośli, mamy nierzadko duże problemy. I nie jest to dziecięca naiwność, ale teologiczna intuicja czystych serc. Jezus w Kana Górze nazwał tych, którzy mają takie serca, szczęśliwymi (błogosławionymi), bo to oni będą oglądać Boga (por. Mt 5, 8).
Jedna z sióstr podczas katechezy w szkole podstawowej zapytała: „Kochani, powiedzcie mi, czym jest dusza?". Natychmiast usłyszała odpowiedź: „Dusza ludzka ma w życiu dobrze, bo może przekraczać granice bez paszportu". Proste i ufne dziecięce odpowiedzi są wyrazem wiary i mądrości, której wielu dorosłym ludziom zanurzonym w codzienności bardzo brakuje. O mądrości naszych „dwunastkowych" dzieci mogliśmy się wraz z braćmi przekonać wielokrotnie. Pamiętam wiele wydarzeń, które dowiodły, że ciekawości, spostrzegawczości i intuicji dzieci nie można zbyć prostym: „no bo tak".
Podczas pewnego kazania, które wygłaszał jeden z moich braci - wtedy student, a dziś prawie doktor prawa kanonicznego - dzieci usłyszały historyjkę o aniołkach. Brat roztaczał przed nimi wizję rajskiego szczęścia, którego miała doświadczać cała rodzina aniołków. Opowiadał, rysując w wyobraźni dzieci obraz idealnej rodziny. Jednemu z chłopców ta propozycja wyraźnie nie przypadła do gustu. Zaczął się wiercić, przeszkadzać, aż w końcu wyciągnął rękę, aby schwycić mikrofon i powiedział: „Aniołek nie może mieć mamusi, bo jest bytem duchowym". Zdębieliśmy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.