Zmienił się model szkoły: wiedzy dostarczają korepetycje, a szkoła tylko certyfikuje. Czy wracamy do modelu oświaty z dawnych wieków, kiedy edukacją dzieci zajmowały się guwernantki? Idziemy, 22 kwietnia 2007
***
Kiedyś były w szkole zajęcia wyrównawcze i kółka zainteresowań. A teraz: czy nauczyciele aż tak bardzo podkopali zaufanie do siebie i instytucji szkoły, że na takie lekcje nie ma już popytu ? Czy może po prostu do nich nie zachęcają, bo po szkole mają lepsze zajęcia niż użeranie się z głąbami za marny grosz? I jeszcze jedno: gdzie w tym wszystkim są rodzice? Trudno uwierzyć, że nie potrafiliby pomóc w nauce dziecku na poziomie podstawówki czy gimnazjum. Aneta zajmuje się 11-letnim chłopcem od jego pierwszej klasy. Codziennie odbiera go ze szkoły, idą razem do domu, tam odgrzewa mu zupę, po czym siadają do lekcji, a po nich czekają na powrót mamy z pracy. Ale ograniczanie roli rodzica do funkcji portfela to już temat na inną bajkę.