Zmienił się model szkoły: wiedzy dostarczają korepetycje, a szkoła tylko certyfikuje. Czy wracamy do modelu oświaty z dawnych wieków, kiedy edukacją dzieci zajmowały się guwernantki? Idziemy, 22 kwietnia 2007
– Problem z korepetycjami jest taki sam, jak z łapówkami dla „kanarów” czy wyprowadzaniem psów na trawnik – mówi Maciej Chyż z Transparency International, dla którego najważniejszym aspektem płatnych lekcji jest zasilenie przez korepetytorów szarej strefy. – Te problemy są bagatelizowane; jeden ze studentów stwierdził, że skoro o nielegalności „korków” nikt nie mówi, to zjawiska nie ma. Więc niby za co ma płacić podatki?! Pierwszych legalnych korepetycji udzielają studenci zrzeszeni w Pogotowiu Naukowym. Tej swoistej „agencji korepetytorów” prezesują dwaj Macieje: Gnyszka i Jaszczuk, obaj na drugim roku UW. – Ponad rok temu skrzyknęliśmy się ze znajomymi i założyliśmy firmę – mówi Maciek Gnyszka. – Działamy jako serwis internetowy, w którym prezentujemy bazę ponad 60 korepetytorów ze wszystkich dziedzin. – Dobieramy ich bardzo starannie – dodaje „współprezes”. – Muszą wykazać się dobrym cv, olimpiadami, kursami, stypendiami naukowymi, rozległymi zainteresowaniami – tłumaczy. Na razie są jedyną taką firmą, więc mają ostrą konkurencję ze strony różnych forów czy serwisów internetowych, na których swoje usługi oferują „tradycyjni” korepetytorzy. Reklamują się na gadu-gadu, gronie, czyli tam, gdzie najczęściej zaglądają uczniowie; najbardziej owocny jest jednak marketing szeptany. – Nie ma to jak referencja koleżanki sąsiadki, której córka miała świetnego korepetytora – przekonuje Maciek Jaszczuk. – Zgłaszają się do nas także ci studenci, którzy mają już swoich uczniów, ale chcą zalegalizować swoją działalność!
Wnioski nieoptymistyczne
Co przemawia za działaniem w legalnym gronie korepetytorów? – Udokumentowanie doświadczeń i referencji, którymi można zaimponować przyszłemu pracodawcy – wylicza Maciek Gnyszka. – Wejście w mechanizmy rynkowe, by po studiach wyjść nie tylko z teoretyczną, ale i praktyczną znajomością ich działania. I co nie mniej ważne: spokojne sumienie – dodaje. – Uzależnianie ucznia od korepetycji jest zgubne, a jeśli przynosi korzyści, to krótkodystansowo – tłumaczy Maciek Gnyszka. – O wiele większe zaufanie mają do korepetytorów ci rodzice, których dzieci czegoś się nauczyły, a nie odbębniły lekcję z prywatnym nauczycielem i wciąż potrzebują pomocy. Udowodniła nam to jedna mama, która wzięła „na próbę” matematyka, a gdy się sprawdził, poprosiła też o fizyka i chemika, bo zyskała do naszej instytucji zaufanie. Inna mama tak doceniła umiejętności korepetytorki niemieckiego, że sama zawyżyła proponowaną stawkę.
Zdarzają się telefony studentów, którzy chcą, by napisać za nich egzamin, czy samych uczniów, którzy z klasówki wysyłają SMS-a z zadaniami do rozwiązania. – Takie „oferty” odrzucamy bez dyskusji – mówią zgodnie Macieje.