Jak wygląda młody pielgrzym po pierwszych 300 km i z perspektywą przejścia jeszcze 4 tysięcy? Nawet cienia zmęczenia na twarzy. Przeciwnie, z jego ust nie schodzi uśmiech. Szkaplerz z Matką Bożą na koszulce. Ogorzała twarz. Krótkie włosy. Przed pielgrzymką ściął dredy. Idziemy, 3 czerwca 2007
Plecak Dominika waży 16 kg. Zabrał tylko najpotrzebniejsze rzeczy, choć wyprawa potrwa pięć miesięcy. Śpiwór, karimata, druga para butów, trochę odzieży. Ale znalazło się w nim miejsce na cukierki dla dzieci. Te nie odstępują Dominika, kiedy wchodzi do wiosek.
Koniec sjesty w Osjakowie. Czas ruszać w drogę. Oprócz tradycyjnego "Bóg zapłać" i zabrania w drogę intencji ks. proboszcza, nadarza się jeszcze jedna okazja, aby odwdzięczyć się za posiłek. Pan kościelny montuje właśnie siatkę, aby ptaki nie wpadały do świątyni przez okno nad drzwiami. Sam nie może ruszyć kilkumetrowej drabiny. Dominika nie trzeba prosić o pomoc. Zwłaszcza, że chwilowo nie jest sam. Jest z nim Tomek – kolega ze wspólnoty „Zranionego Pasterza” z Gdańska. Od trzech dni towarzyszy Dominikowi w drodze. Dojdą razem do Częstochowy. Teraz obydwaj dźwigają długaśną drabinę.
Minęła godzina 15. Tomek przypomina o Koronce do Miłosierdzia Bożego. W trasie pielgrzyma modlitwa wyznacza rytm dnia. – Zaczynam od śpiewania godzinek – opowiada Dominik. I pewnie anieli w niebie uszu nie zatykają, bo Dominik jest „muzycznym” we wspólnocie Zranionego Pasterza. W ciągu dnia jest czas na różaniec. Kiedy idzie sam, odmawia wszystkie 4 części różańca. Potem jest modlitwa południowa – Anioł Pański. Lubi wracać do psalmu 122 – to modlitwa pielgrzymów. Czyta go codziennie. "Uradowałem się, gdy mi powiedziano: "Pójdziemy do domu Pana!"
W czerwonej kopercie, która leży na samym wierzchu w plecaku, znajduje się kilkanaście kartek małych i dużych. Na nich intencje, które powierzyli mu ludzie i które sam sobie wybrał. Czyta je w drodze po kilka razy dziennie. Kiedy 19 września dojdzie do Jerozolimy, chce je włożyć w szczeliny Ściany Płaczu. W myślach niesie też prośby od tych, którzy zagadnęli go po drodze, od gospodarzy, u których nocował, od ludzi, którzy poczęstowali go posiłkiem. – Takie pielgrzymowanie to specjalny czas przebywania z Panem Bogiem i poznawanie siebie w różnych sytuacjach. Jaki jestem kiedy ogarnia mnie zmęczenie? I kiedy trzeba jeszcze z uśmiechem prosić gospodarzy o nocleg – mówi Dominik.
Mijamy pola z zielonymi jeszcze kłosami. Kolejna wioska rozciągnięta wzdłuż asfaltowej drogi. Nie wzbudzamy szczególnego zainteresowania, bo i niewielu tu ludzi widać na podwórkach. Największą uwagę zwracają na nas kierowcy. – Na trasie spotykam się z dużą życzliwością. Niosę ze sobą tylko pół litra wody. O wodę proszę gospodarzy. Jem wtedy, kiedy zaproponują posiłek. Nigdy nie byłem głodny – mówi Dominik. Wie, że Bóg o niego się troszczy. Ba, na pielgrzymkach nawet marzenia mu się spełniają.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.