Potrzeba odwagi i wiary

We wszystkich dokumentach Kościoła w ciągu ostatnich 30 lat, mówienie o katechezie zaczyna się od katechezy dorosłych. Ona jest pierwsza, a wszystkie inne są dodatkowe. Niestety, myśmy w Kościele w Polsce postawili katechezę dzieci i młodzieży jako pierwszą. Idziemy, 28 października 2007




Za bardzo wartościowe uważam to, co się dzieje na Śląsku podczas przygotowań do wczesnej komunii. Tam uczy się nie dzieci, tylko rodziców. To jest kluczowa sprawa: świadectwo wiary rodziców, ich praktyk religijnych i moralności. Tego nikt nie potrafi zastąpić.

A kiedy treści przekazywane na katechezie szkolnej są rozbieżne z przykładem życia w domu?

Ta rozbieżność zawsze była, bo jesteśmy słabi i grzeszni. Ale jeżeli 50 lat temu prawie każda rodzina szła z dziećmi do kościoła, to wprowadzała je w liturgię, w modlitwę i w życie parafii. Wtedy wystarczyły dwie godziny katechezy w szkole, aby katecheta dał to, czego rodzice dać nie mogą, czyli wiedzę religijną. A dzisiaj, kiedy dziecko przychodzi na katechezę często bez doświadczenia religijnego wyniesionego z domu, katecheta nie może się ograniczyć tylko do dawania wiedzy. Musi robić coś więcej: musi próbować włączać w wychowanie religijne rodziców.

Niedawno Ksiądz Arcybiskup uczestniczył w inauguracji roku akademickiego w kościele św. Anny. Studentów przybywa, a duszpasterstw akademickich ubywa. Co Ksiądz Arcybiskup chce z tym zrobić?

Patrząc na Kraków i Warszawę, gdzie jest po kilka mocnych duszpasterstw i po kilka średnich, nie widzę specjalnych różnic w stosunku do tego, co było przed 10 laty. Na Mszach w niedziele studentów jest sporo. Na rekolekcje przychodzą, choć może w proporcji do ogólnej liczby studentów nie jest to za wiele. Natomiast grupy spotykające się w tygodniu zawsze były niewielkie. Tylko że kiedyś studentów było w całej Polsce około 400 tys. i wtedy mówiło się o 3% do 5% objętych stałym duszpasterstwem. A dzisiaj, przy 2 mln studentów, ta sama liczba korzystających z duszpasterstwa akademickiego, to pewnie około 0,5% całej młodzieży akademickiej.

To jest bardzo poważny problem. Dlatego uważam, że duszpasterstwa takie jak św. Anna czy duszpasterstwo dominikańskie powinny się rozwijać bardziej niż dotychczas. Muszą jednak unikać dwóch skrajności: sprowadzenia duszpasterstwa do suchych wykładów, bo tego młodzież dzisiaj nie chce, ale również sprowadzenia swojej działalności do „brzdąkania na gitarze”. Jedno i drugie jest potrzebne: formacja intelektualna i przeżycie wiary. Trzeba tylko znaleźć właściwy środek.

Ale jest i drugi problem. Dzisiaj tylko niewielki procent studentów mieszka w akademikach. Co to znaczy dla duszpasterstwa? Musimy ich chwytać tam, gdzie są. A są we wszystkich parafiach warszawskich i podwarszawskich. Dlatego będę proponował – już to mówię, jak jeżdżę po parafiach – aby w każdej parafii był ksiądz „od studentów”, podobnie jak są księża zajmujący się innymi grupami religijnymi. Jeśli nie wie, jak to robić, niech idzie do św. Anny i niech się uczy od bardziej doświadczonych duszpasterzy.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...