We wszystkich dokumentach Kościoła w ciągu ostatnich 30 lat, mówienie o katechezie zaczyna się od katechezy dorosłych. Ona jest pierwsza, a wszystkie inne są dodatkowe. Niestety, myśmy w Kościele w Polsce postawili katechezę dzieci i młodzieży jako pierwszą. Idziemy, 28 października 2007
A co Ksiądz Arcybiskup myśli o zastępowaniu duszpasterstw akademickich ruchami religijnymi?
Nie, nie! Pokazuje to doświadczenie Kościoła we Francji, który kilkadziesiąt lat temu odtrąbił sobie koniec parafii, a dzisiaj się zastanawia, jak je odtworzyć. Ruchy nie zastąpią nigdy parafii, muszą ją wspierać, a parafia musi być zwornikiem dla ruchów. Ruch może być wspaniałą formą, w której człowiek się zetknie z żywym Kościołem, bardziej personalnym, nie anonimowym. Ale jeśli chodzi o formację intelektualną i o liturgię, a zwłaszcza o Eucharystię, to ona powinna być sprawowana w „parafii personalnej dla studentów”. Jeżeli przy parafii istnieje dobre duszpasterstwo akademickie, to ono będzie pełnić de facto funkcję parafii personalnej. Bo studenci, którzy tam się gromadzą, będą chcieli tam właśnie przygotowywać się do małżeństwa i tam je zawierać. To powinno to być możliwe i dozwolone.
Ksiądz Arcybiskup mówił niedawno w Radiu „Józef”, że czasem grozi nam sprywatyzowanie religii i zamknięcie się „w ciepłej grupie religijnej, w wąskim gronie Kościoła”. Co Ksiądz Arcybiskup miał na myśli?
Zdarza się, że ludzie zauważają, że pójście do świata i uświęcanie go jest trudne, że świat jest niebezpieczny. Wtedy część spośród wierzących próbuje ten świat przekląć i mówią: „Chcemy sobie siedzieć w naszym zamkniętym Wieczerniku”. Tak, jakby ludzie, którzy w IV wieku wyszli z katakumb, w zetknięciu ze światem ulegli pokusie powrotu do katakumb, bo tylko tam czuli się mocni. To pewnie daleka analogia do tego, co wielu przeżyło po roku 1989. Ale Kościół pierwotny nie dlatego był w katakumbach, że uciekał od świata, tylko dlatego, że świat Go tam zamknął i długo prześladował. Natomiast my mamy obowiązek otworzyć Wieczernik i iść do tego świata – takiego, jakim jest. Owszem, trzeba wracać do Wieczernika po to, by się umocnić, ale nie można w nim zostać. A drugie niebezpieczeństwo „sprywatyzowania wiary”– nie będę wymieniał oczywiście żadnych grup – to rzucanie na świat „epitetów” i twierdzenie, że tylko my w swojej grupie mamy monopol na czysty Kościół. To też jest de facto Wieczernik zamknięty. Może nawet w gorszy sposób niż ten pierwszy.
Jak Ksiądz Arcybiskup widzi w tym wszystkim rolę mediów katolickich?
W mediach. potrzebny jest trójczłonowy podział. Pierwszy człon to media, które służą tym, którzy są w Kościele i próbują pogłębiać swoją religijność. Drugi człon to wyraziste media katolickie, ale adresowane do ludzi, którzy są na progu Kościoła i jeszcze nie wszyscy nie weszli do środka, nie usłyszą więc tego, co się mówi z ambony. W moim odczuciu to właśnie tygodnik „Idziemy” i „Gość Niedzielny” są bardzo bliskie tego modelu. Chociaż, jeśli miałyby trafiać do ludzi, którzy nie tkwią w Kościele bardzo głęboko, to za dużo jest w nich treści kościelnych, a za mało problemów na styku wiary i codzienności. I wreszcie trzeci człon, to takie media, które przy okazji propagowania dobrej muzyki czy dobrej publicystyki, uprawianej na fundamencie nauki społecznej Kościoła, ale bez nadużywania słowa „Bóg”, będą adresowane do ludzi, którzy są za daleko od problemów wiary, żeby mogli przyjąć formułę gazety, radia czy telewizji wprost religijnej. Owszem, zawsze jest obawa, że jak damy za dużo treści religijnych, to stracimy odbiorców, a jak stracimy odbiorców, to i reklamy i środki na utrzymanie. Potrzeba nam więcej odwagi i wiary!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.