publikacja 13.11.2007 13:01
Jeszcze dwa, trzy lata temu patriotyzm to było słowo trochę wstydliwe, wręcz niebezpieczne. W polskim słowniku politycznym funkcjonowało albo jako karykatura określonych zachowań – tromtadrackich i czysto werbalnych, albo jako wyzwisko – synonim ciemnogrodu. Idziemy, 11 listopada 2007
Czy dzisiaj jest sens odwoływania się do znanych z historii różnych tradycji patriotycznych?
W Polsce przedwojennej największe napięcia istniały między tradycją piłsudczykowską i endecką. Dziś te spory odżyły wyraźnie u niektórych polityków. LPR próbował kultywować tradycję endecką absolutyzując rolę narodu, a z kolei PiS odwoływał się do spuścizny piłsudczykowskiej, akcentując rolę państwa. Ale ja nie bym nie przesadzał w odniesieniach do tych tradycji. Dzisiaj takie kategorie jak naród i państwo funkcjonują inaczej. Czasy zupełnie się zmieniły, kontekst polityczny też.
Czym dla Pana jest patriotyzm?
Z mówieniem na temat patriotyzmu jest jak z deklarowaniem wiary w Boga. Zawsze znajdą się ci, którzy poddają ocenie takie deklaracje i wydają publiczne opinie. Przy tym zastrzeżeniu mogę powiedzieć, że dla mnie patriotyzm jest działaniem na rzecz szerszej wspólnoty mieszkańców danego kraju. Działanie dla dobra tej wspólnoty: czy ją nazwiemy narodową, czy państwową, jest właśnie patriotyzmem.