Pierwsza Komunia Święta: teatr czy liturgia

Piotruś wszystko ma już zaliczone przed Pierwszą Komunią. Zna na pamięć wszystkie wymagane modlitwy. Jeszcze tylko musi nauczyć się modlitwy dziękczynnej i zapamiętać grzechy – żeby nie zapomnieć na spowiedzi. Wszystko gotowe na 11 maja. Idziemy, 11 maja 2008



Właśnie rozpoczął się sezon Pierwszych Komunii. Znów nasze ulice staną się ładniejsze od widoku białych sukienek i... alb. Bo coraz więcej parafii decyduje się na jednolite, skromne stroje komunijne. Wytrwała, długoletnia i pełna determinacji walka katechetów i proboszczów z rozpasaną komunijną modą przynosi rezultaty. Ale to jeszcze nie koniec boju – mówią katecheci. Żeby przywrócić religijny charakter uroczystości, trzeba jeszcze zmienić podejście do organizowania wystawnych przyjęć komunijnych i wręczania kosztownych prezentów.

Słowo „bój” jest jak najbardziej na miejscu, bo właśnie takiego charakteru bardzo często nabierają dyskusje z rodzicami na temat komunijnego sztafażu. – Zdarza się, że alba staje się powodem zmiany miejsca przystąpienia do Pierwszej Komunii. Dziecko, najczęściej dziewczynka, przenosi się do parafii, gdzie można „iść w sukience”. W ten sposób ukochane córeczki będą mogły, jak powiedziała mi pewna mama, „być przez tydzień małymi księżniczkami” – opowiada prosząca o anonimowość katechetka. Oczywiście nie wszyscy rodzice buntują się przeciwko albom. Coraz więcej z nich przekonuje się do tego stroju bądź to ze względu na jego bardziej odpowiadający liturgii charakter, bądź na koszty. Alba jest dużo tańsza od garnituru czy gipiurowej sukienki.



Skupienie na świeczniku


W przed- i pokomunijnych rozmowach przewija się nie tylko temat strojów i kosztów. Chodzi również o sens długotrwałych przygotowań, prób, egzaminów i spotkań z rodzicami. – Nie rozumiem, po co z tym tyle zachodu. Czy dzieciom nie wystarczy religia w szkole, a rodzicom najwyżej dwa spotkania: duchowe i organizacyjne? Czy księża liczą, że od liczby spotkań w kościele wzrośnie wiara? Czy znów forma nie przerasta treści? – pyta mama Natalki, której córka przystąpi do Pierwszej Komunii dopiero w przyszłym roku, ale już od pierwszej klasy chodził na comiesięczne spotkania przygotowawcze w parafii. – I jeszcze te próby w II klasie. Słyszała pani o ćwiczeniu przed lustrem otwierania ust i wysuwania języka? – pyta z kąśliwym uśmiechem.

Ale mama Piotrusia patrzy na to inaczej: – Mam za sobą cztery lata takich przygotowań, bo rok temu do Pierwszej Komunii przystępował starszy syn Pawełek. W ubiegłym roku brałam więc udział w aż dwóch spotkaniach w miesiącu. Nie było to jednak obciążenie, przecież co niedziela chodzę do kościoła. Dodatkowe pół godziny dwa razy w miesiącu to czas, który raczej mi służył. W mojej parafii św. Zygmunta na Bielanach spotkania były po prostu ciekawe: o samym sensie sakramentu i przygotowaniach, ale też o tym, jak rozmawiać z dziećmi, jak ich słuchać. O potrzebie szacunku dla ich potrzeb, postaw. Mimo że mam doświadczenie w wychowaniu, to zawsze odkrywałam jakieś nowe pola do refleksji i działania. Bardziej dotarło do mnie na przykład, że z dziećmi trzeba się wspólnie modlić, że przykład rodziców jest bezcenny i nic go nie zastąpi, nawet poświęcenie najlepszej pani katechetki.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...