Do czego jesteśmy powołani i dokąd zmierzamy? Chcemy poznać i pogłębić nasze wnętrze, ale nie wiemy jak. Pragniemy świętości, a wciąż przegrywamy z grzechem. Co robić? Jak sobie z tym poradzić? Idziemy, 5 października 2008
Łukasz:
Ciągle popełniałem ten sam grzech, którego się wstydziłem do tego stopnia, że spowiadałem się za każdym razem u innego księdza, potem w kolejnych kościołach, a w końcu, aby się wyspowiadać, wyjeżdżałem z Warszawy. Miałem wrażenie, że z wolna wpadam w szaleństwo, więc zebrałem się na odwagę i poszedłem do spowiedzi u o. jezuitów, o których słyszałem, że zajmują się „beznadziejnymi przypadkami”. O wszystkim opowiedziałem i poprosiłem o dłuższą rozmowę po spowiedzi. Ksiądz nie miał czasu, ale umówiliśmy się na rozmowę następnego dnia. Potem była kolejna spowiedź i rozmowa. Z czasem ów ksiądz stał się moim kierownikiem duchowym. Pomógł mi zaakceptować siebie jako grzesznika i dał odkryć, że z moim grzechem jestem kochany przez Boga. Wtedy dopiero, z Jego i jego pomocą, zacząłem się trwale wyzwalać z uzależnienia.
Paulina (Ruch Światło-Życie):
We wspólnocie, w której jestem, była konferencja o wzrastaniu w wierze przez korzystanie ze stałego spowiednika i kierownictwa duchowego. Zdałam sobie sprawę, że już od pewnego czasu wybierałam spowiedź u konkretnego księdza. W jakiś cudowny sposób to, co mi mówił, trafiało celnie w moje niewypowiedziane problemy, więc przy pierwszej okazji powiedziałam mu o tym i zapytałam, czy zgadza się być moim stałym spowiednikiem. Miałam wrażenie, że doskonale mnie rozumie, więc kiedy kilka spowiedzi później sam zapytał, czy nie myślałam o „rozmawianiu nie tylko o moich grzechach”, uznałam to za Boże prowadzenie. Kiedy zaczynamy rozmawiać, nigdy nie wiadomo, czy to się skończy spowiedzią, czy wspólną modlitwą. Mogę się szczerze, bez lęku wygadać i przez to sama odkrywam siebie. A co najważniejsze – zaczynam odkrywać to, czego pragnie ode mnie Bóg, do czego mnie powołuje.
Kasia (Wspólnota Chemin Neuf):
W mojej, opartej na duchowości ignacjańskiej wspólnocie, towarzyszenie duchowe (akompaniament) jest jednym z elementów życia jej członków. Na początku było to dla mnie dosyć trudne, ponieważ nie wybieramy sobie osoby nam towarzyszącej, jest proponowana. Z czasem jednak odkryłam, że właśnie przez ten trud posłuszeństwa, kiedy dzieliłam się swoim życiem i nie otrzymywałam nawet żadnej rady czy wskazówki, jedynie mówiąc o sobie komuś, kto słucha, najlepiej siebie poznawałam. Często też na koniec towarzyszenia modliliśmy się wspólnie i otrzymywałam przez tę osobę od Boga słowo, które starczało za wszystkie rady czy pouczenia. Poza tym dobrze wiedzieć, że ktoś nas, takich, jacy jesteśmy, nosi w swojej modlitwie.
Paweł
W Ośrodku Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi zetknąłem się z jego założycielem o. Józefem Kozłowskim SJ. Rozpoczęły się wspólne rozmowy, które przerodziły się w kierownictwo duchowe. Trwały rok – dopóki nie przeprowadziłem się do Warszawy. To był bardzo dobry czas, który pozwolił mi rozpoznać powołanie do małżeństwa i założenia rodziny.
W stolicy miałem kilku kierowników duchowych. To była również owocna praca, ale już praca nad subtelnościami: moje życie małżeńskie nabierało smaku, uczyłem się rozwiązywać kryzysy w rodzinie, nauczyłem się także patrzeć na siebie innymi oczami. Jednak ojciec jezuita, który mnie „prowadził”, postanowił skończyć kierownictwo i poświęcić się pracy naukowej, a ja z żoną poświęciliśmy się wychowywaniu dzieci.
To smutne, że kapłani uciekają dziś od posługiwania wiernym tak ważnym darem, jak kierownictwo duchowe.
Irena
Kierownika duchowego zaczęłam szukać po rekolekcjach ignacjańskich. Znalazłam z wielkim trudem i przyniosło to dobre owoce. Przede wszystkim nauczyłam się odróżniania grzechów od moich stanów psychicznych, które grzechami nie były, a z którymi przedtem chodziłam do konfesjonału. Ale mój kierownik duchowy stwierdził, że nie ma dla mnie czasu. Dziś księża poświęcają się karierom i brakuje im odpowiedzialności za jednostki. Mówią: „Po co kierownictwo? Przecież jest spowiedź”. A gdy przychodzę do konfesjonału porozmawiać, narzekają, że za dużo mówię.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.