Kto siebie straci…

Chciałbym podjąć problem: dlaczego Kościół? Warto, jak myślę, podjąć to zagadnienie, ponieważ dzisiaj coraz częściej zdarza się słyszeć: ja sam biorę odpowiedzialność za mój stosunek do Boga. Zdarzają się również dyskusje, w których wierni, krytykując Kościół, opowiadają się jednak za pozostaniem w jego wspólnocie. Więź 4-5/2008



Jak wyznaje Guardini, tym, co odsunęło go od wiary, nie były rzeczywiste racje rozumowe przeciwko niej, ale fakt, że dowody na istnienie Boga nic mu nie dawały. Świadomy akt wiary stawał się w nim coraz słabszy, aż w końcu zupełnie zaniknął. Guardini czuł mimo to, że utajona więź z chrześcijańską rzeczywistością nie została całkiem zerwana. Od tego momentu pierwiastek religijny stopniowo przybierał w nim na sile.

Guardini opisuje, co stało się przeżyciem przełomowym, właściwym kluczem do aktu wiary. Otóż kiedy pewnego razu na poddaszu w domu rodzinnym rozmawiał z Karlem Neundörferem, zakończył swój wywód słowami Jezusa Chrystusa z Ewangelii św. Mateusza: Kto chce zachować swe życie, straci je, a kto odda swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 10, 39). W tym momencie dla Guardiniego stało się jasne, że istnieje prawo-zasada: człowiek, który „zatrzymuje swoją duszę” – to znaczy ten, który pozostaje zamknięty sam w sobie i przyjmuje jako ważne tylko to, co mu się bezpośrednio odsłania – traci to, co naprawdę istotne. Jeśli ktoś chce dojść do prawdy i do swego prawdziwego „ja”, to musi siebie dać (oddać), innymi słowy – „stracić” .

Wyczuł więc Guardini, że otwiera się tu droga do prawdy, nie prawdy-wiedzy, ale prawdy życia, prawdy istnienia. Zaczął dalej drążyć. Oddać swoje życie, ale komu? Kto może tego ode mnie żądać? I jak oddać życie w taki sposób, abym już nie ja był tym, który bierze je w swoje ręce? Czy jakiś człowiek albo jakieś dzieło są w stanie zażądać ode mnie mojej duszy i potem z powrotem mi ją zwrócić? Oczywiście nie. Człowiek i dzieło to rzeczywistości skończone, za małe, są tylko światem. Gdybym im uległ, moja dusza pogrążyłaby się w pustce. Któż zatem może zażądać ode mnie mojej duszy? Tylko Bóg! Jemu mogę całkowicie oddać moje życie, moją duszę, oddać do głębi i być wolnym.

Jakie warunki muszą być spełnione – pytał dalej Guardini – ażeby rzeczywiście można Go było spotkać? Jeśli mam spotkać Boga, i to tak, aby móc oddać Mu swoją duszę, to On sam musi się najpierw przede mną odsłonić, musi wyjść mi naprzeciw, wezwać mnie. Oto nowe pytanie. A jak brzmi odpowiedź, której musi udzielić człowiek? To spotkanie dokonuje się w Chrystusie!

I dalsza refleksja. Kto ustrzeże Chrystusa przede mną samym? Kto uczyni Go wolnym od podstępu ze strony mojego „ja”. Odpowiedź, jaką dał Guardini, brzmiała: Kościół!

Musi istnieć obiektywna instancja, która moją odpowiedź uchroni od ryzyka, że będzie ona tylko potwierdzaniem samego siebie. Problem zachowania swej duszy bądź jej oddania rozstrzyga się ostatecznie nie wprost przed Bogiem, ale poprzez Kościół. To Kościół zapewnia prawdziwe i obiektywne spotkanie z Bogiem. W tym momencie Guardini był gotów do podjęcia decyzji – za lub przeciw katolicyzmowi. Nie dokonało się to za sprawą jakiegoś specjalnego poruszenia, oświecenia czy przeżycia. To był ogląd: tak jest – i lekkie poruszenie: tak powinno być.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...