Historiografia polska niemal „od zawsze“ uczyła nas lekceważenia „prowincji“ i spoglądania na bieg spraw politycznych ze stołecznej perspektywy. Więź, 10/2008
Historia jest nauką o trwaniu, czy o wzroście? Bywa różnie – zależy to i od czasów, i od spraw, do których się w danym momencie odnosi, ale także od spojrzenia człowieka, który ją opowiada. Mówiąc o historii własnego narodu i państwa, Polacy kładą nacisk raczej na samo trwanie Polski: cieszą się, że jeszcze nie zginęła.
Rzeczywiście, zginąć mogła nie raz – i sporo było takich, którzy się w różnych chwilach takiego końca spodziewali. Okazało się inaczej – i o tym chętnie mówimy. Rzadko natomiast patrzymy na naszą przeszłość jako na proces ciągłej przemiany, wzrostu, rozwoju. Wzorców chwalebnej wierności w tym obrazie wiele, zainteresowania dynamiką – mało.
Wojciech Wieczorek nie udaje zawodowego historyka, skromnie nazywa się publicystą, ale w swych Życiorysach pokornych (wyd. Biblioteka WIĘZI 2007) odkrywa przed czytelnikiem ten wątek polskiej historii, w którym jej rozwojowa dynamika ujawnia się wyjątkowo silnie. Wbrew popularnym w Warszawie opiniom, ale zgodnie z dziejowymi faktami i proporcjami, odnajduje go w ostatnim dwustuleciu dziejów polskiej „zapadłej“ wsi.
To pierwsze zaskoczenie dla wielu spośród nas, przywykłych do wizji świata, wedle której wszystko, co aktywne, intensywne, ważne i ciekawe, dzieje się niemal wyłącznie w wielkim mieście. Historiografia polska niemal „od zawsze“ uczyła nas lekceważenia „prowincji“ i spoglądania na bieg spraw politycznych ze stołecznej perspektywy. Już spojrzenie z perspektywy krakowskiej czy poznańskiej, nie mówiąc o śląskiej, wileńskiej, lwowskiej czy gdańskiej, wydaje nam się dziwaczne, zaś rozmaitość dziejowych doświadczeń różnych regionów polskiej wsi w ogóle wykracza poza zasięg tak uformowanej refleksji. W efekcie bywamy czasem bardzo zaskoczeni reakcjami – także politycznymi – mieszkańców różnych części kraju.
Wiemy o sobie mało, rozumiemy się nie do końca. Patrząc na wieś z perspektywy wielkomiejskiej, mylimy niewątpliwe zapóźnienie cywilizacyjne wsi z odmiennością kultur, a nie znając rzeczywistych mechanizmów tamtejszych przemian, podejrzewamy stagnację nawet tam, gdzie ewolucja zachodzi szybciej niż na ulicach miast.
Wieczorek nie spiera się z cudzymi wizjami przeszłości Polski. O niektórych jej wątkach pisze książkę własną, a w niej pokazuje, jak historia skali ogólnonarodowej odbija się na losach i postawach mieszkańców jednej okolicy, jednej wsi, wreszcie jednej rodziny, obserwowanej na przestrzeni kilku kolejnych pokoleń. Obraz odnosi się do rzeczywistości lokalnej, usytuowanej na południowo-zachodniej Lubelszczyźnie: środkiem świata jest wieś Ratoszyn, wieś parafialna, położona w gminie Chodel.
Taki zabieg poznawczy znakomicie wpisuje się w najbardziej współczesne rozwiązania metodologii historii, szukającej odpowiedzi na pytanie, w jakiej mierze wielkie wydarzenia, znane ze słynnych syntez i ze szkolnych podręczników, wpływają na życie zwyczajnych ludzi, znajdujących się daleko od oficjalnych scen politycznych. Wyniki takich obserwacji okazują się często niebanalne, a czasem wręcz zaskakujące. Zwróćmy tu uwagę choćby na niektóre akcenty, obecne w Życiorysach pokornych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.