Dwóch w jednym

Pracując jako dziennikarz, wyrobiłem sobie zdolność mówienia. Ale gdy staję przed ludźmi w kościele, to jest coś innego. Mam poczucie, że to nie ja mam mówić o tym, co sam sobie wymyśliłem… Magazyn Familia, 1/2010



A więc żonie zawdzięczasz święcenia?

W stu procentach. Dopóki żona nie wyraziła na piśmie zgody, że akceptuje przygotowania, nic się nie działo. Trzymała mnie w szachu, a ja się denerwowałem. Pierwsze rozmowy odbyłem z żoną.

Czy ona nie miała poczucia żalu, że małżeństwo nie dało Ci spełnienia, dlatego szukałeś czegoś jeszcze?

To jest dobre pytanie, ale nie do nas. Odkąd się poznaliśmy, byliśmy w Kościele. Moja żona od początku wiedziała, kim jestem. Ja nie zmieniłem swojego stosunku do wiary, religii, Kościoła. Nie wierzę, żeby w ogóle tak pomyślała. Teraz zdarza się, że wieczorem siedzę, oglądam telewizję, ona coś robi w kuchni i nagle pyta: „Bogdan, a brewiarz odmówiłeś?”. I to jest fajne…

Przedstawiasz mi sielski obrazek. Wszystko jest takie proste, żadnych kryzysów?

Nie jest sielsko. Nie wierzę, że wszystko może być super. Żeby osiągnąć szczęście, trzeba wypełniać tę wolę Boga, którą On dla ciebie ma. Znaleźć metodę słyszenia czy poszukiwania tej drogi. Trzeba rozeznać. I jeśli wierzysz, że rozeznałaś, to musisz spotkać szczęście tutaj, na tej ziemi, nie mówiąc już o przyszłym życiu. Ja miałem wielkie szczęście spotykać genialnych księży i w ogóle świetnych ludzi, którzy mi na tej drodze pomagali. I może dlatego mniej boleśnie przeszedłem przez różne meandry.

Posługa diakonów to w Polsce wciąż jeszcze coś nowego – jest was tylko trzech. Świeccy mogą w różny sposób reagować, zwłaszcza ludzie starsi…

Nie jestem zbyt dobrym przykładem, bo mnie ludzie dobrze znają w mojej parafii, mieszkam tu dwadzieścia parę lat. Widzą mnie od lat przy ołtarzu. Ale są oczywiście tacy, którzy nie podejdą do diakona, tylko wybiorą księdza. Oni nie rozumieją, że moja osoba nie ma żadnego znaczenia.

Co mówi Kościół nam, świeckim, przez to wydarzenie, które stało się Twoim udziałem?

Ksiądz arcybiskup pod koniec Mszy Świętej powiedział, że to jest pewien znak zaangażowania i zaufania dla ludzi świeckich w Kościele. Diakon zostaje przecież w swoim domu, w pracy, jest wśród ludzi. To pokazuje, że Kościół to nie tylko „hierarchia” oddalona od ludzi daleko na plebanii, w domach biskupich czy kuriach, ale jest dla wszystkich, którzy normalnie żyją. Ja na przykład nie przestałem z dnia na dzień robić grilla z kiełbaską przy piwku.

Czego Ci można życzyć? Żeby było tak, jak jest?

Naprawdę nie mam pojęcia. Niedawno zdałem sobie sprawę, że właściwie spokojnie mogę umrzeć. Przy sakramencie małżeństwa ślubujesz małżonce, że będziesz z nią do śmierci. W sakramencie święceń tego nie ma – jesteś wyświęcony na zawsze. Po śmierci – Pan Jezus powiedział – nie będą się żenili, nie będą za mąż wychodziły. Nigdy Kościół nie mówił o tym, że po śmierci nie będzie duchownych i świeckich. Oczywiście wiadomo, że my tego nie ogarniamy, tylko sobie wyobrażamy, ale święcenia są jak chrzest. Na wieki wieków, bez daty ważności.

Bardzo dziękuję za rozmowę.



Bogdan Sadowski - diakon stały, dziennikarz; przez wiele lat pracował w TVP i TV Puls, obecnie pracuje w Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie. Ma żonę i dwoje dzieci.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...