Bywa tak, że ci, którzy mówią, że w złego ducha nie wierzą, mają rację. Po pierwsze, warto zauważyć, że w sensie ścisłym wierzyć można w Boga i w Jego działanie w świecie, a nie w szatana.
Literackie inspiracje demonologiczne
Poza Biblią ciekawych intuicji na temat natury i działania szatana możemy szukać nie tylko w apokryfach i legendach, ale także w powieściach. Jedną z nich jest „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa, która – moim zdaniem – pod żartobliwą, a dla niektórych nawet satanistyczną, formą skrywa inspirującą teologię i demonologię. Bułhakowskiemu szatanowi, profesorowi Wolandowi, towarzyszy dziwaczna świta, tłumacz i cyrkowiec Korowiow-Fagot, kot Behemot oraz niejaki Azazello. Ich styl bycia oraz wygląd dobrze ilustrują prawdę, że diabeł to „wielki przedrzeźniacz” i znudzony cynik, czy też – jak mówili ojcowie Kościoła – simia Dei, czyli złośliwa małpa szyderczo naśladująca Boga i Jego dzieła. Wygląda na to, że demony świetnie się w Moskwie bawią. Kiedy jednak na końcu powieści opadają z nich ziemskie maski, okazują się smutnymi, osamotnionymi istotami. Woland wyznaje: Sam, sam, ja zawsze jestem sam[[2]. Zły duch jest niezdolny do wejścia w rzeczywiste relacje z kimś drugim, a zatem nie ma tego, co wydaje się istotą bytu osobowego. Dlatego kard. Ratzinger mógł stwierdzić: Jeśli stawia się pytanie, czy diabeł jest osobą, należałoby słusznie odpowiedzieć, że jest on nie-osobą, rozpadem, rozkładem istoty osoby[[3].
Słowo „diabeł” (gr. diabolos) znaczy m.in. „oskarżyciel”. Bułhakowskie diabły bezlitośnie, choć bez specjalnego okrucieństwa, demaskują słabości mieszkańców Moskwy: W ogóle oni w ostatnim czasie paskudnie się świnią. Piją, wykorzystując swoje stanowisko śpią z kobietami, ni cholery nie robią, zresztą nawet nie mogą nic robić, bo nie mają zielonego pojęcia o tym, co do nich należy[4]. Można by nawet pomyśleć, że demony dbają o moralność i oczyszczają różne struktury z krętaczy i szubrawców. Nie chodzi tu jednak o pomoc człowiekowi w byciu lepszym, ale o pokazanie, jak marną jest on istotą. I nawet gdy szatan wydaje się mieć zrozumienie dla ludzkiej słabości, to jest ono pełne drwiny i pogardy: Ludzie są tylko ludźmi – zauważa Woland. – Lubią pieniądze, ale przecież tak było zawsze. (…) W zasadzie są jacy byli, tylko problem mieszkaniowy ma na nich zgubny wpływ[5].
Również w Biblii diabeł jest tym, który oskarża człowieka, jakby chciał udowodnić Bogu, że stworzenie takiej istoty było błędem. W Księdze Hioba szatan rozmawia z Bogiem i stara się Go przekonać, że Hiob jest tylko pozornie osobą prawą: Wyciągnij, proszę rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył (1,11). Szatan często mówi prawdę w tym sensie, że podaje fakty, ale robi to w taki sposób, że zastawia na człowieka pułapkę. Trzeba mieć doprawdy diabelską inteligencję, by w ten sposób operować prawdą, by ostatecznie kogoś oszukać. Ta technika manipulacji pozwala wykazać – co w „Mistrzu i Małgorzacie” widać doskonale – że odpowiedzialność nie spada na manipulatora, ale na zwiedzionego człowieka, która ma to, czego chciał. Tego rodzaju mechanizm doskonale pokazuje film „Adwokat diabła”.
Lektura historii o Wolandzie i jego świcie daje impuls do innego spojrzenia na prawdę o piekle. Przyjęło się myśleć, że piekło to stan, w którym złe duchy dręczą bez końca potępionych. Głównymi winowajcami takiego stanu naszej wyobraźni są malarze oraz ich obrazy, jak np. skądinąd fascynujące piekło muzyczne Boscha. W „Mistrzu i Małgorzacie” szatan zabiera tytułowych bohaterów do siebie i obdarza ich spokojem. Nie znaczy to jednak, że daje im wieczne szczęście, ale jedynie uwalnia ich od ziemskiego cierpienia. Kraina, do której Woland doprowadza Mistrza i Małgorzatę, przypomina piękny i dostojny cmentarz. Doskonale ujął to reżyser Władimir Bortko w ekranizacji powieści. Mistrz i Małgorzata, ubrani na czarno, spacerują po pięknym, ale jakby nierealnym, spowitym mgłą parku. Są spokojni, ale nie widać, by byli szczęśliwi. Dlaczego nie wyobrażać sobie życia bez Boga w taki właśnie sposób – nie jako stan wymyślanych przez diabłów tortur, ale jako stan bez Bożego światła, Bożej uczty, za to z martwym spokojem. Bóg daje niewypowiedziane szczęście, ale nie zsyła sztucznych, wieczystych mąk na ludzi, którzy Go odrzucili. Brak zbawienia to być może brak świadomości, jakie szczęście się straciło odrzucając Boga.
O istnieniu i działaniu szatana warto pamiętać. Nie ma żadnego racjonalnego powodu, by upierać się – wbrew nauczaniu Kościoła – że nie mogą istnieć złe duchy, skoro istnieją duchy dobre. Pamiętajmy jednak, że chrześcijaństwo jest Dobrą Nowiną o Bogu, który jest miłością, a przepowiadanie Ewangelii nie polega na straszeniu mocami piekielnymi. Szatan jest wynikiem ryzyka, jakie podjął Bóg, stwarzając istoty wolne, które są zdolne do miłości, ale mogą też powiedzieć Stwórcy „nie”. Alternatywą byłoby niestwarzanie wolności albo takie ingerowanie Boskiej Wszechmocy, które praktycznie tę wolność by zlikwidowało, czyniąc z bytów osobowych lalki w dłoniach Wielkiego Lalkarza. Ale Bóg jest Miłością, a nie Lalkarzem. Tym ostatnim próbuje być szatan.
Dariusz Kowalczyk SJ, ur. 1963, dr teologii dogmatycznej, wykładowca na Papieskim Wydziale Teologicznym, sekcja „Bobolanum” w Warszawie i na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.