Już pierwsze oszczerstwo omal nie zrujnowało mu życia. Miał piętnaście lat i marzył, by wstąpić do zakonu. Ktoś przysłał anonim, że pobożny ministrant i kandydat na księdza uprawiał miłość z córką zawiadowcy stacji. Proboszcz nie dopuścił go do ołtarza i zagroził, że nie wystawi opinii koniecznej do przyjęcia do nowicjatu. Dopiero po kilku dniach kłamstwo zostało zdemaskowane, oszczerca ujawniony, a ofiara przywrócona do łask. Niewiele brakowało, a nie byłoby najbardziej znanego świętego dwudziestego wieku.
Każdy, kto zna biografię Ojca Pio, wie, że całe jego życie było nieustannym zmaganiem się z kłamstwem, plotką i pomówieniem. Pogłoski o tym, co dzieje się w San Giovanni Rotondo, rozchodziły się po kraju lotem błyskawicy. A wiadomo, że z plotką jest tak, jak z fałszywymi pieniędzmi: porządni ludzie ich nie produkują, a tylko przekazują dalej. Oczywiście porządnych ludzi w Kościele i zakonie nigdy nie brakowało…
Walka z ciemnotą i oszustwem
Pierwszą falę oszczerstw wobec Stygmatyka zapoczątkowali księża z San Giovanni Rotondo. Proboszcz, kanonik Giuseppe Prencipe i ekonom parafii, kanonik Domenico Palladino, oburzeni rozwojem sytuacji w klasztorze kapucynów, zorganizowali prawdziwy front walki z „ciemnotą i oszustwem”. Jak wynika z dokumentów i zeznań świadków zebranych na diecezjalnym etapie procesu beatyfikacyjnego, wiele donosów na Ojca Pio słanych do kurii biskupiej, generała zakonu i Stolicy Apostolskiej było autorstwa tych dwóch księży, a duża część pozostałych również powstała z ich inspiracji. Mieli zresztą mocnego sojusznika w osobie biskupa Gagliardiego, który domagał się od swoich księży zdecydowanej postawy w demaskowaniu zła, jakie z klasztoru w San Giovanni Rotondo rozlewało się po jego diecezji i całych Włoszech. Konflikt narastał. I o ile na początku można jeszcze było doszukiwać się jego przyczyn we wzajemnym niezrozumieniu czy nadgorliwości w pełnieniu urzędu, o tyle z czasem zatarg przybrał charakter ewidentnej walki o wpływy – o to, kto ma wpływać na religijność wiernych, i o to, do kogo mają wpływać ofiarowane przez wiernych sumy…
W każdej plotce jest ziarno prawdy – mówi przysłowie. Plotki o Ojcu Pio, nawet te w najbrzydszy sposób szkalujące jego dobre imię też opierały się na faktach. Ksiądz Palladino w zeznaniu złożonym w 1921 roku przed biskupem Rossim, wysłannikiem Świętego Oficjum, opisał dwa wydarzenia, które w tym czasie miały miejsce w San Giovanni Rotondo. Ktoś doniósł mu, że Ojciec Pio, wówczas trzydziestoletni zakonnik od niedawna mieszkający w tamtejszym klasztorze, przebywał w rozmównicy sam na sam z młodą nauczycielką szkoły podstawowej.
Z kolei ktoś inny opowiadał, że w czasie epidemii grypy „hiszpanki” pobożne kobiety przychodziły do klasztoru pod pretekstem opieki nad złożonym gorączką Ojcem Pio i dotykały jego stygmatów.
Tyle faktów, zeznanych pod przysięgą. I tyle ziarna prawdy. Wspomniane wydarzenia stały się bowiem dla księdza Palladina materiałem niezwykle inspirującym, skoro w kazaniach do wiernych mówił już o „burdelu zrobionym przez kapucynów w kościele”, a samego Ojca Pio nazywał syfilitykiem, strasząc wszystkich, którzy całowali go w rękę, zarażeniem chorobą weneryczną.
Jakże niewinna wobec tych słów wydaje się plotka rozpuszczana przez biskupa Gagliardiego, który sam i bez uprzedzenia wszedł do celi Ojca Pio i „na własne oczy widział”, jak zakonnik pudrował się i perfumował. Biskup, owszem, klasztor wizytował i z Ojcem Pio, podobnie jak i z innymi zakonnikami, się spotkał. Jednak w to, że sam jak palec wędrował po klasztornych korytarzach i zaglądał do pokoi, nie uwierzy nikt, kto choć raz był świadkiem biskupiej wizytacji. A jednak plotka znalazła wielu zwolenników, zwłaszcza wśród tych, którzy potrzebowali zwykłego wytłumaczenia niezwykłego zapachu wydobywającego się ze stygmatów Ojca Pio.
Pełną listę mniej lub bardziej wyssanych z palca zarzutów pod adresem Ojca Pio zebrał w 1925 roku w niewielkiej książeczce inny ksiądz z San Giovanni Rotondo, Giuseppe Miscio. Opisał nie tylko niemoralne życie Stygmatyka, ale i ogromne bogactwa, jakich kapucyni dorobili się na handlu „relikwiami” i „cudami”. O samym Ojcu Pio napisał, że był człowiekiem chorym i nierozgarniętym, manipulowanym przez pazernych współbraci, a w dodatku pyszałkiem wynoszącym się ponad innych księży i otoczonym wianuszkiem fanatycznych wielbicielek.
Tym razem w obronie zakonników stanął szczególny czciciel Ojca Pio – mistrz szantażu i intrygi, Emanuel Brunatto, który nawrócił się już na dobrą drogę, ale starego fachu nie zapomniał. W walce z nim ksiądz Miscio nie miał żadnych szans – skazany w procesie sądowym, musiał odwołać wszystkie zarzuty, przyznając, że „opierał się na informacjach niesprawdzonych i kłamliwych”. Dodajmy, że również ks. Palladino przyznał – już po śmierci Ojca Pio – że nieprawdziwe informacje o zakonniku rozpowiadał na polecenie swego przełożonego, biskupa Gagliardiego. A gdy opuszczony przez wszystkich spędzał ostatnie dni życia w Domu Ulgi w Cierpieniu – szpitalu wybudowanym przez Stygmatyka – wyznał ojcu Albertowi d’Apolito, swemu wychowankowi: „Teraz uznaję mój grzech i krzywdę, jaką wyrządziłem Ojcu Pio. Ufam w Boże miłosierdzie, codziennie błagam o przebaczenie Jezusa i Ojca Pio. Codziennie proszę go o wstawiennictwo za mną”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.