19 kwietnia 2010 r. w redakcji „Niedzieli” odbyła się debata na temat katastrofy smoleńskiej i jej wpływu na życie narodu. Prezentujemy skrót tej rozmowy, która być może zainspiruje także Czytelników do podzielenia się swoimi przemyśleniami
M. K.: – Ksiądz Infułat wywołał temat poziomu debaty publicznej i sposobu pokazywania jej przez media. Każdy powinien się zastanowić, co może zmienić w swoim życiu w tej sferze. Nasuwa mi się taka propozycja. Otóż media pokazują to, co ludzie chcą oglądać. Może powinniśmy się zastanowić, dlaczego tak dużą oglądalność w telewizji mają programy prześmiewcze. Oglądalność nakręca koniunkturę, tworzy pewien styl, w jakim kreuje się polityków. Zaczynając od siebie, powinniśmy się zastanowić, czy przypadkiem nie szukamy taniej sensacji, wyśmiania, łatwej krytyki bez zrozumienia istoty rzeczy. Niektórzy mówią: „To nie był mój prezydent, ale gdybym te programy oglądał wcześniej, to byłbym dumny, że mam takiego prezydenta”. Każdy więc w swoim życiu na pewno ma coś do naprawienia i powinno go to zmusić do refleksji.
KS. Ł. J.: – Jadąc samochodem, widziałem, że naprzeciwko mnie jedzie TIR z wielką prędkością. Pomyślałem, że oprócz tych wszystkich spraw, które Ksiądz Infułat przedstawił na początku, śmierć, która nabrała charakteru globalnego – nagła, bezsensowna, masowa – powinna nas wszystkich nauczyć szacunku do życia.
KS. M. F.: – Wracając do roli mediów przed smoleńską tragedią, trzeba raz jeszcze podkreślić, że była to polityka wykorzystująca zapotrzebowanie społeczne. Świat polityki stał się częścią „rozrywki”, niejako igrzysk.
KS. J. M.: – Chciałbym tu przywołać jeszcze postać Prezydenta Kaczorowskiego. Dla większości z nas była to postać zupełnie nieznana. Ci, którzy kreują opinię publiczną, również nie mają zielonego pojęcia, że przez dziewięćdziesiąt lat żył człowiek, którego warto było pokazywać Polakom. A oni go nie ukazywali. Dopiero po jego śmierci pokazują, jakim był wspaniałym człowiekiem i kontynuatorem tego wszystkiego, co było w II Rzeczypospolitej najlepsze.
KS. I. S.: – Pojawił się też pewien problem tego, co dziś ukazuje się w niektórych mediach. Jest np. tekst pewnej polskiej feministki, która stawia zarzut, że Kościół był zbyt obecny w tych smutnych wydarzeniach. Myślę, że na tle tego, co się stało, warto zastanowić się także, czym jest Kościół, jaka jest jego rola i jakie miejsce zajmuje w życiu narodu i jednostki. Jak Kościół, ze swoją Ewangelią i ze swoim sposobem życia liturgicznego – jak on jest potrzebny człowiekowi. W tym trudnym czasie krzyż nie przeszkadzał przecież nawet takim stacjom, które kiedy indziej opowiadały się przeciw krzyżowi, widoczny był na ekranie i cały czas pokazywany, i nikogo nie raził. Był potrzebny i redaktorom, i narodowi, i wszystkim, którzy patrzyli w obraz telewizyjny. Dostrzeżono nawet krzyż, jaki ukazał się nad Smoleńskiem, gdy rozbił się nasz samolot. A więc refleksja nad miejscem krzyża, miejscem Kościoła, który jest katalizatorem prawdy i pewnej równowagi jednostki, ale i życia społecznego, życia politycznego, życia publicznego i pewnie życia całego świata.
Przyjście Kościoła z Ewangelią, z myślą o Zmartwychwstaniu, z tym „alleluja”, które niesamowicie w tym wszystkim wybrzmiewało, to nie jest hegemonizm Kościoła, to przyjście ojcowskie – a więc rodzinne – do tej rodziny zwyczajnej, ludzkiej, ale i do rodziny narodowej. To powinno być zauważone przez nas wszystkich. Poza tym Kościół także podpowiada nam rachunek sumienia z cynizmu i zakłamania w naszym życiu. Jeżeli mówimy o mediach, które bardzo zaszkodziły i prezydenturze Lecha Kaczyńskiego, i Polsce, to uczyniły to właśnie przez swój cynizm i przewrotność. Dzisiaj ten rachunek sumienia musi zaowocować walką z tym, co złe, i walką o prawdę w życiu jednostki i społeczeństwa. Ale jak ostatecznie ma wyglądać ten nasz rachunek sumienia...
KS. K. S.: – Sądzę, że na taki rachunek sumienia będziemy się dopiero zdobywać. Trzeba zastanowić się, które pytania powinniśmy sobie zadać śmiało, odważnie, a następnie stanąć w obliczu prawdy o sobie, o naszym społeczeństwie, nazwać po imieniu nasze grzechy, wyznać je, uderzyć się w pierś i prosić Boga i bliźnich o przebaczenie.
A. C.: – W tym rachunku sumienia widzę miejsce na przyznanie się do naszych grzechów publicznych. Bo czekają nas w tym roku wybory do ważnych instytucji. Jakich będziemy wybierać ludzi, jak będziemy na nich patrzeć? Ta śmierć dała nam przykład, że powinniśmy patrzeć na tych kandydatów głęboko, dowiadywać się, dopytywać, jacy są naprawdę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.