Rozmowa z ks. Krzysztofem Kowalem, proboszczem parafii pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus, Doktora Kościoła w Pietropawłowsku Kamczackim na Kamczatce.
W mojej parafii na Kamczatce prowadzimy z ks. Janem katechezę, wyjaśniamy prawdy wiary, czytamy z ludźmi Pismo Święte. Wolę mówić tam, do tej garstki zapaleńców, którzy tak mocno przeżywają swoją wiarę, niż tu, w Polsce. Dlatego, że przyjmowanie Boga od strony młodszego syna, tego świeżo powracającego po latach z tułaczki, jest głębsze niż tego starszego, leniwego, czasem niewolniczo odrabiającego pańszczyznę religijną katolika, który często traktuje wiarę nie jako spotkanie z Bogiem, a jedynie tradycję; któremu brakuje entuzjazmu, radości wewnętrznej. Są oczywiście reguły, zasady, przykazania, ale wydaje się, że nieco za mało tam życia, odczucia Bożej miłości.
W czasie któregoś ze spotkań z narkomanami omawialiśmy Ewangelię o uzdrowieniu paralityka przyniesionego przez cztery osoby przed Jezusa. Staram się obrazowo wyjaśniać im daną perykopę, zatem poprosiłem, by czterech mężczyzn wniosło przez okno na pierwsze piętro sparaliżowaną osobę. Wybrali młodą dziewczynę, narkomankę, która przyszła niedawno. Wybrali ją, bo była najlżejsza – nie dlatego oczywiście, że była najbardziej sparaliżowana grzechem. Wnieśli ją na to pierwsze piętro. Ileż przeżyć towarzyszyło tej scenie. Gdy patrzyłem na tę dziewczynę, widziałem ogromne wzruszenie. W jej oczach widziałem pragnienie, by usłyszeć: „Odpuszczają ci się twoje grzechy” i „bądź uzdrowiona”. Widzę w niej przemianę. Widzę radość tych czterech, którzy ją przynieśli. Ich moc wiary jest o wiele większa, dlatego Jezus powiedział, że grzesznicy wyprzedzają nas do Królestwa Bożego, gdyż doświadczyli większej miłości przebaczającej i są bardziej wdzięczni.
Proszę o komentarz do pewnej myśli: bycie grzesznikiem to szansa, by poznać Boga, poznać Go przez Jego przebaczającą miłość; szansa bycia grzesznikiem to szansa przyjęcia daru miłości i ostatecznie szansa, by bardzo kochać.
Zgadzam się z tym w stu procentach. Dodam tylko, że radość, jaka towarzyszy jednej spowiedzi człowieka, który się nie spowiadał nigdy, a którego kiedyś tam w dzieciństwie ochrzczono, daje mi „napęd na cały rok”. Czasem koledzy z Polski śmieją się: Co ty tam robisz na tej Kamczatce? Odpowiadam: Jestem. A oni na to: To bez sensu, u nas w ciągu jednych rekolekcji wyspowiadasz tyle osób, co tam przez cały rok. Ale ja mam świadomość, że „polskie spowiedzi” to często wytarcie kurzu z parapetu, tymczasem spowiedzi na Kamczatce to otworzenie drzwi Chrystusowi na oścież, by wymiótł grzechy np. ostatnich czterdziestu lat; to remont całego mieszkania.
Czego czytelnicy „Głosu Karmelu” mogą wam życzyć i jak można wam pomóc?
Chciałbym, byście nam życzyli na kolanach, to znaczy modlili się za nas. Kościół jest misyjny. Jeśli tutaj, w Polsce, Kościół nie żyje misją, to obumiera. Módlcie się zatem, by rozmowy z księżmi biskupami doprowadziły do tego, aby przyjechali do nas kolejni kapłani. Życzcie nam, byśmy w trudnościach zawsze potrafili dostrzec wolę Bożą. I ostatnie życzenie: życzcie sobie pojechać na Kamczatkę. Zobaczycie, jak zmieni to wam spojrzenie na świat i na wasze problemy.
Życzę każdemu kapłanowi, by na kilka lat wyjechał na misje, dokądkolwiek, niekoniecznie na Kamczatkę. Jeśli po tym czasie wróci normalny, będzie normalniejszy niż przed wyjazdem. Będzie potrafił szanować człowieka, wyrwie się z rutyny.
Jak można nam pomóc? Duchowo i materialnie, przy czym gdyby miała to być pomoc materialna, to od razu mówię, że jest ona mało owocna bez modlitwy. Można też oczywiście przyjechać do nas np. na miesiąc i pomóc fizycznie. W minionym roku w jednym czasie było nawet dwunastu wolontariuszy, którzy przyjechali na miesiąc, by fizycznie popracować. Zatem kolejność pomocy jest taka: najpierw modlitwą, jeśli można – to materialnie, a gdy ktoś odczuje pragnienie wyjazdu jako wolontariusz, to też chętnie zapraszamy.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
o. Krzysztof Górski OCD
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.