Za sprawiedliwość tego świata odpowiada nie tylko Pan Bóg, ale także my. W naszej mikroskali, tam, gdzie funkcjonujemy, sprawiedliwość i niesprawiedliwość zaczynają się w domu, w szkole, w pracy. To my wiemy, kto ściągał, kto donosił, kto się podlizywał, kto tak naprawdę zrobił bałagan w pokoju, i to my tworzymy mechanizmy, w których nasze poczucie i doświadczenie sprawiedliwości są blisko lub daleko od siebie.
A. R.: Społeczeństwo kształtuje nasze poczucie sprawiedliwości.
B. F.-R.: Nie do końca.
A. R.: Ukazuje jednak możliwość odróżniania dobra od zła w zależności od kontekstu, w jakim jesteśmy.
B. F.-R.: Socjolog rzeczywiście analizuje społeczne mechanizmy kształtowania poczucia dobra i zła oraz dostrzega różnice między kulturami i społeczeństwami. Ale to nie oznacza, że byt kształtuje świadomość. Pytanie o kierunek zależności to także przedmiot odwiecznego sporu. Przypomnijmy marksizm i leninizm, twierdzące, że „byt określa świadomość”, a umysł to „wyższa forma istnienia białka”. Wolność pozwala na udzielenie innej odpowiedzi na to pytanie, a nawet na uchylenie się od odpowiedzi. Ja nie mam cienia wątpliwości, że na początku było Słowo, i to nie jest dla mnie tylko kwestia chrześcijaństwa i wiary, do czego, Bogu dzięki (!), mam wreszcie prawo. Jest to także kwestia wyboru socjologicznej tradycji Maxa Webera. Mam nadzieję, że za to nie wyrzuca się dzisiaj z nauki i nie odbiera prawa do uprawiania socjologii. Weberowska koncepcja źródeł kapitalizmu odwołuje się do etosu protestanckiego (purytańskiego), czyli powściągliwości i ascezy, które przyczyniły się do kumulacji kapitału, a więc do rozwoju kapitalizmu. Obecny kryzys przypomina, jak bardzo Max Weber w kwestii źródeł kapitalizmu miał rację.
O. A.: Może dlatego tak mało sprawiedliwości wokół nas, ponieważ ona zmusza do wysiłku podejmowania wyborów i działań wbrew temu, co w otaczającym nas świecie opisywane jest jako godne pożądania. Sprawiedliwość w niesprawiedliwym świecie wymaga ciągłego sprzeciwu i niezgody, nawet za cenę indywidualnych kosztów.
B. F.-R.: Wiem, że sprawiedliwość jest trudna. Skala trudności wynika z faktu, że sprawiedliwość to jest reakcja na coś, co już się stało. Na przestępstwo, zbrodnię, na ludzką krzywdę, czyż nie tak? Powiem to tak, górnicy zginęli w kopalni i już ich nie ma, żyją osoby jakoś za to odpowiedzialne. Wypadek samochodowy – ktoś zginął, bo ktoś prowadził po lampce wina. W tym momencie trzeba sobie otwarcie powiedzieć, sprawiedliwość staje się „w pewnym sensie” źródłem „następnego cierpienia”, bo trzeba osądzić ojca, który jest dyrektorem kopalni, czy kierowcę, który był bratem ofiary. Jest w nas coś ludzkiego i musimy mieć tego świadomość, że czasem mówimy sobie: stało się i nikt już im życia nie wróci. Tymczasem sprawiedliwość wymaga, by sprawca cierpienia innych nie tylko pokutował „duchowo”, lecz poniósł karę. Warto – w imię dobra wspólnoty, nawet za taką cenę – czynić sprawiedliwość. Jesteśmy ograniczeni miłosierdziem, niewiedzą, wątpliwościami, ale to nie oznacza prawa do zaniechania sprawiedliwości.
O. A.: Coraz bardziej niepokoi to, że niesprawiedliwość traktowana jest jak dobro, które warto nabyć, i to za niewielką stawkę. Postępowanie niesprawiedliwe potrzebuje uzasadnienia: jeśli człowiek sam siebie przekona, że warto było, wówczas trudniej mu o wyrzuty sumienia. Ponieważ musi być spójny w działaniu – częściej będzie wybierał niesprawiedliwość.
B. F.-R.: To działa tak, jak pokazały eksperymenty badające dysonans poznawczy Leona Festingera. Dobiera się studentów, o których wiadomo, że są przeciwnikami marihuany, którzy uważają, że nie jest to substancja obojętna, i płaci im się za to, żeby na spotkaniu z młodzieżą powiedzieli, że palenie marihuany nie szkodzi. Eksperyment polega na tym, że jednym się płaci za to 1 dolara, a innym 20. Po jakimś czasie sprawdzamy, czy zmieniły się poglądy uczestników eksperymentu na temat marihuany. Okazuje się, że ci, którym zapłacono 20 dolarów, dalej uważają, że marihuana jest złem. Ale inni, którym zapłacono tylko 1 dolara, zmienili poglądy, uważają, że z tą marihuaną to nie do końca wszystko jest jasne. Dlaczego? Dlatego, że dysonans poznawczy, czyli takie szczególne napięcie, to wynik współwystępowania sprzecznych komunikatów, np. jestem moralny i uczciwy, ale powiedziałem coś, co uważam za niesłuszne. Jeśli dali mi za to 20 dolarów, to zostaję przy swoich poglądach, tłumacząc sobie – to był eksperyment, dali mi 20 dolarów, nie zrobiłem nic złego i dysonans jest wyrównany. Ten, kto dostał tylko dolara, konstatuje – ja, uczciwy i moralny człowiek mówiłem takie rzeczy za jednego dolara; niemożliwe, coś w tej marihuanie musi być dobrego, lepiej zmienić pogląd, niż naruszyć dobre mniemanie o sobie. To jest wiedza o człowieku, której dostarcza psychologia społeczna. Nie jest to żadna szczególna „dusza polska”, czy gen polski, to cecha ludzi na całym świecie, po prostu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.