Pożegnanie z Adamem i Ewą

Tygodnik Powszechny 27/2010 Tygodnik Powszechny 27/2010

Grzech pierworodny nie jest skutkiem wolnej decyzji człowieka wspomaganej podszeptem tajemniczej przebiegłej istoty. Jest rezultatem ślepego ewolucyjnego rozwoju naszego gatunku. Czy taki pogląd jest do przyjęcia przez teologię?


Jak można wyobrazić sobie moment pojawienia się człowieka? Był to raczej proces, który rozwijał się na przestrzeni dziesiątek, a może setek tysięcy lat i najprawdopodobniej w izolowanej przez środowisko grupie odpowiednio zdolnych naczelnych. Jedno możemy powiedzieć z dużym przekonaniem: hominizacja związana jest z pojawieniem się sumienia. Co spowodowało, że w świecie do tej pory zwierzęcym stopniowo zaczęły pojawiać się myśli: „mogę, nie muszę”, „powinienem” oraz „warto, pomimo wszystko” (najpierw zapewne tylko w odniesieniu do członków własnej grupy)?

Amerykański neurolog Antonio Damasio, twórca nowoczesnego modelu funkcjonowania uczuć, zauważa, że pojawienie się w trakcie ewolucji zdolności do współpracy opierające się na uczuciach społecznych dawało jednostkom większe korzyści, zatem było preferowane przez dobór naturalny. Wśród współczesnych małp można obserwować silnie altruistyczne zachowania. Badane rezusy potrafiły nie jeść kilka dni, jeśli otrzymanie jedzenia wiązało się z porażeniem prądem innej małpy. Taki altruizm pojawiał się zwłaszcza wtedy, gdy rażona prądem małpa była znana badanemu osobnikowi albo też on sam wcześniej doświadczył takiego cierpienia („W poszukiwaniu Spinozy”, 2005). Oczywiście prosta empatia i altruizm to dopiero zaczątki życia moralnego.

Wymownym świadectwem istnienia wśród hominidów silnych więzi społecznych są fragmenty jednego ze szkieletów odnalezione nad jeziorem Turkana w Kenii. Szkielet należał do dorosłej kobiety homo erectus żyjącej 1,5 miliona lat temu. Jej kości nóg posiadają narośla świadczące, że kobieta chorowała na hiperwitaminozę A (przedawkowanie witaminy A związane – jak się można domyślać – ze spożywaniem zbyt dużej ilości zwierzęcej wątroby). Patolodzy twierdzą, że owa przedstawicielka naszych praprzodków, zanim zmarła, przez wiele miesięcy nie mogła się poruszać i wymagała intensywnej opieki (Robin McKie „Małpolud. Opowieść o ewolucji człowieka”; 2001). Można sobie wyobrazić, jak wyrafinowana musiała być to opieka, skoro warunki na ówczesnej afrykańskiej sawannie wśród polujących drapieżników zapewne nie należały do sielankowych.

Świat obiektywnych wartości moralnych jest niezależny od ewolucji biologicznej i od tego, w jaki sposób człowiek do niego dotarł. Mózg naszego zwierzęcego przodka musiał na tyle się rozwinąć, by zacząć dostrzegać obiektywne wartości i nimi żyć. Zwierzę dojrzało do świata ducha – stało się człowiekiem.

Od strony biologicznej każda genetycznie nowa cecha mózgu warunkująca nowe zachowanie czy nowe możliwości zawsze służy biologicznej homeostazie czy – jak mówi Damasio – „przetrwaniu w dobrym samopoczuciu”. Służyły mu także zachowania moralne i odniesienie do świata wartości. Ale przy okazji ewolucyjnego rozwoju stając się ludźmi, zyskaliśmy nieskończenie więcej niż tylko sposób na nową homeostazę. Mówiąc metaforycznie, małpa, aby się podrapać, sięgnęła po diament i niespodziewanie odkryła dostęp do nieskończenie bogatszego świata – świata idei. W tej chwili żyje w obu światach: w świecie biologii, który stanowi fundament wszelkich aspiracji, i w świecie idei, do którego aspiruje.

Gadzie odruchy

Te aspiracje nie przebiegają bez zakłóceń. Wbrew temu, co mamy w zwyczaju bezmyślnie zakładać, nasze organizmy (w tym mózgi) nie powstawały na zasadzie z góry dopracowanego planu. Ewolucja działa po omacku – metodą chybił-trafił. W związku z tym nie wszystko do siebie dobrze pasuje i nie wszystko ze sobą zawsze precyzyjnie współpracuje. Na dźwiganie pewnych ewolucyjnych garbów jesteśmy skazani – to rzeczywistość nieodwracalna. Na przykład wyprzedzającym nas całe epoki na ewolucyjnej drodze rybom dwudysznym zawdzięczamy zagrażające zadławieniem krzyżowanie się naszego przełyku z tchawicą. Podobnie nasz układ kostny, nawet po paru milionach lat ewolucji wciąż nie poradził sobie wystarczająco z kaprysem wyprostowanej postawy ciała, co większość z nas już odczuwa bądź jeszcze odczuje w swoim życiu.

Nie inaczej jest z naszym mózgiem, który rozwijał się, tworząc nakładające się na siebie coraz bardziej wyrafinowane systemy sterowania naszym organizmem i zachowaniem. Damasio zauważa, że „w naszych mózgach wciąż istnieją mechanizmy zdolne reagować tak, jak to czyniły wieki temu w zupełnie innym kontekście”, co – jak się łatwo domyśleć – może być kłopotliwe. Zwłaszcza że owe odruchy (np. skłonność do dominacji czy uległości; rozpoznawanie wzorca swój–obcy; uruchamianie działania walka–ucieczka) kiedyś ratowały życie naszych zwierzęcych przodków i zdążyły się mocno ewolucyjnie utrwalić.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...