Pożegnanie z Adamem i Ewą

Tygodnik Powszechny 27/2010 Tygodnik Powszechny 27/2010

Grzech pierworodny nie jest skutkiem wolnej decyzji człowieka wspomaganej podszeptem tajemniczej przebiegłej istoty. Jest rezultatem ślepego ewolucyjnego rozwoju naszego gatunku. Czy taki pogląd jest do przyjęcia przez teologię?

 

Dogmat o grzechu pierworodnym należy do fundamentów wiary, gdyż jest jakby negatywem Dobrej Nowiny – to on uzasadnia potrzebę zbawienia. Ważne jest, by w nauczaniu Kościoła rozróżniać trzy kategorie – różne, choć powiązane przyczynowo i dlatego często ze sobą mylone: (1) upadek, czyli „grzech Adama” (określany w teologii także mianem „pierwszego grzechu”), który spowodował (2) trwały stan „utraty łaski pierwotnej świętości i sprawiedliwości”, nazywany niezbyt szczęśliwie grzechem pierworodnym (ściśle rzecz biorąc, grzech zawsze jest czynem, a nie stanem), który z kolei przejawia się w naszym życiu (3) dotkliwymi skutkami, m.in. skłonnością do zła moralnego. Idąc od tego, co jest najbliższe doświadczeniu życiowemu: nasz pociąg do zła moralnego domaga się wyjaśnienia. Kościół wskazuje na trwały grzeszny stan, w którym wszyscy tkwimy jakby z natury – to właśnie stwierdza dogmat o grzechu pierworodnym. Z kolei ten dziwny, przykry stan uzasadniany jest upadkiem opisanym w Biblii. Czy wiara w rzeczywiste zaistnienie takiego lub podobnego upadku w życiu naszych praprzodków jest zatem niezbędna do przyjęcia i zachowania dogmatu o grzechu pierworodnym? Nie jest to oczywiste.

Grzech zaniechania

Pytanie to staje się coraz bardziej aktualne wraz z rozwojem wiedzy na temat naturalnej historii świata. Jest nieprawdopodobne, by człowiek pojawił się w świecie zwierząt nagle – tak bardzo skokowe przejście ewolucyjne nie da się w świetle jej znanych dotychczas mechanizmów wytłumaczyć. Czy możliwe, by pojawiła się para istot (jeśli założymy stan pierwotnej sprawiedliwości, to owa para musiałaby być podobna w swej nieskazitelności do Maryi), których rodzeństwo i rodzice byliby zwierzętami?

By uniknąć podobnie kłopotliwych pytań, niemiecki filozof Robert Spaemann w artykule „Niektóre trudności, jakie sprawia nauka o grzechu pierworodnym” (opublikowanym we wspomnianej wyżej książce „Grzech pierworodny w nauczaniu Kościoła”) zaproponował nową interpretację. Jego zdaniem, ludzkość w swojej historii nie wykorzystała danej jej przez Boga szansy. W swojej naturalnej zwierzęcej gnuśności odrzuciła Boską propozycję nadprzyrodzonych darów. W istocie nigdy nie weszła do raju – z własnej winy. Grzech pierworodny to grzech zaniechania. Spaemann pisze, że gdyby ów potencjalnie zbawienny krok „był został uczyniony, przeniósłby ludzkość w zupełnie inny stan niż ten, w którym obecnie się znajdujemy”.

Moglibyśmy od razu zapytać: na jakiej zasadzie „przeniósłby”? Przy pomocy jakiego mechanizmu? W ramach ewolucji nie istnieje dziedziczenie cech czy stanów nabytych. Dziedziczymy genom wraz z nowymi mutacjami. Propozycję Spaemanna można by przedstawić w postaci rachunku strat i zysków. Odrzucając proponowany przez Boga nadprzyrodzony zysk, ludzkość pozostała z kapitałem wyjściowym. Dalej mamy tyle, ile mieliśmy, i dalej jesteśmy tam, gdzie byliśmy. Zatem nic nie stoi na przeszkodzie, by Bóg znowu zaproponował nam raj. Przecież nie jest pamiętliwy. Dlaczego miałby to uczynić tylko raz?

Chyba że odrzucenie Boskiej propozycji nie było dla nas czymś neutralnym. Staliśmy się bardziej odporni na łaskę. Ale znaczyłoby to, że bilans wcale nie jest zerowy, że jesteśmy na minusie. Być może, zgodnie z prawami rządzącymi zadłużeniem, z czasem się ono nawet powiększa. I tak interpretuje propozycję Spaemanna niemiecki teolog Gerhard Lohfink w książce „Maryja – nie bez Izraela. Nowe spojrzenie na naukę o Niepokalanym Poczęciu” (2010). Jego zdaniem grzech pierworodny polega na kumulowaniu się w historii coraz większej liczby małych „odrzuceń” aż do „sytuacji zguby”, w której dane jest nam żyć teraz. Lohfik pisze: „Kiedyś pierwsza wolność zaistniała jako czyn wynikający z rzeczywistej wolności. Kiedyś zaistniało pierwsze rozpoznanie. Kiedyś – pierwsze dobro w sensie moralnym. I kiedyś – pierwsze odrzucenie prawdy i dobra. Lecz jeśli odrzucenia te narastały, mnożyły się, łączyły się ze sobą, tworząc potencjał odrzucenia, to dotarliśmy do tego, czym jest grzech pierworodny”.

Tym samym powracamy do starych pytań: przy pomocy jakiego mechanizmu ewolucyjnego odrzucenia te narastały, mnożyły się, łączyły ze sobą? Można odnieść wrażenie, że zarówno Spaemann, jak i Lohfink antropomorfizują historię ludzkości: ludzkość jak dziecko rodzi się, rozwija, zaczyna psocić, staje się coraz bardziej krnąbrna, aż kończy jako wyrzutek. Jeśli jednak z czasem ludzkość coraz bardziej się psuła, byłoby to wyraźnie widoczne w historii.

Małpa i diament

Uwzględniając zdobycze wiedzy naukowej, można podać po części naturalistyczne wyjaśnienie naszej skłonności do zła moralnego. Wyjaśnienie to nie może być w pełni naturalistyczne, gdyż odwołując się do naturalnych procesów ewolucji biologicznej, musi uwzględniać także świat wartości moralnych. Czysty naturalizm nie jest do tego zdolny, gdyż odrzuca istnienie wymaganej przez moralność wolnej, samoświadomej woli jako ośrodka decyzji mającego realny wpływ na rzeczywistość.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...