Czy Argentynie nie zabrakło przypadkiem czegoś, co miały inne drużyny: mniejszej lub większej „osi klubowej”? Niemcy i Holendrzy mieli swoją „oś bayernowską”, Hiszpanie „oś barcelońską”, a Maradona zrezygnował z możliwej „osi mediolańskiej”...
No tak: brak Javiera Zanettiego to nie błąd, lecz zbrodnia; doprawdy trudno zrozumieć, jak mogło zabraknąć tego nadzwyczajnego obrońcy. Tam jest, zdaje się, jakiś osobisty problem z Maradoną.
Pański ojciec wyemigrował z Barcelony w trakcie wojny domowej, a Pan pomieszkuje między Meksykiem a Barceloną; jest Pan fanem meksykańskiej Nexaci, ale również Barçy, na której opiera się trzon reprezentacji Hiszpanii.
To, co pan mówi na temat tych „osi”, ma w sobie wiele prawdy: drużyna hiszpańska to w gruncie rzeczy Barcelona „o niskim nasileniu” (prawdziwa Barça jest od reprezentacji o wiele silniejsza, to jasne).
W jakimś sensie dzisiejsza Barcelona jest starą Holandią z lat 70.: drużyna Guardioli to dziedziczka dream-teamu Johana Cruyffa. W La Masía, gdzie szkoli się barcelońską młodzież, naucza się futbolu, jaki przyswojono sobie w czasach holenderskiego mistrza... To nie przypadek, że dwóch dzisiejszych reprezentantów Holandii, van Bommel i van Bronckhorst, grało w przeszłości w Barcelonie, tak jak wcześniej grali tam Kluivert, Koeman, Cocu, de Boer i wielu innych.
To ironia, że drużyną, która więcej zawdzięcza „pomarańczowym”, nie jest sama Holandia, ale... Hiszpania: Hiszpanie grali bardziej po „holendersku” niż Holendrzy. To powiedział zresztą sam Cruyff, który kibicował Hiszpanii, bo dla niego to właśnie była „prawdziwa” Holandia.
Przed rozpoczęciem Mistrzostw jednym z faworytów była właśnie Hiszpania; jednocześnie nie brakowało głosów, że Hiszpanie równie dobrze mogą podzielić „odwieczny” los Holendrów: drużyny, która już dawno powinna była sięgnąć po puchar, ale nigdy jej się to nie udało... W książce „Bóg jest okrągły” pisał Pan w odniesieniu do „tamtej” drużyny z lat 70., że Holandia zdobędzie Mistrzostwo „tylko wtedy, gdy przestanie być beztroska, zacznie doświadczać cierpień i przeciwności”; „obecna” Holandia nie tylko zamieniła „futbol totalny” na „totalną redukcję”, ale w sposób widoczny zaczęła cierpieć: wystarczyło spojrzeć na Arjena Robbena... Koniec końców mityczny los Holendrów podzielili sami Holendrzy.
No tak: reprezentacja Holandii to była drużyna bardzo ekonomiczna, praktyczna i mało efektowna. Ale trzeba też powiedzieć, że reprezentacja Hiszpanii nie zagrała na tym mundialu ani jednego naprawdę wielkiego meczu (no, może ten z Niemcami...). Przegrywała ze Szwajcarią, przestrzeliwała karne, zwycięstwa odniosła z wielkim wysiłkiem i jeśli już strzelała gole, to wygrywała różnicą jednej bramki, tak jak w finale, który przejdzie do historii jako „finał kopniaków”.
Pośród całej tej katastrofy, jaką był finał, należy się cieszyć, że zwyciężył ten, który więcej wniósł do niego piłkarsko. Brak było błysku, ale dla mnie zwycięstwo Hiszpanii to potwierdzenie barcelońskiego sposobu dominowania nad piłką: jaką rozkoszą było zobaczyć Casillasa unoszącego puchar w otoczeniu siedmiu barcelonistów... Hiszpanie zasłużyli na ten triumf; może nie finałem, ale z całą pewnością wkładem, jaki ich pokolenie wniosło do futbolu na przestrzeni ostatnich lat.
Rozmawiał Maciej Wiśniewski
JUAN VILLORO (ur. 1956 r. w mieście Meksyk) jest prozaikiem, dziennikarzem i tłumaczem. Jeden z najbardziej uznanych meksykańskich i latynoamerykańskich intelektualistów, wykładał literaturę na uniwersytetach UNAM w Mieście Meksyk, Yale, Bostonie i Pompeu Fabra w Barcelonie. Felietonista dzienników „Reforma” (Meksyk), „El Periódico de Catalunya” (Katalonia), „Mercurio” (Chile). Otrzymał Nagrodę IBBY („International Board on Books for the Young”) za powieść dla dzieci „El profesor Zíper y la fabulosa guitarra eléctrica” (1992), Nagrodę im. Xaviera Villaurrutii za zbiór opowiadań „La casa pierde” (1999), Nagrodę Mazatlán za zbiór esejów „Efectos personales” (2000), Nagrodę Herralde za powieść „El testigo” (2004), Międzynarodową Nagrodę im. Manuela Vázqueza Montalbána za zbiór kronik futbolowych „Dios es redondo” (2006), Nagrodę im. Antonina Artauda za zbiór opowiadań „Los culpables” (2007); jego reportaż „La alfombra roja. El imperio del narcoterrorismo” zdobył Międzynarodową Nagrodę Dziennikarską Króla Hiszpanii (2010). Przekładał na kastylijski m.in. Grahama Greene’a i Trumana Capote’a.