Od małżeństwa do rodziny

Cywilizacja 34/2010 Cywilizacja 34/2010

Domaganie się przez pary homoseksualne uznania ich związku za małżeństwo wraz z prawem adoptowania cudzych dzieci, czyli dzieci zrodzonych w małżeństwie zgodnym z naturą (bo innego nie ma) jest uzurpacją owocu. Pary homoseksualne żądają owocu, którego same, biorąc rzecz indywidualnie, nie chcą zrodzić.

 

Współcześnie to, co zgodne z naturą, a tym samym zgodne z naszą europejską tradycją, ujmuje się jako rzecz względną i konwencjonalną lub wręcz jako coś staroświeckiego, a więc jako coś, co nie nadąża za przemianami, które w sposób nieuchronny – tak się sądzi – muszą towarzyszyć człowiekowi. Dotyczy to także małżeństwa i rodziny[1].

W związku z tym lansuje się dziś pogląd, że małżeństwo to niekoniecznie związek mężczyzny i kobiety, lecz przede wszystkim „uznany prawnie związek seksualny dwojga dorosłych ludzi”. Ta nowa definicja małżeństwa przyjmuje każdą formę bycia razem – jako związku dwojga osób niezależnie od ich płci – za naturalną dla człowieka i tym samym zasługującą na aprobatę społeczną, co przy apoteozie pluralizmu (indywidualizmu) i tolerancji, opacznie pojmowanej jako relatywistyczna akceptacja czegokolwiek, prowadzi do całkowitego rozmycia fundamentów życia społecznego, a przecież tymi są małżeństwo i rodzina. Choć jest to oczywiste – zapytajmy, dlaczego małżeństwo zawarte pomiędzy mężczyzną i kobietą jest jedynie właściwą podstawą rodziny i jednocześnie podstawą życia społecznego?

Zanim przejdziemy do zasadniczego wątku artykułu, przypomnijmy, że natura ludzka jest zawsze naznaczona płciowością i że realizuje się w postaci męskiej bądź żeńskiej. Nie ma natury ludzkiej „w ogóle”, a wszelkie zawirowania, jakie niekiedy mają miejsce, są jakimś psychologicznym odejściem od tego, co naturalne. Człowiek jest zawsze człowiekiem-mężczyzną albo człowiekiem-kobietą i właśnie jako istota płciowa wchodzi w relacje z innymi ludźmi oraz uczestniczy w życiu społecznym. Płciowość przenika całego człowieka i ma odniesienie do wszystkiego, co go dotyczy. Właściwe rozumienie płciowości ma więc fundamentalne znaczenie dla pełnienia ról społecznych zawsze naznaczonych płciowością oraz dla zrozumienia faktu komplementarności, czyli uzupełniania się mężczyzny i kobiety w ich bytowości. Inaczej możemy powiedzieć, że warunkiem właściwego odczytania zadań wyznaczonych przez naturę i jej „piętna”, jakim jest płciowość, jest odkrycie swojej tożsamości przez kobietę i mężczyznę. Dodajmy jeszcze, że człowiek poprzez ciało – ciało określonej płci – wyraża siebie oraz komunikuje się z innymi ludźmi i dlatego musi szukać specyficznych sposobów porozumiewania się z drugim człowiekiem oraz specyficznych form działania, co ma kolosalne znaczenie dla jego bycia w małżeństwie i rodzinie, właśnie jako kobiety i mężczyzny oraz pełnienia wyznaczonych mu ról: żony, męża, matki, ojca[2].

Odnieśmy fakt zróżnicowania płciowego, które – pamiętajmy – jest z natury, do małżeństwa. Małżeństwo (łac. matrimonium) jako trwały i nierozerwalny związek mężczyzny i kobiety, a więc małżeństwo, które określa się dziś pejoratywnie mianem tradycyjnego (co zmienia jednocześnie sens słowa „tradycyjny”), jest jedynie właściwe dla człowieka, ponieważ jest ono służbą naturze ludzkiej. Oznacza to, że „wypływa” ono z natury i realizuje cele wyznaczone przez naturę. Pochodzenie małżeństwa od natury to przede wszystkim owoc naznaczenia jej płciowością oraz owoc naturalnej komplementarności płci na poziomie życia biologicznego, ale nie tylko. Człowiek jako istota rozumna odczytuje w takim małżeństwie najlepsze warunki realizowania dobra, a więc doskonalenia zarówno siebie wzajemnie jako małżonków, jak i zrodzonego potomstwa (pomocą jest tu zróżnicowanie płciowe). Realizowanie takiego dobra to jednocześnie realizowanie celów małżeństwa wyznaczonych przez naturę człowieka, którymi są: 1) zrodzenie i wychowanie potomstwa jako cel transcendentny, podejmowany przez małżonków ze względu na społeczność oraz 2) cel wewnętrzny małżeństwa, którym jest wzajemne wspomaganie się w doskonaleniu, co także ma wymiar społeczny. Realizowanie obu celów małżeństwa to po prostu doskonalenie życia: życia zrodzonego potomstwa i życia samych małżonków.

Odnotujmy jeszcze, że życie ludzkie przebiega w trzech płaszczyznach. Są nimi: 1) życie hic et nunc człowieka w porządku wegetatywnym, sensytywnym i osobowym; 2) życie indywidualne i społeczne; 3) życie doczesne i życie wieczne. Życie ludzkie rozpięte jest pomiędzy tymi płaszczyznami, a małżeństwo i jego owoc – rodzina stanowią społeczności postulowane przez naturę, w których człowiek może je zrealizować. Małżeństwo i rodzina są służebne wobec człowieka, a więc są środkiem i narzędziem w jego ręku, a nie celem jego życia. Celem bowiem życia każdego poszczególnego człowieka oraz celem życia społecznego, więc także małżeństwa i rodziny, jest urzeczywistnianie pełni doskonałości człowieka. Podkreślmy: życie każdemu człowiekowi jest zadane do realizacji i zawsze musi być ono doskonalone integralnie, ponieważ aktualizacji domaga się cała natura ludzka we wszystkich porządkach życia.  

Powyższe przypomnienie jest ważne, ponieważ dzisiaj traktuje się małżeństwo jako rzecz prywatną, czemu sprzyja powszechnie lansowany indywidualizm. Wmawia się człowiekowi, że „ma on prawo” układać sobie życie dowolnie, według własnego widzimisię. Odczytanie celów małżeństwa z natury ludzkiej pokazuje, że jest ono przede wszystkim rzeczą społeczną, ma służyć każdemu pojedynczemu człowiekowi i jego doskonaleniu, a jednocześnie – jako dobro wspólne – całej społeczności. Dotyczy to zarówno małżonków jako małżonków i małżonków jako rodziców oraz zrodzonego przez nich potomstwa. Podkreślmy – małżeństwo i rodzina to rzecz społeczna[3].

W tym miejscu odnieśmy się do żądania, by uznać związki homoseksualne jako małżeństwa alternatywne wobec heteroseksualnych. W ocenie należy zauważyć, iż więź łącząca parę ludzką utworzoną przez mężczyznę i kobietę, która jako para seksualna jest zdolna do przekazywania życia, jest naturalnym i koniecznym gwarantem istnienia społeczności ludzkiej. Jest to przyczyna, dla której żadne społeczeństwo zainteresowane swoją egzystencją i przetrwaniem nie może uznać relacji homoseksualnych jako równoważnych z relacjami heteroseksualnymi. Relacje homoseksualne są bowiem w swej istocie a-seksualne, ponieważ nie mają żadnego odniesienia do podstawowej funkcji płci, jaką jest przekazywanie życia. Takie związki nie są społecznotwórcze, są jedynie jakąś formą szukania doznań zmysłowych[4]. Ponadto związki homoseksualne ze względu na zakłócenie funkcji płci są związkami ułomnymi, bo bezpłodnymi. Podobnie, poza pożądaniem, relacja taka, jako osobowa miłość, jest zakłócona. Dotyczy to także ewentualnego „sztucznego” rodzicielstwa, które niesie ze sobą zachwianie naturalnych relacji rodzic-ojciec i rodzic-matka, co bardzo głęboko zmienia nie tylko psychiczny, ale i osobowy wymiar życia dziecka, bo zmienia cały kontekst wychowawczy rodziny. Dodajmy jeszcze, że współcześnie od seksu, czyli płci oderwano tzw. seksualność, tę zaś pojmuje się jako ślepą siłę, która może się rozmaicie skonkretyzować[5].

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...