Domaganie się przez pary homoseksualne uznania ich związku za małżeństwo wraz z prawem adoptowania cudzych dzieci, czyli dzieci zrodzonych w małżeństwie zgodnym z naturą (bo innego nie ma) jest uzurpacją owocu. Pary homoseksualne żądają owocu, którego same, biorąc rzecz indywidualnie, nie chcą zrodzić.
Celem rodziny jest doskonalenie wszystkich jej członków. Jednocześnie zyskuje na tym cała społeczność, w której oni żyją, co określa się mianem dobra wspólnego. Każdy pojedynczy człowiek jest dobrem wspólnym społeczności i tej najmniejszej, którą jest rodzina, i tej większej lokalnej, czy wreszcie tej, jaką jest naród czy nawet ludzkość. Człowiek i jego człowieczeństwo stanowi najwyższą wartość. W związku z tym widzimy, że także wychowanie, które dokonuje się w rodzinie, nie jest sprawą prywatną rodziców, ale jest sprawą społeczną. Rodzice wychowują dzieci dla innych, wychowują, by dzieci swoje człowieczeństwo niosły dalej. Można nawet postawić tezę, że jaka rodzina, a więc jakie doskonalenie człowieczeństwa wszystkich jej członków, takie społeczeństwo. Dzieje się tak tym bardziej, że rodzina jest nośnikiem tradycji kulturowych i miejscem uczenia się norm moralnych, co sprawia, że jest ona gwarantem ciągłości kulturowej narodu i jednocześnie jego przetrwania. Człowieka trzeba wychować do rodziny i to jest zadanie społeczności, która musi przekazać wiedzę o rodzinie i tak ukształtować wolę człowieka, by potrafił on wyjść poza egoizm. Cel bowiem rodziny jest transcendentny, co oznacza, że małżonkowie w dziecku przekraczają własny egoizm. To dziecko wnosi w życie małżonków ów transcendentny cel i sprawia, że ma miejsce pochód pokoleń.
W świetle tak doniosłej roli rodziny rozumiemy, dlaczego stanowi ona, w tym także jej kształt i sposób realizacji celów, przedmiot walki ideologii. Każda ideologia chce manipulować człowiekiem, a najskuteczniej dokonuje tego poprzez osłabianie kondycji rodziny. Zdrowa bowiem i silna rodzina to człowiek, który potrafi oprzeć się wszelkim ideologiom i ich społecznym technologiom. Działaniem osłabiającym rodzinę jest także „uderzenie” w jej naturalny fundament – trwałe i nierozerwalne małżeństwo zawarte pomiędzy mężczyzną i kobietą oraz ingerencja w sposób realizacji jej naturalnych zadań i naturalnego celu. Współcześnie działania te są podyktowane ideologią socliberalizmu. Małżeństwo, a w konsekwencji rodzinę, traktuje się dzisiaj jak układ partnersko-konsumpcyjny zaspokajający potrzeby poszczególnych jej członków (rodzina staje się „wspólnotą korzyści”) i w ten sposób rozmywa się jej naturalny sens. Dzisiaj już właściwie nie wiadomo, po co istnieje rodzina, jaki jest jej cel i jakie są jej zadania! Dochodzi do głosu globalizm, a jemu jest obojętne to, co dzieje się z człowiekiem i jego dobrem. Jemu chodzi o ograniczanie ilości ludzi i o konsumpcję. Globalizm redukuje cel życia ludzkiego do konsumpcji materialnej i do przyjemności, nie ma w nim miejsca na życie osobowe, na transcendencję i coraz mniej „miejsca” na normalną rodzinę.
Jako ilustrację ideologicznej walki o rodzinę przywołajmy uchwaloną ostatnio w Polsce Ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Ustawa ta bowiem daje – wbrew zapewnieniom jej twórców, że chodzi w niej jedynie o ochronę dziecka, które doświadcza w rodzinie przemocy – „przyzwolenie” na inwigilowanie każdej rodziny, także tej, która odpowiedzialnie realizuje swoje zadania: jest otwarta na naturalną płodność, stara się zabezpieczyć codzienną egzystencję swoich dzieci, a wychowanie rozumie jako „prowadzenie” ku pełni człowieczeństwa. Realizacja tych zadań zawsze wymaga od rodziców trudu i poświęcenia, a odpowiedzialne wychowywanie dzieci w sposób naturalny i nieunikniony wiąże się z nakazami i zakazami, co w świetle przyjętej ustawy będzie kwalifikowane jako przemoc i co grozi nawet odebraniem dzieci rodzicom w trybie natychmiastowym. Jest to bardzo poważne naruszenie suwerenności rodziny i wiąże się z pozbawianiem rodziców pełnej odpowiedzialności za kształt człowieczeństwa ich dzieci. Jest to jednocześnie zakwestionowanie naturalnego charakteru relacji rodzic – dziecko, relacji, w którą wpisana jest władza, trafnie ujmowana dotychczas jako władza rodzicielska, a dziś przemieniona na tzw. pieczę rodzicielską, co w sposób zasadniczy zmienia sposób realizacji naturalnych celów i zadań rodziny.
Na zakończenie odnieśmy się krótko do lansowanego dziś poglądu, że tradycyjne małżeństwo i tradycyjna rodzina to twory konfesyjne obowiązujące jedynie ludzi wierzących. Otóż w ocenie tego zarzutu należy przypomnieć, iż istnieją dwa porządki życia ludzkiego i tym samym życia małżeńsko-rodzinnego. Tradycyjne małżeństwo i rodzina jako twory naturalne, czyli wyznaczone przez naturę ludzką obowiązują każdego człowieka niezależnie od tego, czy jest on osobą wierzącą czy też nie i stanowią porządek przyrodzony życia ludzkiego. Porządek nadprzyrodzony tego życia, odsłonięty przez kulturę chrześcijańską, wskazując na małżeństwo jako sakrament nic nie zmienia w jego istocie, jedynie uświęca je i wzmacnia łaskami, a w odniesieniu do życia rodzinnego ukazuje je jako drogę doskonałości i świętości. Ujęcie to odsłania pełny wymiar życia ludzkiego jako ludzkiego i jednocześnie wskazuje na ostateczny cel – sens życia człowieka. Dominująca w życiu społecznym postoświeceniowa ideologia sekularyzacji życia nakazuje człowiekowi, by żył tak „jakby Bóg nie istniał”, tzn. ma on „ustawiać się poza współrzędnymi dobra i zła, to jest poza kontekstem wartości, których On sam, Bóg, jest źródłem”[12]Prowadzi to do odrzucenia nie tylko porządku nadprzyrodzonego życia ludzkiego, ale także porządku przyrodzonego, wyznaczającego granice „przez prawo natury, za pomocą którego Bóg sam chroni podstawowe dobra człowieka”[13]
Barbara Kiereś - doktor pedagogiki, adiunkt w Katedrze Pedagogiki Rodziny KUL, autorka książek: Prawda o małżeństwie (2005), Chodzi o miłość (2006), Tylko rodzina! (2006), Jak wychowywać? (2006), O personalizm w pedagogice. Studia i szkice z teorii wychowania (2009).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.