Katastrofa Tu-154M była największą tragedią w powojennej historii Polski. – A to, co się dzieje ze śledztwem, jest kpiną z naszego państwa – podkreśla pełnomocnik rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej mec. Rafał Rogalski
Niezdany egzamin
Niestety, nieścisłości, a nawet kłamstwa, zdarzają się nie tylko po rosyjskiej stronie, ale także słyszeliśmy je z ust przedstawicieli polskiego rządu.
Min. Ewa Kopacz zapewniała przecież, że w Smoleńsku „przekopywano z całą starannością ziemię na miejscu tego wypadku na głębokości ponad 1 metra i przesiewano ją w sposób szczególnie staranny – każdy znaleziony skrawek został przebadany genetycznie”.
Polacy, którzy byli później na miejscu katastrofy, znajdowali nie tylko fragmenty samolotu, ale także portfele, paszporty, a nawet fragmenty ciał. Gdy po pół roku udało się wreszcie uzyskać zgodę Rosji na wysłanie archeologów, ci na miejscu znaleźli zarówno fragmenty wraku, jak i ciał.
Min. Kopacz pomyliła się chyba jeszcze w jednym punkcie, gdy mówiła o obecności polskich patomorfologów i genetyków przy identyfikacji zwłok. Co więcej – sama min. Kopacz brała udział w identyfikacji zwłok, jednak z zeznań w prokuraturze wynika, że do moskiewskiego Zakładu Medycyny Sądowej patomorfolodzy przybyli po wszystkim, a o sekcjach dowiedzieli się od Rosjan. Dzięki takiej zaradności polskiej minister zdrowia, wiele rodzin przeżyje kolejną gehennę związaną z ekshumacją zwłok. Nie ma bowiem protokołów z sekcji zwłok, zdjęć ani pewności, kogo właściwie pochowali. – Jest wiele nieprawidłowości w dokumentacji, która jedynie przypomina sekcję zwłok, ale nią nie jest – tłumaczy mec. Rogalski.
W swoim wystąpieniu sejmowym premier Tusk zapewniał, że państwo polskie zdało egzamin. Nasi eksperci byli przy zabezpieczaniu dowodów i będą mieli pełny wgląd w śledztwo. Dziś wiemy, jak wyglądało zabezpieczanie dowodów. Widzieliśmy, z jaką pieczołowitością Rosjanie opiekują się wrakiem samolotu, gdy wybijano w nim szyby. Widzieliśmy też troskę o ciała ofiar, które zostały okradzione z kart kredytowych i innych cennych przedmiotów. – To wszystko pokazuje nieudolność naszego rządu. O ile nie mam zastrzeżeń do pracy polskiej prokuratury, która robi wiele, aby wyjaśnić katastrofę, to jednak mam zastrzeżenia do MSZ-u. Ta sprawa nie ma prawie żadnego dyplomatycznego wsparcia – podkreśla mec. Rogalski. Jego zdaniem, nie do przecenienia jest również rola polskiego akredytowanego przy skompromitowanej instytucji, jaką jest MAK. Płk Klich pokazał wielokrotnie, że jest niezależny. Jeszcze wiele się od niego dowiemy.
Jaka jest polska racja stanu?
Rząd nie może dłużej udawać, że zrobiono wszystko, co trzeba, aby samolot z najważniejszymi osobami w państwie wylądował bezpiecznie. Jeśli potwierdzi się, że do katastrofy smoleńskiej bezpośrednio przyczyniły się błędy wieży kontrolnej, odpowiedzialność polityczna i moralna spadnie zarówno na Rosję, jak i na państwo polskie. Zadbanie o bezpieczeństwo naszej delegacji było obowiązkiem rządu. Dziś powszechnie wiadomo, że organizacyjnych uchybień było bardzo wiele. Stało się to może dlatego, że rangę delegacji z Prezydentem RP osłabiano od wielu miesięcy. Teraz mamy następną odsłonę tej gry. Idąc dalej tym tropem, okazuje się, że śledztwo w sprawie katastrofy mało ważnej delegacji po prostu nie jest takie ważne. Pośrednio dawał temu wyraz szef rządu. Pytany we wrześniu w „Kropce nad i”, dlaczego wrak samolotu nie jest jeszcze zabezpieczony, Donald Tusk odpowiedział: – Zrobiliśmy bardzo wiele (...). Nie sądzę jednak, aby to było polską racją stanu. Zdaniem biegłych, straciliśmy w ten sposób bardzo cenny dowód w śledztwie.
Dlatego też wydaje się, że brak zaangażowania i wsparcia w sprawie wyjaśnienia katastrofy jest komuś na rękę. Wiadomo już, że Rosjanie chcieliby całą winą obarczyć pilotów. Warto więc zadać sobie pytanie: czy taki obrót sprawy może być również korzystny dla polskich urzędników, którzy byli odpowiedzialni za przygotowanie i zabezpieczenie wizyty 10 kwietnia?
Jarosław Kaczyński planuje zwrócić się do republikańskich kongresmenów z USA o pomoc w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy. Ta sprawa będzie też przedmiotem tzw. wysłuchania publicznego w Brukseli. – Myślę też, że to jest bardzo ważny element ofensywy informacyjnej, którą mamy zamiar przeprowadzić na forum międzynarodowym – zaznacza eurodeputowany Ryszard Czarnecki. Inicjatorom chodzi o to, aby pokazać całemu światu, że Rosja blokuje śledztwo smoleńskie. Apatia i rezygnacja polskich władz jest zadziwiająca. Dlatego też – zdaniem wielu „rodzin smoleńskich” – jedyną realną szansą na wyjaśnienie całej sprawy, jest jej umiędzynarodowienie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.