Sześćset sekund? Tylko po co?

Przewodnik Katolicki 13/2011 Przewodnik Katolicki 13/2011

Nadmierna teatralizacja, wyszukany kwiecisty język, strzeliste figury słowne w rodzaju „li tylko”, może i dobre są w literaturze, ale na ambonie to jedynie niepotrzebne dodatki. Do wiernych trzeba mówić zwykłym, prostym językiem, takim, jakiego ludzie używają w codziennych rozmowach.

 

A potem „wielka improwizacja”?

– Nie, nigdy. Nawet wówczas dzieje się to w ramach jakiegoś wcześniej rozważanego planu. To nie jest improwizacja, a raczej wariacja na dany temat. Trzymam się głównego motywu, wiem, co chcę powiedzieć, i tylko czasami żongluję innymi przykładami.

Mogę sobie na to pozwolić, bo staram się być zawsze perfekcyjnie przygotowany do kazania. Nie mógłbym wejść na ambonę nieprzygotowany i błagać: „Duchu Święty, powiedz mi, co mam teraz mówić”. W ten sposób to można sobie samemu rozważać Słowo Boże, ale na pewno nie głosić naukę dla kilkuset osób. Bo niby dlaczego Duch Święty ma zadziałać akurat wtedy? Ponieważ Go szantażuję?!

„Wystarczy kilka minut, by z każdego mojego trzyzdaniowego kazania zrobić kazanie kilku- czy kilkunastominutowe. Tylko po co tak długo?” – stwierdził kiedyś Ksiądz w jednym z wywiadów.

– No właśnie, my, księża zapominamy niekiedy o ograniczeniach ludzkiej percepcji. Ktoś kiedyś obliczył, że człowiek potrafi w pełni skupić uwagę jedynie przez pięć minut. A potem zaczyna odpływać, choćby nie wiem jak ciekawe było kazanie.

Trzeba także wziąć pod uwagę, że inaczej się słucha, zasiadając wygodnie w filharmonii, a inaczej stojąc czy nawet siedząc w zimnym albo ciasnym kościele. Dotyczy to szczególnie ludzi starszych, wokół których utarł się zupełnie mylny stereotyp, że lubią długie kazania.

Jest Ksiądz także zdeklarowanym przeciwnikiem wszelkiej maści kaznodziejskich ozdobników – tych wszystkich „braci i sióstr”, „najmilszych” i „umiłowanych”…

– Przez pewien czas pracowałem jako korespondent KAI i nauczyłem się wówczas, że w depeszy prasowej nie może znaleźć się choćby jedno słowo za dużo. Zgodnie zaś z dziennikarską regułą „odwróconej piramidy”, w pierwszym zdaniu powinno być zawarte w zasadzie wszystko, cała treść komunikatu. I może dlatego jest mi dzisiaj trochę łatwiej tworzyć krótkie kazania.

Najbardziej cieszę się, kiedy w czasie kolędy ludzie mówią: proszę księdza, przychodzę z kościoła do domu i wiem, o czym ksiądz mówił, a nawet mogę o tym opowiedzieć innym.

Przygotowując się do tej rozmowy, nasłuchałem się niestworzonych historii na temat słynnej bazy cytatów ks. Burzyka. Podobno nie ma takiej rzeczy, która nie mogłaby stanowić źródła wyimków wykorzystywanych później w Księdza kazaniach.

– Dobry kaznodzieja powinien mieć cały czas oczy dookoła głowy i słuch o czułości radaru. Starać się wyczuwać puls tego świata. Dlatego rocznie czytam kilkadziesiąt książek, przeglądam setki gazet i periodyków, oglądam mnóstwo filmów i dokumentów. I to mi bardzo pomaga. Ale nawet najbardziej efektowny cytat czy bon mot ma sens jedynie wtedy, gdy można do niego dorobić naprawdę wartościową puentę.

Bardzo często mówię także kazania odwołujące się do własnych życiowych doświadczeń. Bo kiedy pomyślę sobie o tych wszystkich rzeczach, które przeżyłem przez 50 lat mojego żywota, to właściwie do każdego kazania mógłbym zastosować coś od siebie. Zauważyłem przy tym, że takie osobiste odwołania od razu wywołują maksymalne zainteresowanie ze strony słuchaczy.

Narzuca sobie Ksiądz jakieś samoograniczenia?

– Staram się wykorzystywać wszystkie najważniejsze rzeczy i sprawy, jakimi żyje dzisiejszy świat. Nigdy jednak w swoich kazaniach nie nawiązuję do polityki, bo to jest akurat materia, która ludzi dzieli, a nie łączy. Chętnie odwołuję się za to do kwestii społecznych. Ostatnio mówiłem nawet o skoczkach narciarskich. Chwaliłem wielkich mistrzów skoczni, podkreślałem ich pozytywne nastawienie do świata, pogodę ducha, kulturę bycia, skromność. Na przeciwległym biegunie stawiałem zaś niektórych skoczków – nie chcę ich tutaj wymieniać z nazwiska – zawsze takich spiętych, nerwowych, może nawet trochę agresywnych, których sportowe gwiazdy świeciły bardzo krótko i szybko gasły.

Wydaje mi się, że właśnie tego typu obserwacje mogą być ciekawym punktem wyjścia do zderzenia ich z Ewangelią albo z naszymi życiowymi postawami. Tym bardziej że wierni słuchają takich swojskich przykładów z podwójnym zainteresowaniem.

Trudno chyba jednak odsiewać wartościowe słowa od tego całego medialnego zgiełku i papuziej pstrokacizny współczesnego świata…

– Zazwyczaj wybieram instrumentalnie jakiś niewielki wycinek filmu, książki albo piosenki, który przypadł mi do gustu, a wszystko pozostałe ignoruję. W ten sposób zebrałem już kilka tysięcy różnego rodzaju cytatów, na niemal dowolny temat.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...