To nie Sobór jest źródłem kryzysu, gdyż został zwołany, by kryzysowi zaradzić. Kościół otwiera człowieka na nadejście następnej epoki, potrafi przygotować na podjęcie wyzwań, o których nikt nie słyszał. Trudno to zaakceptować władcom wydumanego sacrum.
Tradycja żywa to nieustanne zmaganie tego, co już jest, i tego, co nadchodzi. Jednym słowem, sobory zwoływano celem zaradzenia tym kwestiom, które przynosił czas, a już inną sprawą jest, czy ojcowie soborowi temu zadaniu sprostali. Podobnie rzecz ma się z Soborem Watykańskim II. Został zwołany, bo zachodnie Kościoły lokalne uświadomiły sobie, że dotychczasowa forma istnienia i działania się wyczerpała. Że zaczyna galopować to, co dzisiaj nazywamy kryzysem Kościoła.
Tak więc nie mylmy przyczyny ze skutkiem. To nie sobór jest źródłem kryzysu, gdyż został zwołany, by kryzysowi zaradzić. Owszem, można dyskutować, na ile to lekarstwo jest skuteczne, ale nie można w nim widzieć jedynej przyczyny choroby, jeśli już ktoś chce ten kryzys tak widzieć.
Uprzedzić czas
Jan Paweł II powiedział, że człowiek jest drogą Kościoła. Stąd szukając odpowiedzi na pytanie, czym dzisiaj Kościół żyje i czym powinien żyć również jutro, trzeba się uważnie przypatrywać, czym żyje współczesny człowiek. Innego wyjścia za bardzo nie widać, jeśli się wierzy, że historia nie wymknęła się Bogu z rąk i że Bóg nadal jest nie tylko zbawicielem, ale i stwórcą. Więcej, równocześnie jest i stwórcą, i zbawicielem, jako że wciąż wszystko czyni nowym (por. Ap 21, 2-8).
Wydaje się, że nasze czasy są szczególnie nacechowane nieporadnością wobec rzeczywistości, która nigdy dla nikogo nie była przejrzysta, ale obecnie w zastraszającym tempie, bez opamiętania, nam się komplikuje. To wewnętrzne, emocjonalne i umysłowe zmaganie się człowieka w dążeniu do zharmonizowania siebie z sobą samym, ale też z innymi i z kulturą nigdy nie było łatwe. Jednak pchało też zapewne nie tylko ostatnich, dwudziestowiecznych, ale i poprzednich papieży i sobory, świeckich i duchownych, teologów do dialogu, do ekumenizmu, gdyż bali się oni zgrzeszyć brakiem zaufania do Boga, jako Pana dziejów.
I tak wsłuchując się w człowieka i jego kulturę, odkrywano nowe drogi dla Kościoła. Na grubo przed soborem wiedział o tym Karol Wojtyła. W niepublikowanym dotąd wierszu „Przełom” z okresu okupacji, który wydrukował „Tygodnik”, czytamy:
To tak się zmaga we mnie gotyk duszy
i ciała renesans
A pod habitem wśród żeber wyschłe dna
potoków
Tędy ciało kąpałem w rozkoszy,
a potem suszyłem w prochu
I oto znowu jest jedność.
Ciało do duszy powraca
Zmaga się w chrześcijaninie, a tym samym w Kościele „gotyk duszy i ciała renesans”. Dzięki tym zmaganiom Kościół otwiera człowieka na nadejście następnej epoki. Potrafi przygotować na podjęcie wyzwań, o których dotychczas nikt nie słyszał. W ten sposób w Kościele dochodzą do głosu prorocy, a więc Duch Święty. Dowód? Reakcja na zamach na WTC. To niesłychane, tego się nikt nie spodziewał, to absolutna nowość...
Wystarczyło sięgnąć po „Konstytucję duszpasterską o Kościele w świecie współczesnym”: „złożoność obecnej sytuacji i powikłania w relacjach międzynarodowych pozwalają na to, by wskutek wykorzystania nowych, a przy tym podstępnych i przewrotnych metod przedłużały się wojny ukryte. W wielu wypadkach wykorzystanie metod terrorystycznych uchodzi za nowy sposób prowadzenia wojen”. Już samo to stwierdzenie wystarczy, by podziwiać przenikliwość uczestników ostatniego soboru.
Jeśli tak, to spytajmy: skąd ta mądrość? Czy to zestawienie nie jest nazbyt śmiałe? Chyba nie, ale pod warunkiem, że wierzy się w Kościół, czyli jest się przekonanym, że nie jest on jedynie gwarantem, w skrajnym przypadku dyktatorem, zapewniającym skuteczne wcielanie w życie odwiecznych wartości – ale jest ciałem, krwią i słowem Jezusa Chrystusa. Wtedy pokutując za grzechy dawne i obecne, jednocześnie ciesząc się z dawnych i obecnych sukcesów, chrześcijanin zaprzestaje nieustannego oglądania się wstecz, zaczyna uważnie przyglądać się temu, co jest i co przychodzi, zaledwie kiełkuje.
Przestajemy zamykać się we wspomnieniach o świecie wyidealizowanym, który jednak poza naszą pamięcią nigdy nie istniał i nie istnieje, a przeciwnie: odważnie patrzymy w oczy teraźniejszości. Wierzymy bowiem, że naszym powołaniem nie jest spłaszczanie nieskończenie wielowymiarowego dzieła Bożego, jakim jest świat, ale problematyzowanie tej rzeczywistości.
W ten sposób analizując dziejącą się rzeczywistość słyszymy i widzimy Boga również tam, gdzie się Go wielu nie spodziewa znaleźć. Umożliwiamy tym samym Bogu dotarcie tam, gdzie On pragnie dotrzeć, czyli wszędzie. Albo patrząc od innej strony: tak postępując zaczynamy odkrywać, że rzeczywiście „Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie” (Dz 10, 31-37). To właśnie przypomniał sobór uchwalając dokumenty o judaizmie, ekumenizmie, religiach niechrześcijańskich i o wolności religijnej.
A zatem podejrzenie, że niekoniecznie masoni, liberałowie i oziębli religijnie sprokurowali Sobór Watykański II, ale Ktoś jeszcze, nie musi być bez sensu!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.