Mimo spektakularnego rozwoju nauk przyrodniczych wciąż słyszymy, że teoria ewolucji jest oszustwem albo że trzeba ją ochrzcić nadprzyrodzonymi interwencjami. Niektóre z tych głosów formułują ludzie Kościoła.
Pięć lat temu po głośnej zapowiedzi ówczesnego ministra edukacji Romana Giertycha, że oprócz teorii ewolucji szkoły nauczać będą kreacjonizmu, OBOP sprawdził, co o genezie człowieka sądzą Polacy. Okazało się, że prawie co trzeci dorosły uważa, iż człowiek został stworzony od razu w obecnej postaci, nieco ponad połowa – iż ludzie powstali w wyniku długiego procesu biologicznego. Największy wpływ na poglądy o pochodzeniu człowieka miała religijność: 46 i 36 proc. regularnie praktykujących było odpowiednio za ewolucją i przeciw niej, gdy tymczasem wśród niewierzących wyniki te rozkładały się odpowiednio 85 i zaledwie 6 proc.; poglądy zależne były też od wykształcenia.
Protesty, głównie środowisk naukowych, storpedowały pomysł ministra. Pozostało pytanie: czy Kościół w jakiś sposób wspiera antyewolucyjne tendencje wśród wierzących?
Inżynierski ordnung
W internecie szczególnym powodzeniem cieszy się dowód z rachunku prawdopodobieństwa, przedstawiony w artykule Mirosława Ruckiego „Co wyjaśnia teoria ewolucji?”, pochodzącym z czasopisma „Miłujcie się” (nr 4/09): „Aby policzyć prawdopodobieństwo stworzenia świata przez Boga, musimy przyjąć, że są dwie możliwości: albo Bóg istnieje, albo nie istnieje. Prawdopodobieństwo wynosi 1:1 – albo istnieje, albo nie. Jeżeli Bóg istnieje, to znowu są dwie możliwości: albo stworzył świat, albo go nie stworzył. Zatem czyste prawdopodobieństwo, że Bóg istnieje i że stworzył świat, bez uwzględnienia jakichkolwiek dowodów i związków przyczynowo-skutkowych, wynosi 1:2?, czyli 1:4. Być może niektórzy nawet stwierdzą, że taka wartość prawdopodobieństwa jest zbyt mała, by wierzyć w Boga-Stwórcę. Pytanie jednak brzmi: czy samoczynne powstanie życia jest bardziej prawdopodobne?”.
Na co internauta o nicku „ztrewq” przeprowadza dowód analogiczny: Darwin miał rację albo nie, a więc prawdopodobieństwo, że ludzie powstali na drodze ewolucji, jest jeszcze wyższe.
Dr inż. Mirosław Rucki pracuje w Zakładzie Metrologii i Systemów Pomiarowych Politechniki Poznańskiej, ale jego pasją jest ewangelizacja młodzieży. Jest zastępcą naczelnego „Miłujcie się”. To skierowane do młodych kościelne pismo wydają księża chrystusowcy w nakładzie 220 tys. egzemplarzy. Posiada
11 wersji językowych, w tym rosyjską, ukraińską, bułgarską i węgierską. Łączny nakład wydanych dotąd siedemnastu numerów czeskich sięgnął miliona egzemplarzy. Rzec można: eksportowy hit polskiego Kościoła.
Specjalnością Ruckiego są „gorące tematy” (tytuł rubryki). Pokazuje zagrożenia pornografii, odradza współżycie przed ślubem, ale też tłumaczy zawiłości polityki („demokracja nie jest ustrojem akceptowanym przez Boga”) i ujawnia prawdę o teorii ewolucji. „Mimo że zdrowy rozsądek sprzeciwia się tego typu stopniowym zmianom konstrukcyjnym, ewolucja biologiczna jest poważną dziedziną nauki, opowiadającą nam bajki o słoniku, który przez miliony lat chodził nad rzeczkę, gdzie przez miliony lat krokodyl konsekwentnie ciągnął go za nos, doprowadzając do powstania u niego trąby. Dlaczego to się nazywa nauką? – pyta w 3. numerze „Miłujcie się” z 2010 r. i, by młodzieży nie zostawiać z trudnym pytaniem, odpowiada z sarkazmem: „Właśnie dlatego, że tylko taka wersja wydarzeń nie wymaga istnienia Boga Stwórcy”. W innym artykule dopowiada: „Wygląda na to, że chodzi tu nie o wiedzę i nie o naukę, tylko o »uczynki ciemności«”.
Na pytanie „Tygodnika”, czy dobrym pomysłem na ewangelizowanie młodzieży jest atakowanie nauki, naczelny „Miłujcie się”, ks. Mieczysław Piotrowski, odpowiada: – Zależy, co uważa się za naukę. Po to mamy mózg, żeby myślał, posługując się logiką. A logika wskazuje nam wyraźnie, co jest prawdą, a co fałszem. Mój zastępca jest naukowcem. Posiada publikacje w najbardziej prestiżowych czasopismach amerykańskich. Nie wypowiada się na podstawie jakichś wierzeń, tylko faktów naukowych.
Nauka pod ostrzałem
Nauki przyrodnicze zawdzięczają swój sukces wynalezieniu niezwykle skutecznej metody matematyczno-empirycznej oraz przyjęciu samoograniczenia w postaci naturalizmu metodologicznego (szukamy naturalnych wyjaśnień). W czasach nowożytnych wywalczyły sobie autonomię. O ile kontekst odkrycia uwikłany może być w różne pozamerytoryczne motywy, kontekst uzasadnienia rządzi się twardymi prawami. Żadne pozanaukowe motywy, np. religijne, nie mogą decydować, co jest, a co nie jest nauką.
Wśród ludzi wierzących sukces i niezależność nauki nie powodowałyby niepokojów, gdyby w ramach dynamicznego rozwoju nie zaczęła ona odpowiadać na pytania zwyczajowo kojarzone z religią. Skąd pochodzimy? Dokąd zmierzamy? Kim jesteśmy? Czy zwierzęce pochodzenie człowieka można pogodzić z jego osobową godnością? Oliwy do ognia dolewają naukowcy ateiści, jak Richard Dawkins czy Peter Atkins, którzy swoje antyreligijne poglądy filozoficzne przedstawiają jako nieuchronną konsekwencję współczesnej wiedzy naukowej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.
Czym dla Ojców jest post? Odpowiedzmy krótko: powstrzymywaniem się od jedzenia i picia.