Światło i mrok wiary

List 12/2012 List 12/2012

Redakcja LISTU rozmawia z o. Tomaszem Grabowskim, dominikaninem, prezesem Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny

 

Przygotowuje Ojciec dorosłe osoby do sakramentu chrztu, a zatem w pewien sposób uczy ich wiary. Wy­daje się jednak, że jeśli ktoś prosi o chrzest, to jakąś wiarę już ma - coś go przecież do Kościoła przyciągnęło. Czy ludzie, którzy proszą o chrzest, już wierzą?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba doko­nać pewnego rozróżnienia. Istnieje akt wiary i depozyt wiary. Słowa „wiara" najczęściej uży­wamy w znaczeniu aktu wiary, i tu można mó­wić o akcie wiary naturalnej, kiedy wierzymy komuś lub w coś i na tej wierze opieramy swo­je przekonanie, i o akcie wiary religijnej, kiedy wierzymy w Boga i Jemu, a nasze życie to od­zwierciedla. Depozyt natomiast to wszystko to, w co wierzymy: Objawienie dane nam przez Pismo Święte i Tradycję.

Czy ludzie, którzy proszą o chrzest mają wiarę? Różnie z tym bywa. Są tacy, którzy dzięki temu, że żyją w małżeństwie z osobą wierzącą, są blisko Boga, który się objawił w Biblii i w Kościele. Jeden z katechumenów po­wiedział kiedyś na spotkaniu: „Moja narzeczo­na mówi o św. Piotrze tak, jakby go osobiście znała". Ktoś, kogo on uznawał za bohatera fik­cji literackiej, był dla jego narzeczonej bliskim znajomym, mającym konkretne cechy charak­teru. To go zaintrygowało. Niektórzy przychodzą, żeby się dowiedzieć, w co wierzy Kościół, a w ramach przygotowania odkrywają, że to nie jest tylko teoria, ale nama­calna rzeczywistość. Inni mająjużjakieś przeświad­czenie o Bogu, są Nim zaintrygowani, co zresztą jest potwierdzeniem tego, że w ramach naturalnego rozumu możemy dojść do przekonania, że Bóg istnieje. Nie wiedzą na­tomiast, jaki jest Bóg, nie mają jasności, którą daje Objawienie.

Czym różni się ich przeświadczenie, że Bóg istnieje, od wiary chrześcijan?

Otóż na chrzcie otrzymujemy łaskę wiary, któ­ra przekracza nasze naturalne zdolności do poznania Boga.

Ale skoro ktoś przychodzi prosić o chrzest, to jakaś łaska w nim działa, prawda?

Ks. Tischner powiedział kiedyś, że łaska-w ję­zyku łacińskim gratia - oznacza też wdzięk.

Bóg swoim wdziękiem pociąga do siebie ludzi. Tak jak kobieta, która jest pełna wdzięku, niczego nie musi robić, żeby mężczyźni zwrócili na nią uwagę i żeby się nią zachwycali, tak samo Bóg pociąga nas do siebie swoim pięk­nem. Jeśli przez naturalne poznanie jesteśmy w stanie dojść do przeświadczenia, że Bóg istnieje, że jest jakaś pierwsza przyczyna tego świata i celowość, to jest to oddziaływanie Bo­żego wdzięku na nasz rozum. Każdy z nas w naturalny sposób, przez sam fakt stworzenia, jest otwarty na Boga. I już to jest łaską.

Innym rodzajem łaski będzie zauważenie działania Boga w naszym życiu, np. w różne­go rodzaju sytuacjach czy zdarzeniach. Bóg nigdy jednak nie przymusi nas do wiary. Pierw­szy do nas wychodzi, ale czeka, aż człowiek Mu odpowie. Wiara jest właśnie odpowiedzią człowieka na to, co Bóg mu o Sobie objawił; jest aktem woli, wolną decyzją człowieka, że od dziś zwracam się do Boga i Jego proszę o szczęście. To nie jest tylko rozumowe uzna­nie pewnych prawd za słuszne.

Biblia jest księgą oświecenia. Dużo ła­twiej nam przyjąć, że Pismo Święte przed­stawia pewien sposób postępowania, jakiś system norm. Biblia tymczasem pozwala zrozumieć świat, sa­mego siebie, a przede wszystkim Boga. Po­znać Boga, zobaczyć Go jest największym szczęściem - tak zresztąopisuje się zba­wienie. Cały system moralny, który znajdu­jemy w Ewangelii, jest wynikiem tego, co Bóg nam o sobie objawił. Jeżeli chcę być Mu wier­ny, to robię to, czego On ode mnie oczekuje. Gdy ktoś mówi, że nie chodzi do kościoła albo że żyje na kocią łapę, ale jest człowiekiem wierzącym, to przeczy sam sobie. Jeśli to, co usłyszałem, uznaję za Słowo Boże, to staję się temu posłuszny, bo moja wiara tego ode mnie wymaga. Inaczej będzie to tylko światopogląd, który pozostanie na poziomie rozumu, ale już nie woli. A światopogląd nie daje zbawienia.

Czy rozumując w ten sposób, nie ograniczamy się właśnie do morali-zatorskiego wymiaru Biblii?

Wychowywanie do jakiegoś sposobu postę­powania, dlatego że jest po prostu dobry, ma sens, ale nie stanowi istoty chrześcijaństwa. Stanowi ją poznanie Jezusa. Prawdą jest na­tomiast, że sama moralność chrześcijańska, szczególnie w takich trudnych dziedzinach jak np. małżeństwo, jest bez wiary niezrozumiała. Dlaczego ludzie mają żyć w czystości przed ślubem? Jakie przemawiają za tym argumen­ty? Sześć miliardów ludzi na świecie, jeśli nie więcej, żyje ze sobą bez ślubu kościelnego, bo nie są chrześcijanami, wielu z nich tworzy szczęśliwe związki. Kilka miliardów nie jest ka­tolikami, ale to wcale nie znaczy, że nie żyją moralnie. Często żyją bardzo etycznie...

Po co zatem żyć w czystości przed ślubem?

Argument wiary jest prosty: dopóki Bóg w sakramencie nie da ci prawa do drugiej oso­by, to nie masz do niej prawa. Gdy człowiek wierzący bierze ślub, przychodzi do kościoła nie tylko po to, żeby przysięgać przed Panem Bogiem, ale przede wszystkim po to, żeby Bóg dał mu tę drugą osobę a tej drugiej osobie dał jego. Nie bierze tej osoby dla siebie sam. To jest odwzorowanie tego, co stało się w Raju - Adam otrzymał Ewę od Boga. Ten sposób myślenia jest wyraźnie widoczny we włoskiej formule sakramentu małżeństwa. W Polsce wypowiada się słowa: „Biorę sobie ciebie za męża/żonę", we Włoszech: „Przyjmuję ciebie za męża/żonę". Ślub to moment, kiedy Bóg daje mi drugą osobę.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| WIARA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...