Samotność wypełniona Bogiem

Moja samotność przed Bogiem została zamieniona na intymne działanie. Nie byliśmy w zasadzie w żadnych, ważnych dla tego świata miejscach. Byliśmy bardziej dla spraw Bożych i siebie samych. W drodze, 6/2007




St. Gilles


Tam, gdzie Rodan wpada do morza, znajduje się miejscowość St. Gilles. Pragnę się tam zatrzymać. „Dlaczego to takie ważne?”  pyta mnie młodzież. Odpowiadam: „Bo właśnie tam książę Polski Władysław Herman wysłał poselstwo i prośbę o modlitwę w intencji otrzymania potomstwa. Do prośby załączył złoty posążek dziecka i inne dary. Mnisi rozpoczęli post, a matka w Polsce poczęła syna Bolesława zwanego później Krzywoustym. Zanotował to wszystko i opisał nasz Gall Anonim w swojej kronice. Tak to w XIII wieku wiedziano tutaj o Polsce, a w Polsce wiedziano o świętym Idzim, przemożnym cudotwórcy. I, co ważniejsze, załatwiano niebiańskie interesy”.

Krótkie odwiedziny katedry – ani śladu złotego posążku. Rewolucja jak walec przeszła przez kościoły, a pilnujące katedry panie zupełnie nie mają świadomości niegdysiejszego znaczenia St. Gilles.

Prouilhe, Fanjeaux i Tuluza


Prouilhe, mała francuska wioseczka była pozytywnym zaskoczeniem. To tutaj osiemset lat temu św. Dominik założył pierwszy klasztor mniszek dominikańskich i powierzył się ich modlitwom. Tam czeka na nas Ewa Olszewska  dzisiaj postulantka do klasztoru, kiedyś w naszym duszpasterstwie nazywana Świderkiem. Jej czekanie było tak intensywne, że podobnie jak o. Michał, cała stała się jednym wielkim czekaniem i zniecierpliwieniem.

Jadąc do Prouilhe, pragnąłem tylko powtórzyć archetypiczny Dominikowy gest zaufania i powierzenia się modlitwom sióstr. Tak jak św. Dominik, który widział, że sam nie da rady, że jego działalność musi mieć oparcie i wzmocnienie w modlitwie innych, powierzył siebie samego, braci i działalność apostolską modlitewnej pamięci kobiet. Od samego początku bowiem kobiety są niezwykle poważnie traktowane w zakonie dominikańskim, odbierane jako powiernice apostolskiej troski braci. Mając takie zaplecze, Dominik ruszył z kopyta.

Wspólnota sióstr jest międzynarodowa. W większości starsze kobiety. Nasza Ewa najmłodsza. Siostry wskazują nam miejsce noclegu. Klasztor zaczęty z rozmachem po rewolucji nigdy nie został dokończony. W oddali na wzgórzu miasteczko Fanjeaux. Tam przemieszkiwał Dominik i chadzał do swoich sióstr do Prouilhe drogą nazwaną dzisiaj drogą św. Dominika.

Kapelanem wspólnoty mniszek jest Kanadyjczyk  ojciec Brian. Niezwykle otwarty, ciepły i mądry człowiek. Jest jak dobry pasterz, który każdej owcy z osobna daje to, czego potrzebuje. Jego rodzina ma korzenie wśród ukraińskich Żydów, nie ukrywa też swoich zainteresowań prawosławiem. Człowiek bez stresu, całkowicie wolny. Sprawia takie wrażenie. Następnego dnia udaje się razem z nami do Fanjeaux. Tam, w domu św. Dominika, w maleńkiej kapliczce dokonuje się obrzęd rozesłania. Każdy z ewangelią św. Mateusza, najbardziej ulubioną przez Dominika ze względu na największą ilość słów Pańskich, podchodził do ojca Briana, a ten błogosławił i posyłał do głoszenia Chrystusowej Ewangelii.

Najważniejszym jednak przeżyciem było spotkanie z siostrami. Starsze, żyjące ze świadomością obrony czegoś, co stracone i co prawdopodobnie się kończy, czegoś, co trzeba koniecznie chronić. Nasze wtargnięcie było dla nich szokiem. Nagle wszystko, co dotychczas funkcjonowało, przestawało funkcjonować i nasza obecność wzbudzała ogólny niepokój. Chłopcy zabrali do spania koce i położyli je na podłodze, a tymczasem są one do położenia na łóżku. Pękł szklany dzbanek, bo nalaliśmy za szybko wrzątku na herbatę, urwała się szuflada w kuchni i runęła roleta w drzwiach wejściowych, mająca gwarantować bezpieczeństwo i cnotę sióstr. Byłem wściekły na myśl, że zaraz znów coś się wydarzy, a siostry po prostu zwariują albo nas wyrzucą.

Wspólna rekreacja z siostrami, przedstawienie się każdego z nas, wymiana prezentów i kartek z imieniem i nazwiskiem, żeby zawierzyć i powierzyć się siostrom, stworzyły nową przestrzeń. Opowiadałem o nas, o Jamnej i Lednicy, o ryzyku wiary i pragnieniu docierania aż na krańce świata. My sami byliśmy dla siebie krańcami świata, krańcami naszych światów, na które zdążaliśmy z radością i entuzjazmem. Siostry oszalały. Nie dość, że pozwoliły naszej Ewie towarzyszyć nam do Fanjeaux, to również następnego dnia do Tuluzy, gdzie uczestniczyliśmy w nieszporach braci dominikanów. Wcześniej byliśmy w pierwotnym kościele dominikańskim, w którym znajduje się grób św. Tomasza z Akwinu. Odwiedziliśmy też w domu Piotra, który przyjął św. Dominika i jego braci na samym początku i dał mu schronienie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...