Moja samotność przed Bogiem została zamieniona na intymne działanie. Nie byliśmy w zasadzie w żadnych, ważnych dla tego świata miejscach. Byliśmy bardziej dla spraw Bożych i siebie samych. W drodze, 6/2007
Jedziemy teraz do La Sainte Baume, czyli groty świętej Marii Magdaleny. Zatrzymujemy się tam w hotelu pielgrzymim na dwie noce, obiecując sobie odwiedziny w Grasse, centrum perfumeryjnym świata, oraz Vence z różańcową kaplicą Matissa. Droga piękna, ale od SaintMaximin zaczyna być niewesoło. Nasz piętrowy autobus ledwie się mieści na wąskiej dróżce. Bywają takie chwile, że rozbawiona młodzież w autobusie cichnie, zamiera. Jest już ciemno, kiedy znajdujemy się przy hoteliku prowadzonym przez siostry. Mężczyźni idą spać do stodoły, a dziewczęta do jakiejś sali. Poziom sanitariatów przerażający. Nie ma się gdzie umyć. Niektórzy łapią katar. Mając w pamięci wczorajszy wjazd na górę, rezygnujemy z wyprawy do Grasse i Vence, a udajemy się pieszo do groty świętej Marii Magdaleny.
Dziewczęta, wiedzione intuicją, jeszcze o zmroku przystępują do zabiegów higienicznych i kosmetycznych. Wszystko to wiem z opowieści, ponieważ zakwaterowane oddzielnie nie naruszały spokojnego snu mężczyzn. To, co zobaczyłem o poranku, przed wyjściem, to istna rewia mody i urody. Tuż przed wyjściem Karolina, nasza lekarka, wpada w panikę i zaczyna nas straszyć jaszczurkami i wężami, skorpionami i pająkami, które mają nas podobno atakować na drodze i pod groźbą pokąsania, pogryzienia, zakażenia usiłuje skłonić dziewczyny do przebrania się w stroje sportowe. Na nic zdały się te apele. Kobiety pozostały sobą. Z narażeniem zdrowia i życia ruszamy w kierunku groty. Mamy ze sobą drogocenne oleje mirry i aloesu oraz olejek nardowy. To nasi przyjaciele Aneta i Ryszard przygotowali dla nas te ewangeliczne zapachy.
Dochodzimy radośni. Słoneczny, chłodny poranek dodaje ochoty do wspinania się pod górę. Niezwykle życzliwy dominikanin opowiada nam o historii groty, obecności Marii Magdaleny i dominikanów w La Sainte Baume.
W zimnej i wilgotnej grocie odprawiamy mszę świętą. Po Ewangelii i homilii na temat spotkania Jezusa u Marii w Betanii i namaszczeniu przez nią stóp Jezusowych drogocennym olejkiem wszyscy zdejmują buty i podchodzą do mnie, opierają stopy na taborecie. Ja mówię: „Namaszczam ci stopy na znak przyjaźni z Chrystusem, chodź Jego drogami”. Namaszczony odpowiada: „Amen”.
A potem, po mszy, po wspomnieniu spotkania z Marią Magdaleną w ogrodzie, namaszczałem wszystkim dłonie, mówiąc: „Idź i powiedz ludziom, że zmartwychwstałem!”. Namaszczony podnosił ręce do góry i odpowiadał: „Chrystus zmartwychwstał! Alleluja!”. A zgromadzeni odpowiadali: „Prawdziwie zmartwychwstał! Alleluja!”.
Byłem szczęśliwy, kiedy do namaszczenia podeszli jacyś przygodni Francuzi, a dominikanin spytał mnie: „Ojcze, czy wy macie jakiś specjalny ryt do tych namaszczeń?”. Odpowiedziałem twierdząco, nie wdając się w szczegóły. W grocie pachniało kadzidłem i olejkami.
Schodziliśmy powoli. Świeciło słońce, pachniało wiosną. Nikt nie pamiętał już o przestrogach Karoliny. Spotkanie z Marią Magdaleną było mocnym akcentem w naszym dojrzewaniu. Rodziło jakieś zobowiązanie. Jej samotność wypełniona Bogiem promieniowała i wybrzmiewała przyjaźnią oraz głoszeniem Zmartwychwstałego.
W drodze powrotnej, w Saint Maximin, w dawnym klasztorze porzuconym przez dominikanów, białe habity paulinów z Polski. Wzruszające spotkanie w tej perle gotyku. Eucharystia i ucałowanie relikwii Marii Magdaleny.
Ruszamy w kierunku Tuluzy, do początków naszego zakonu. Prowansja w słońcu, chociaż wieje jeszcze chłodem. Z żalem rezygnujemy z dotarcia do Grasse, centrum perfumeryjnego świata, oraz Vence, w którym sławny Matisse urządził siostrom dominikankom kaplicę różańcową ze świętym Dominikiem. Postanawiam wrócić tam jeszcze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.