Znajdźmy czas na ciszę

Wydaje się, że w dzisiejszym świecie liczą się tylko ludzie czynu, którzy tak naprawdę popadają po prostu w pracoholizm. Kiedy bowiem rąbie się drzewo, trzeba od czasu do czasu naostrzyć siekierę. A jeśli nie ma się na to czasu, bo się rąbie, to w końcu narzędzie nam się stępi i robota nie będzie szła. Przewodnik Katolicki, 3 luty 2008



Lecz wspominał Ojciec, że to doświadczenie ciszy z początku wcale nie jest takie łatwe.

– Owszem, wtedy okazuje się bowiem, że sam dla siebie nie stanowię zbyt ciekawego towarzystwa, że nie mam o czym ze sobą milczeć. „A u was tu zawsze tak cicho?”, pytają odwiedzający nas; cisza początkowo aż „uderza” człowieka. Warto jednak odkrywać w sobie potrzebę ciszy, dojrzewać do niej. Przynosi ona bowiem wiele pokoju, umożliwia podejmowanie mądrzejszych decyzji, pozwala poznać siebie i drugiego człowieka. Wymaga to podjęcia jakiegoś wysiłku, ale przez to jest tym cenniejsze. Takimi „strefami ciszy” w dzisiejszym świecie są m.in. właśnie klasztory i kościoły. Wchodząc do nich, wchodzi się jakby w ciszę, w przestrzeń wypełnioną Bogiem. Cisza miejsca świętego to coś zachwycającego!

Chyba każdy, będąc w pustym kościele, choć raz w życiu doświadczył uroku tej ciszy miejsca świętego. Ale nie zawsze mamy tak idealne warunki do modlitwy i wtedy pełno w niej rozproszeń i rozbieganych myśli.

– W naszym życiu zakonnym jest dość dużo czasu przeznaczonego na modlitwę, także tą wspólną, chórową. Ważne jest jednak, aby była ona, można tak powiedzieć, „obramowana” ciszą. Dlatego mamy tzw. przedchórze, miejsce, w którym według starej tradycji benedyktyńskiej także zachowywało się milczenie, żeby nie wchodzić do chóru zakonnego na modlitwę rozgadanym, roześmianym, wprost od innych zajęć. Właśnie ta cisza przygotowuje nas wewnętrznie do modlitwy, dzięki czemu później łatwiej już o większe skupienie. Św. Karol Boromeusz mówił wprost: „Narzekasz na to że przy świętych czynnościach jesteś rozproszony? A pomyśl co robiłeś przedtem?”. Musimy bowiem dać sobie czas na wyciszenie się wejście w nastrój modlitewnego spotkania z Bogiem. A kiedy zaczynamy modlitwę „z marszu”, wyrwani z naszych codziennych spraw i obowiązków, to nabożeństwo, jeśli jest krótsze, może się skończyć, zanim zdążymy się skupić. Trudno się wtedy dziwić pojawiającym się rozproszeniom. Dotyczy to zresztą wszystkich: świeckich, zakonników, księży; nikt nie jest wolny od tego zagrożenia.

Wyciszenie powinno także wieńczyć modlitwę. Jeżeli bowiem naprawdę głęboko przeżyło się liturgię czy jakąkolwiek modlitwę, wtedy człowiek wychodzi z niej jakby „oczarowany”, pod wrażeniem tego, czego doświadczył. Podobną sytuację możemy zaobserwować także po filmach w kinie, czy koncertach, gdzie doświadczamy przeżyć jedynie świeckich. Po niektórych ludzie głośno biją brawo, po innych siedzą w milczeniu, wychodzą w ciszy, skupieniu, zamyśleni nad tym, co widzieli i słyszeli. Doznane przeżycia wciąż są obecne w ich sercach, co świadczy o pewnej głębi człowieka.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...