Dziecko w medialnej sieczce

Temat wpływu mediów na dzieci zawsze wywołuje gorące spory. Niektórzy rodzice wręcz rezygnują z telewizji. Ale czy dzisiaj dziecko można wychować bez telewizora? Czy to rozwiązanie problemu, czy może ucieczka przed nim? Idziemy, 27 stycznia 2008




Temat wpływu mediów na dzieci zawsze wywołuje gorące spory. W dyskusji zabiera głos nawet Urząd Nauczycielski Kościoła, w ubiegłym roku Papież poświęcił temu tematowi orędzie na Dzień Środków Społecznego Przekazu. Niektórzy rodzice wręcz rezygnują z telewizji. Ale czy dzisiaj dziecko można wychować bez telewizora? Czy to rozwiązanie problemu, czy może ucieczka przed nim?

Na wychowywanie bez telewizji jest moda w środowiskach konserwatywnych, ale też alternatywnie nastawionych, przywiązujących wagę do rozwoju twórczości, kreacji dziecka. Na przykład w elitarnych szkołach angielskich telewizji się nie ogląda, co najwyżej dziennik. Telewizja postrzegana jest jako rozrywka dla ubogich. Ale to są wzory z Zachodu, gdzie dzieci mają bardzo bogatą ofertę zajęć pozaszkolnych. W Polsce natomiast osią modelu wychowawczego jest wciąż domocentryzm. Młodsze dziecko spędza dużo czasu w domu z mamą, która na ogół nie pracuje zawodowo i dużo czasu spędza przed telewizorem. Dzieci powielają te fatalne wzory. Ale z drugiej strony, w naszych warunkach jest naprawdę bardzo trudno wychowywać bez telewizji czy Internetu. Prawie nie ma możliwości, żeby dziecko nie znalazło sobie technicznego dojścia do tych mediów. Poza tym trzeba się zastanowić, czy chcemy, aby nasza pociecha była uboższa od swoich rówieśników o pewien kod kulturowy przekazywany przez media. Ważny jest też kontakt techniczny z nowoczesnymi mediami. To jest magia, która dziecko fascynuje. Czy chcemy, czy nie młode pokolenia będą w tym świecie musiały żyć. Ja patrzę z nadzieją na te dzieci, tak świetnie radzące sobie z komputerem, komórką, kinem domowym. Może one zbudują lepszy świat komunikacji? Może z czasem znikną te pełne słownego paskudztwa czaty i blogi? Może to pokolenie stworzy coś ładniejszego?

A co odpowiedzieć dziecku, które nie rozumie, dlaczego mama czy tata zabraniają oglądania pewnych scen czy programów? Z jednej strony to niedozwolone, a z drugiej przecież telewizja to pokazuje.

Dziecko nie powinno oglądać scen szokujących, drastycznych, wulgarnych. Jeśli jest małe, trzeba odwrócić jego uwagę, a jeśli starsze – należy tłumaczyć, dlaczego nie powinno oglądać pewnych obrazów. Czasem trzeba po prostu wyłączyć program czy film. Nie jestem jednak zwolenniczką zakazu oglądania telewizji w ogóle. Wolałabym, żeby rodzice wyjaśniali dzieciom i rozmawiali z nimi o tym, co zobaczyły w telewizji. Trzeba dzieci zachęcać do zrozumienia pewnych mechanizmów i sytuacji pokazywanych w filmach po to, żeby odróżniały dobro od zła. Media musza być postrzegane w perspektywie całego przemysłu, który za nimi stoi.

Chcielibyśmy, żeby telewizja pełniła dla dzieci funkcję dydaktyczną, ale ona coraz bardziej się komercjalizuje, wciągając w ten świat coraz młodszych odbiorców.

Rodzice i wychowawcy oczekują od mediów, że będą przekazywać dzieciom świat wartości, dobra, miłości, harmonii. A z drugiej strony widzimy, że to nie dobranocki przyciągają uwagę dziecka, jeśli zostawimy je samo przed telewizorem, zwłaszcza tym podłączonym do kablówki. Mały odbiorca natychmiast staje się kreatorem. Przy pomocy pilota przeskakuje z kanału na kanał i tworzy sobie własny film. Określa się to terminem caking. Na jednym kanale zatrzymuje się średnio 7 sekund i przeskakuje dalej, wyszukując przede wszystkim reklamy. Widzimy, jak mocno dziecko zanurzone jest w tej medialnej sieczce.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...