Szkoła pojednania

Wieczernik 3/171/2010 Wieczernik 3/171/2010

Nie to jest największym nieszczęściem, że upadamy, ale to, że nie potrafimy się od razu podnieść.

 

 

Kiedy przegląda się materiały przygotowane przez Ojca Franciszka na Oazę Nowego Życia pierwszego stopnia można odnieść wrażenie, że zawarł w nich podstawę czegoś, co dziś możemy swobodnie nazywać szkołą duchowości „Światło-Życie”. Są to pewne zręby relacji człowieka z Bogiem, filary, na których powinna zasadzać się duchowość oazowicza. Jednym z takich filarów jest praktyka, którą podręcznik pierwszego stopnia nazywa duchowym oddychaniem.

Wiara i sakrament pokuty

Aby lepiej zrozumieć istotę duchowego oddychania, należy umieścić je w szerszym kontekście, w rzeczywistości, którą Ojciec obserwował wśród wierzących, a która nadal jest dla wielu codziennością. Pierwszym elementem, który ją określa jest to, co ks. Blachnicki nazwał „teologią żaby”, a co moglibyśmy zdefiniować jako oderwanie sakramentu pojednania od postawy pokuty, rozumianej jako stały element życia chrześcijańskiego. Jak żaba żyje na co dzień w bajorze i tylko od czasu do czasu zeń wychodzi, tak chrześcijanie regułą życia czynią stan grzechu śmiertelnego, z którego wychodzą jedynie od święta po to, by przyjąć Komunię świętą i szybko wrócić do życia w grzechu. Tymczasem, jak pisze Ojciec Franciszek „nie to jest największym nieszczęściem, że upadamy, ale to, że nie potrafimy się od razu podnieść” (Homilie w Oazie Nowego Życia I stopnia, 1989, s. 53).

Obok „teologii żaby” Ojciec zaobserwował czysto jurydyczne podejście do sakramentu pojednania, widoczne przeakcentowanie tego, co w spowiedzi zewnętrzne, kosztem postawy wiary i osobistego odniesienia do Boga – miłosiernego i przebaczającego Ojca. Takie wyłącznie zewnętrzne podejście może skutkować i niejednokrotnie skutkuje bezowocnością sakramentów, nawet często i systematycznie przyjmowanych.

Bardzo wielu ludzi przyjmuje sakramenty bezowocnie. Sakrament bardzo często – chociaż sam w sobie jest ważny – nie sprawia żadnych skutków, jeżeli nie przystępujemy do niego w wierze, w Duchu Świętym, jeżeli nie przeżywamy go jako spotkania z Chrystusem, z Jego śmiercią na krzyżu, z Jego zmartwychwstaniem. Taka jest nauka Kościoła od początku. I jeszcze to trzeba sobie uświadomić, że jeżeli nie ma możności przyjęcia sakramentu zewnętrznie, to można osiągnąć skutki sakramentu przez samą wiarę. Natomiast nie można sprawy odwrócić: gdy nie ma wiary, to sakrament nie sprawia żadnego skutku (ks. F. Blachnicki, op. cit., s. 52).

Oddychać duchowo

Ks. Blachnicki proponuje duchowe oddychanie już na Oazie Nowego Życia I stopnia nie tylko jako remedium na wyżej opisane bolączki. Także jako konsekwencję osobowego spotkania z Jezusem. Wiara osobowa wyraża się bowiem w konkretnych postawach.

Duchowe oddychanie nie jest zatem kolejną praktyką modlitewną, ale konkretnym sposobem na życie w Duchu, zerwanie z grzechem i jego skutkami. Składa się nań dwa etapy: w analogii do oddychania jest to wdech i wydech, tyle że – duchowy. Na wydech składa się wyznanie grzechów, uznanie popełnionego przez siebie zła, zgoda na Boży osąd w tej sprawie połączona z wiarą w Jezusa, który przebacza grzech. Wdech natomiast to ponowne oddanie sterów swojego życia Jezusowi, ponowienie decyzji przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela swojego życia, połączone z „otwarciem się na pełnię Ducha Świętego przez modlitwę i wiarę”, jak mówi podręcznik oazy.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...