Zmartwychwstanie to wielka frajda
Największym moim zmartwychwstaniem był moment, kiedy pokochałem siebie. Przekonałem się, że wcale nie muszę nie lubić tego faceta, którego codziennie widzę w lustrze. I że jestem „w dobrej wersji”, a stwarzając mnie, Pan Bóg się nie pomylił. Niedziela, 12 kwietnia 2009