Rząd wielkiego przełomu – widziany od środka

W dzisiejszej dyskusji nad przemianami roku 1989 zbyt wiele jest ocen ahistorycznych, które nie biorą pod uwagę (zmieniających się, oczywiście) realiów tamtych czasów. Przypomnijmy zatem fakty. Więź, 8-9/2009



Na tę politykę otrzymaliśmy przyzwolenie społeczne i wykorzystaliśmy je skutecznie. Dzisiaj, po 20 latach, można się spierać o różne aspekty – bo na przykład pakiet stabilizacyjny wywołał, moim zdaniem, zbyt duże zróżnicowanie dochodów, niekiedy prowadził do niepotrzebnych upadłości. Spieraliśmy się o te kwestie także wtedy – w rządzie, w klubie parlamentarnym i przy innych okazjach. Dzisiejsze spory wokół tych kwestii wśród historyków gospodarczych tego okresu, publicystów i polityków są normalne, chociaż często prowadzi się je w kategoriach ahistorycznych, przypisując nam wtedy naszą (i innych) dzisiejszą wiedzę.

Jednak – moim zdaniem – formułowane w toku tych sporów opinie i różne oceny szczegółowe naszych decyzji z tamtego okresu nie podważają niemal powszechnej zgody w sprawie fundamentalnej – czyli konieczności uruchomienia u progu 1990 r. mechanizmów, które miały zapewnić (i zapewniły) podejmowanie decyzji w oparciu o kryteria rynkowe i ekonomiczne podstawy dla rachunku opłacalności. A także co do tego, że wprowadzone wówczas rozwiązania odblokowały inicjatywę gospodarczą i sprawiły, że ludzie odzyskali zaufanie do możliwości prowadzenia własnego biznesu.

Znakomitym tego przykładem jest to, że Polacy wyjęli wtedy ze skarpet, materacy czy sienników swoje rezerwy dolarowe. Ogólną kwotę tych środków szacuje się ostrożnie na co najmniej 1-3 miliardów dolarów. Za te pieniądze ludzie sprowadzali pierwsze towary, sprzedawali je z ręki, z rozkładanych łóżek polowych czy jakichś straganów. Rok później ci z łóżek przenieśli się do straganów, a ci ze straganów do pierwszych sklepów, i tak dalej. To produkcyjno-handlowe wykorzystanie oszczędności było przejawem zaufania, że zmiany są nieodwracalne, że istnieje rynek i normalny rachunek ekonomiczny. Ten sam mechanizm wymuszał też bolesne dostosowania konkurencyjne w wielu przedsiębiorstwach, także prywatnych, które musiały teraz płacić „prawdziwe” ceny za energię, surowce itd.

Polska specyfika polegała na skutecznym połączeniu pakietu stabilizacyjnego z reformami strukturalnymi. Miało to decydujące znaczenie, a ponieważ zostało wykonane bardziej konsekwentnie niż w innych krajach regionu, zapewniło nam w krótkim czasie pozycję lidera transformacji. Pamiętam, jak przyjeżdżał do nas ówczesny minister finansów Czechosłowacji Vaclav Klaus, obecny prezydent Czech, który wówczas bał się otwarcia granic, sądził bowiem, że w mgnieniu oka Polacy wyczyszczą im rynek. Pod wpływem naszych wspólnych doświadczeń rychło w tej sprawie zmienił zdanie.

WIĘŹ
Czy wewnątrz rządu pojawiały się różnice zdań na temat polityki gospodarczej? Pamiętam, że w OKP były napięcia z grupą profesora Beksiaka…

Osiatyński
Prof. Janusz Beksiak opowiadał się wtedy za szybką prywatyzacją, w innych punktach pakiet zmian gospodarczych popierał. Ale i co do prywatyzacji nie było jakichś ogromnych różnic, bo mnie się zdaje, że prywatyzacja postępowała dostatecznie szybko, chociaż i tak największa część nowego sektora prywatnego pochodziła z nowopowstałych firm, a nie z przekształceń własnościowych, które wymagały przygotowania. Natomiast koncepcja tzw. prywatyzacji powszechnej (á la czeska „kuponówka”) nie miała w rządzie zwolenników – i dobrze, gdyż jej późniejsze doświadczenia w Czechosłowacji i gdzie indziej nie skończyły się powodzeniem.

Jeśli chodzi o sam pakiet stabilizacyjny, to, owszem, spieraliśmy się wewnątrz rządu. Wspominaliśmy to z Waldemarem Kuczyńskim w „Tygodniku Powszechnym” (Czy mogło być inaczej?, 22 kwietnia 2009). Obaj przyznaliśmy, że założenia, które przyjęliśmy w pakiecie stabilizacyjnym, musiały prowadzić do znacznie większej redukcji PKB i znacznie większego przyspieszania inflacyjnego niż to wówczas przedstawialiśmy. Jako szef CUP poprosiłem swego dawnego profesora Kazimierza Łaskiego o analizę. Mówiliśmy o tym w rządzie, ale baliśmy się pokazać te jego prognozy publicznie, nawet w Sejmie. Gdybyśmy zapowiedzieli spadek produkcji o 30 procent, związany z tym znaczny spadek zatrudnienia, przyspieszenie inflacyjne pierwszego okresu, itd., to prawdopodobnie cały pakiet stabilizacyjny nie zostałby uchwalony.

Czy można było inaczej? Pewnie tak, ale co wtedy ktokolwiek wiedział o mechanizmach dostosowań? Niewątpliwy jest natomiast ostateczny wynik, który z niemałym wysiłkiem i kosztem społecznym osiągnęliśmy – nieźle dziś funkcjonująca gospodarka rynkowa osadzona w ustrojowych warunkach demokracji parlamentarnej.




«« | « | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...