Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego » | Od najstarszego do najnowszego
Wyszukujesz w serwisie prasa.wiara.pl
wyszukaj we wszystkich serwisach wiara.pl » | wybierz inny serwis »
Czy zadałem sobie kiedykolwiek pytanie: „Dlaczego istnieję?”. Przecież tak nie musiało być. Świat w swych kosmicznych przestworzach i na przestrzeni miliardów lat „poradziłby sobie” równie dobrze, gdyby mnie nie było. A jednak jestem, mogę czytać te słowa i stawiać sobie takie pytania, na które odpowiedź będzie musiała sięgnąć nieskończoności...
Prezentowane rozważania, w oparciu o naukę św. Pawła Apostoła o małżeństwie, niech posłużą do umocnienia wiary i rozumienia małżeństwa w świetle Bożego Słowa, do którego zgłębiania zachęca papież Benedykt XVI w trwającym w Kościele Roku Wiary.
Czy małżeństwo ma dzisiaj jeszcze sens, skoro współczesny człowiek wydaje się niezdolny do podejmowania decyzji na całe życie?
W praktyce życia, im dalej od tamtej chwili glorii przed ołtarzem, tym trudniej i ciemniej. Stuła już krępuje. Obrączki dawno zgasły. Miłość stała się albo zaborcza, albo letnia – wielka nieobecna, wypędzona z ust i serca. Co się stało?
Jak katolik może ocalić swoje małżeństwo? I co z tymi, którzy zostali już porzuceni?
W zakresie seksualnym człowiek nie jest odpowiedzialny za to, co się w nim dzieje, pod warunkiem, że tego sam nie wywołał, ale jest odpowiedzialny za to, co czyni w tym zakresie.
Miłość jest najpełniejszą realizacją wszystkich możliwości, które tkwią w człowieku. Jednak najlepiej rozwija istnienie osoby miłość prawdziwa.
Modlitwa, aby była przyjaźnią, musi objąć całą egzystencję istoty ludzkiej. Nie może ona ograniczać się do pewnych chwil, które nazywamy czasem modlitwy (milczącej lub liturgicznej, osobistej lub wspólnotowej): „Prawdziwie miłujący miłuje w każdym miejscu i zawsze pamięta o miłowanym. Rzeczą nie do zniesienia byłoby, gdyby modlitwę mogło się czerpać jedynie w zaciszu!”
Miłość jest najpełniejszą realizacją wszystkich możliwości jakie tkwią w człowieku. Oczywiście dzieje się tak, kiedy miłość jest prawdziwa (czyli taka, która zwraca się do prawdziwego dobra w sposób odpowiedni do natury tego dobra).
Wchodząc do kościoła, poczułam straszny smród. Cofnęłam się. Ten człowiek zauważył moją niechęć. Pewnie dla osób tak ubogich nie jest problemem wyczucie nastawienia innych. Uśmiechnął się do mnie… tyle że ja szybko go minęłam. Przecież szłam na adorację.