Co mi po zahukanych kobietach wokół?

W drodze 7/2014 W drodze 7/2014

Jako ideał kobiecości lansowany jest wzór wychudzonej modelki. Ale kiedy przeprowadzi pani ankietę wśród 100 tysięcy mężczyzn, to się okaże, że oni niekoniecznie chcieliby mieć ją za żonę.

 

I powiem panu, że da się to pogodzić. Wróćmy jednak do mężczyzn. Męskość kojarzyła się też z odpowiedzialnością. A z tym chyba coraz gorzej. Nie ma pan czasami takiego poczucia, że jest coraz mniej odpowiedzialnych mężczyzn?

Ale odpowiedzialnych za co?

Za swoją rodzinę, za siebie, za świat.

To nie jest tak, że nagle mężczyźni się umówili, że będą mniej odpowiedzialni. Mogę się zgodzić z tym, że faktycznie nastąpiło jakieś przesunięcie w tej sferze. Odpowiedzialna jest za to współczesna kultura, którą zasadniczo bardzo popieram. Kiedy jednak oglądam programy typu „Warsaw Shore”, to jako rodzic, pedagog, mężczyzna, człowiek, profesor uważam, że to całkowita katastrofa. W kulturze pojawia się trend, który próbuje nam wmówić, że życie jest po to, by się bawić, a nie po to, żeby być odpowiedzialnym.

Z czym powinien nam się dzisiaj kojarzyć mężczyzna? Z jakimi wartościami?

Zawsze unikam wyrazu „powinien”, bo to oznacza, że wiem lepiej. Jestem konstruktywistą, a konstruktywista zajmuje się badaniem tego, jak jest. Natomiast jako pedagog i jako ojciec chciałbym, żeby młode pokolenie mężczyzn było mniej rozmazane, żeby nawiązywało do tradycyjnego modelu mężczyzny, ale nie w wersji macho, w wersji mężczyzny dominującego ani mężczyzny, który panuje nad kobietami, tylko mężczyzny pełnego poczucia własnej wartości, który bierze sprawy w swoje ręce i potrafi ułożyć sobie życie z kobietą na zasadzie partnerstwa, jednak przy zachowaniu silnych akcentów swojej psychiki. To jest pierwszy element.

Zachwianie równowagi mężczyzn wprowadził mężczyzna metroseksualny, piękny, aksamitny, który się pudruje, pomaduje, maluje i robi różne zabiegi na swoim ciele. Kiedyś mężczyzna był jak bosman – tak go opisywałem w jednej z moich książek. A przecież bosman nie będzie używał kremów przeciwzmarszczkowych. Dziś modele mężczyzny są bardziej zróżnicowane i sprzeczne ze sobą.

Nie będę też ukrywał, że mam pewien problem z przesadnym u niektórych mężczyzn dbaniem o ciało. Uważam, że istnieje granica. Kiedyś mężczyźni używali wody kolońskiej, a kobiety perfum. Teraz mężczyźni się perfumują i smarują kremami na zmarszczki. To jeszcze jestem w stanie przyjąć. Ale z depilacją czy chirurgią estetyczną u mężczyzn jako mężczyzna mam już problem, a tym bardziej z tymi, którzy malują sobie paznokcie, brwi i rzęsy. To nie znaczy, że jestem nietolerancyjny. Ja po prostu nie chciałbym, żeby moje dzieci zostały wychowane w sposób, który rozmazałby ich tożsamość płciową.

Tym bardziej że droga dochodzenia mężczyzny do siły i męskości jest trudniejsza: od urodzenia otoczeni jesteśmy głównie kobietami. Najpierw są to empatyczne, kochające mamy, babcie i ciocie, później panie w przedszkolu i szkole. A potem w wieku dorosłym wymaga się od nas często, abyśmy byli samurajami.

W którym momencie ta męska tożsamość mężczyzny walecznego, odpowiedzialnego, władczego i dominującego zaczęła się zmieniać? Czy to wszystko stało się za sprawą emancypacji kobiet?

Nie tylko, choć emancypacja była jednym z czynników. Innym czynnikiem jest neoliberalizm, a społeczeństwo neoliberalne jest ślepe na płeć. Trudno też nie wspomnieć o ideologii konsumpcji. Kiedyś mężczyzna kupował samochód, dom i działkę. Teraz biega z żoną po markecie i jest szczęśliwy, bo wrzuca do wózka grześki, frugo i colę.

I to niedobrze?

Nie. Pani pytała, dlaczego to się zmieniło. A zmieniło się, bo jest nakręcana spirala konsumpcji. Ja też lubię wrzucać. Czasem nawet sobie myślę, że zachowuję się idiotycznie. Ale ta spirala konsumpcji powoduje, że mężczyzna już nie siedzi za biurkiem, tylko biega po sklepach. Mamy więc konsumpcjonizm, emancypację kobiet, społeczeństwo neoliberalne. Ale oczywiście, nadal żyjemy w społeczeństwie, w którym istnieją dawne stereotypy.

Kiedyś rzadko można było spotkać mężczyznę w przedszkolu lub w szkole na wywiadówce. Dzisiaj tatuś w przedszkolu, szkole lub z dziećmi na placu zabaw to normalny widok. Bardzo nam się te role zamieniły. My, kobiety, jesteśmy z tego zadowolone, że mężczyzna potrafi gotować, może się zająć dzieckiem, ale czy to nie jest jakaś rysa na tym tradycyjnym obrazie mężczyzny?

Dla mnie jest to niewyobrażalne wzbogacenie. Sam często odbieram dzieci ze szkoły. Bardzo lubię moment, kiedy przyjeżdżam po dziecko, ono bierze tornister, idzie w moją stronę, a ja widzę, jak się cieszy. Jeśli mężczyzna nie chce się zajmować dzieckiem lub nie chce odbierać dzieci ze szkoły, bo uważa, że to niemęskie, to znaczy, że coś z nim jest nie tak.

Coraz częściej się mówi, że zapracowani ponad miarę ojcowie są prawie nieobecni w domach. Kiedyś też tych ojców nie było, bo albo walczyli na wojnie, albo brali udział w powstaniu, albo emigrowali za chlebem… Czy rzeczywiście teraz można mówić o jakimś kryzysie ojcostwa?

Z tego, co pani powiedziała, wynika, że kryzys ojcostwa był zawsze. Wydaje mi się, że coraz więcej mężczyzn znajduje jednak radość w ojcostwie. Ta radość jest inna niż radość kobiety i nie oznacza wcale, że chce się przebywać z dzieckiem cały czas. Ja na przykład rzadko bawię się z dziećmi, ale lubię chodzić z nimi na spacery i rozmawiać na tematy banalne oraz „bardzo ważne”; po prostu spędzać z nimi czas.

Wciąż pokutuje opinia, że mężczyzna nie wie, jak włączyć pralkę, jak wyprasować.

Tak. Ja nie umiem. Nie palę się zbytnio do tego.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...