Pod koniec stulecia, w którym powszechnie przyjmowano, że władzę ma ten, kto sprawnie używa pistoletu, "światowe osiągnięcia" Jana Pawła II doszły do skutku, ponieważ obyły się bez pośrednictwa "normalnych" narzędzi władzy politycznej, co pomogło nam wyzwolić się z tyranii polityki. Azymut, 2001. Artykuł jest przedrukiem z "First Things" 110/2001.
Ostpolitik tandemu Montini-Casaroli była trwającą czternaście lat próbą osiągnięcia z pomocą klasycznej dyplomacji dwustronnej tego, co określano jako modus non moriendi ("sposób, by nie umrzeć") z komunistycznymi państwami Europy Środkowej i Wschodniej. Na Ostpolitik składały się zarówno ciche papieskie zobowiązanie do unikania publicznej moralnej krytyki systemów marksistowsko-leninowskich, jak i wysiłki Stolicy Apostolskiej w powstrzymywaniu działalności potajemnie wyświęconych biskupów i kapłanów w krajach Układu Warszawskiego. Strategia dyplomatyczna często opisywana przez Casarolego dewizą salvare il salvabili ("ocalić, co można ocalić") kształtowana była przez dwa "realistyczne" założenia. Pierwszym była trwałość w niedającej się określić przyszłości jałtańskiego podziału Europy. Zgodnie z drugim założeniem "żelazna kurtyna" miała się "podnosić" wraz z liberalizacją Wschodu i wzrostem tendencji socjaldemokratycznych na Zachodzie. W czasie tego okresu polodowcowego Montini i Casaroli przyjmowali, że Kościół musi zapewnić sobie wpływ na wybór biskupów i podtrzymanie życia sakramentalnego poprzez porozumienia z istniejącymi rządami, nawet jeśli porozumienia takie były zwykle odrzucane przez lokalne władze podziemnego Kościoła.
Wybierając w 1978 roku polskiego papieża, Kolegium Kardynalskie nie do końca świadomie odrzuciło tę strategię akomodacji, którą Paweł VI, głęboko wobec niej nieufny, określił w prywatnej rozmowie jako "niebędącą powodem do chwały". Niektórzy z promotorów kandydatury kardynała Karola Wojtyły byli zwolennikami Ostpolitik (jeden należał nawet do grona jej architektów). Jednak już w pierwszym roku pontyfikatu Jan Paweł II dał jasno do zrozumienia, ze zamierza przyjąć inną, "pokonstantyńską" strategię oporu przez rewolucję moralną.
Kres konstantynizmu
W opublikowanych niedawno i pośmiertnie zapiskach kard. Casarolego, mianowanego przez Jana Pawła II sekretarzem stanu w kwietniu 1979 roku, można znaleźć sugestię, iż nie było istotnej różnicy między jego własną Ostpolitik a "polityką wschodnią" Jana Pawła. Różniły się jedynie "fazy". Baczne spojrzenie, poparte przykładami, musi podać tę opinię w wątpliwość. Tuż przed papieskim wystąpieniem w ONZ w październiku 1979 roku kard. Casaroli - ostrożny dyplomata - starannie przeczytał przygotowany tekst wystąpienia, eliminując odwołania do wolności religijnej i innych kwestii związanych z prawami człowieka, mogących drażnić Związek Sowiecki i jego satelitów. Jan Paweł - świadek Ewangelii - równie starannie przywrócił pierwotną wersję. W trakcie pielgrzymki do Polski w 1983 roku, tuż po "uczciwej wymianie poglądów" - by w języku dyplomatów określić rozmowę Papieża z gen. Jaruzelskim na temat stanu wojennego (za drzwiami słyszano ponoć uderzenia pięścią w stół) - Jan Paweł, stojąc w oknie jadalni rezydencji biskupów krakowskich, prowadził dialog ze zgromadzonymi na ulicy studentami, a niektórzy goście, w tym kard. Casaroli, próbowali nie przerywać posiłku. W końcu, jak wynika z relacji innego znamienitego gościa, kard. Casaroli wybuchnął, mówiąc do zmieszanych rozmówców: "Czego on chce? Rozlewu krwi? Obalenia rządu? Codziennie muszę wyjaśniać władzom, że nie ma o tym mowy!". To chyba nie jest reakcja człowieka, który ze swym zwierzchnikiem różni się w sprawach taktyki czy czasu podejmowania działań.
Przyjemniejsze wyjaśnienie relacji między papieżem Janem Pawłem II i kard. Casarolim - wyjaśnienie ilustrujące złożoną dynamikę stosunku papiestwa do władzy w przejściowym momencie jego historii - kładzie nacisk na powołanie tego lojalnego i utalentowanego dostojnika, architekta Ostpolitik Pawła VI, na stanowisko sekretarza stanu jako na wyraz świadomego wyboru podwójnej strategii. Pozostałości "konstantyńskiego" podejścia do grania zgodnie z regułami gry miałyby zostać rozstawione na pozycjach umożliwiających pewne osiągnięcia; dialog dyplomatyczny zapoczątkowany przez Casarolego w ciągu poprzednich czternastu lat miałby być kontynuowany, by reżimy komunistyczne nie mogły zarzucić Watykanowi "zmiany kursu". Tymczasem sam Papież miałby realizować swą "pokonstantyńską" strategię odwoływania się bezpośrednio do ludzi, których można pobudzić do nowych, pokojowych form oporu i samowyzwolenia, powołując ich pod broń "moralną" i wzywając do odrodzenia chrześcijańskiego humanizmu.
Ostpolitik Jana Pawła II jest jak dotąd najczytelniejszym przykładem "pokonstantyńskiego" modelu relacji między papiestwem a światem władzy. Ani eklezjologicznie, ani strategicznie czy taktycznie nie da się jej pomylić z Ostpolitik w wydaniu Montini/Casaroli. Oznaczała zdecydowane zerwanie z "konstantyńskim" układem z przeszłości. Co to znaczy dla przyszłości? Próbę odpowiedzi zacznę od historii dwóch dziennikarzy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.