Komercja nie jest zagrożeniem dla prawdy czy dobra społecznego. Można mówić prawdę na sposób encyklik papieskich, a można mówić jasno, prosto i „tabloidalnie”, jak Jezus. Prawda jest ta sama, przekaz gorszy lub lepszy. Przegląd Powszechny, 3/2007
Ale nawet przyzwoici stają przed dylematami. Popatrzmy na sprawę Simona Moleke Njie, człowieka, który rzekomo zarażał innych ludzi wirusem HIV, może nawet świadomie. Ale czytając o tym artykuł w „Rzeczpospolitej”, zastanawiam się, na ile on jest potrzebny, na ile zaś szkodliwy, bo spowoduje wzrost rasizmu w Polsce. Tu odpowiedzialność dziennikarza jest bardzo trudna.
KRZYSZTOF KOSEŁA: Czy lepiej wiedzieć, czy nie wiedzieć? Informować, czy nie? Ja jestem raczej za szeroką informacją. Przemilczenia mogą być znacznie gorsze w skutkach.
TADEUSZ JERZY KONONIUK: Etyka dziennikarska to jest często dramat wyboru. Broni się jakiegoś dobra, naruszając inne. Nie tylko chodzi o dbałość o takie zasady, jak prawda, ale także myślenie o konsekwencjach materiału prasowego.
Poza tym, w Konstytucji RP prawo do informacji nie jest przyznane dziennikarzom, ale obywatelowi. W Konwencji Europejskiej i Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka podobnie. A zatem dziennikarz schodzi tu niejako z areny, na którą wkracza obywatel. Zadaniem dziennikarza jest dostarczanie informacji, nawet jeżeli obywatel nie ma czasu czy ochoty skorzystać z niej. To staranne i prawdziwe podawanie informacji określa istotę i etos tego zawodu, który nie może być sprzeczny z postulatem służby. Bez tego nie ma mowy o profesjonalizmie dziennikarskim.
I jeszcze jedna uwaga. Tu wrócę do wystąpienia red. Wróbla dotyczącego autonomii dziennikarza w strukturach redakcyjnych. W liberalnej doktrynie prasowej, która panuje u nas za sprawą art. 14 Konstytucji RP, wolność prasy została scedowana w ręce jej właścicieli. Niestety, struktura hierarchiczna organizacji medialnej powoduje, że na jej szczycie stoi właściciel, a na samym jej dole znajduje się dziennikarz. Nie zawsze ta wolność, którą dysponuje właściciel, przechodzi na dziennikarza. Jak w komunizmie. Jeden z prezenterów „Dziennika” w stanie wojennym, oskarżany o to, że występował w mundurze, odpowiadał, że czuł się w tym wszystkim tak samo, jak ludzie, którzy zapowiadają na dworcu odjazdy pociągów. Miał tylko czytać przygotowany dla niego tekst. Miał nawet zaznaczone pauzy...
JAN LITYŃSKI: No ale właśnie o to czytanie chodziło. Wybór tego, że czytał, był wyborem autonomicznym. Jak to już wybrał, to dalej faktycznie nie miał już autonomii.
TADEUSZ JERZY KONONIUK: To prawda. Ale kwestia zachowania autonomii dziennikarza jest dzisiaj nie mniej ważna. Do tego szalenie ważne jest środowisko zawodowe, które to środowisko jest w Polsce zdezintegrowane.