Czy jednak nie nadużywa się wyobraźni, przypisując Janowi Pawłowi II zasługi w walce o demokrację, albo w transformacji światowej sytuacji, w waloryzacji praw człowieka w polityce czy w upowszechnieniu metody dialogu? Czy papież nie przywłaszczał sobie ich kompetencji? Albo czy nie wyolbrzymia się jego znaczenia? Przegląd Powszechny, 3/2007
Jan Paweł II nie wahał się powtarzać to nieustannie. Odważał się o tym mówić i zachęcać. To właśnie było jego sposobem wspomagania walki o demokrację w Europie i na całym świecie. Włączał się w instytucje narodowe, międzynarodowe i światowe, by przynaglać każdą z nich do wzmożenia wysiłków na rzecz wprowadzania w życie sprzyjających rozwojowi człowieka warunków. Wiedział, że był tylko jednym z wielu autorytetów promujących te wartości i dlatego właśnie mógł oświadczyć w Parlamencie Europejskim w Strasburgu w 1988 r., że mówić, iż wspólnota wiary, a nie państwo, ma troszczyć się o to, „co Boże”; że jej przypada w udziale zbawcze ograniczenie ludzkiej władzy, określenie ostatecznych celów i sensu istnienia, otwarcie na absolut oraz spożytkowanie dążącego – i nigdy nieziszczonego dopełnienia – napięcia, które przynagla do wysiłku i inspiruje właściwe wybory. Wszystkie rodziny myśli Starego Kontynentu powinny zastanowić się do jak ciemnych perspektyw mogła by prowadzić eliminacja Boga z życia publicznego, Boga jako ostatecznej instancji etycznej i najwyższej gwarancji przeciwstawiania się nadużyciom ludzkiej władzy nad człowiekiem.
Przyczyniając się do ewolucji świata politycznego i odróżniając polityczną dziedzinę od sfery religijnej, Jan Paweł II zabiegał jednocześnie, by polityczne systemy zapewniły wolne i właściwe miejsce podstawowej misji religii i Kościoła w życiu publicznym. Biorąc pod uwagę świecki charakter współczesnych rządów w Europie i przypominając Boże przeznaczenie człowieka, kładł on szczególny nacisk na normatywną rolę chrześcijańskiej etyki w budowie i funkcjonowaniu ziemskiego ładu. Tym samym włączał wspólnotę wiary w służbę człowiekowi, będącemu także członkiem politycznej wspólnoty. Aby Kościół mógł wypełniać także tę swoją misję, papież bronił sfery wiary w sensie ścisłym przed nieuzasadnionymi ingerencjami politycznych i społecznych ideologii.
Nietrudno w tym dostrzec jego osobiste doświadczenie życia w reżimie komunistycznym i ogólnie totalitarnym, który w imię autonomii człowieka – autonomii raczej w znaczeniu rzekomej samowystarczalności – poddawał go ideologicznej arbitralności. Teoretycznie ateistyczny z założenia reżim przeciwstawiał się nawet stawianiu pytania o ostateczny sens człowieczego życia, o jego relację z Bogiem opartą na miłości, o swoją wolną decyzję rozwijania w ciągu życia tego elementu, który intymnie jednoczy go ze swoim Stwórcą. To przeznaczenie człowieka jest bezsprzecznie indywidualne i osobowe. Jednak jakość otaczającej człowieka temperatury środowiska odgrywa ważną rolę. Człowiek może bowiem rozwijać swoje ludzkie jakości jedynie w społeczności, we wspólnocie; człowiek uspołecznia się w rodzinie, w środowisku wychowawczym, w swojej pracy i przez pracę, przez współuczestnictwo w tworzeniu dóbr dla innych oraz w i przez nieformalne kręgi, w których żyje. Każde wyłączenie społeczne, poczynając – w reżimach totalitarnych – od nieprzynależnych do hegemonistycznej partii, albo – w systemach liberalnych – od bezrobotnych, pozbawia człowieka przynajmniej częściowo warunków nieodzownych do jego rozwoju; pozbawia go środków do stawania się w pełni człowiekiem.