Media i teologia – napięcia w Kościele nad Wisłą Przegląd Powszechny, 9/2008
Większość świeckich teologów zaraz po studiach, jeśli nie widzi siebie w roli katechetki lub katechety, stoi przed koniecznością znalezienia nowego zawodu. Niektórzy traktują studia – z własnej woli lub z konieczności – jako czasochłonne duchowe hobby, zdając sobie sprawę, że na chleb trzeba zarabiać inaczej, w – nomen omen – świeckich zawodach, poza kościelnymi strukturami. Lawinowo przybywa u nas laików z teologicznym magisterium, mniejszy, ale dziś już całkiem znaczny strumień – z doktoratem, mamy kilku teologów świeckich z habilitacją, a nawet z tytułem profesora, na palcach można jednak policzyć tych, którzy znajdują teologiczno-naukowe zatrudnienie w Kościele. Ta zaś nieliczna grupa świeckich, którzy mają możliwość uczestniczenia w przekazywaniu wiary (…) także poprzez (…) badania naukowe i nauczanie teologii („Christifideles laici”, nr 51), swoim istnieniem potwierdza tylko obowiązującą u nas smutną regułę.
Świeccy absolwenci studiów teologicznych nierzadko czują się pokrzywdzeni, niepotrzebni instytucji Kościoła. Nie rozumieją, dlaczego władze kościelne zabiegają o tworzenie wydziałów teologii, by następnie ich absolwentom nie dać szansy na pracę zgodnie z ich charyzmatem. Dochodzi do głębokich i nierzadko dramatycznych napięć między świeckimi teologami a przedstawicielami instytucji Kościoła. Małym pocieszeniem jest tu fakt, że sprawa ta raczej nie interesuje mediów. W niejednym świeckim rodzi się wrażenie istnienia w Kościele dwóch kategorii teologów: duchownych, którym w instytucjonalno-prawny sposób zapewnia się realizację powołania teologa, i świeckich, których w ogromnej liczbie w jakiejś mierze pozostawia się samym sobie. Uważam, że poważne potraktowanie powołania teologa świeckiego jako charyzmatu Ducha Świętego domaga się rozwiązania problemu tej drugiej grupy również w sposób prawno-instytucjonalny.
Nie chodzi o gwarancje miejsca pracy dla wszystkich absolwentów. Zgłaszanie takiego postulatu byłoby nierealistyczne, nieracjonalne, niewykonalne, ale i szkodliwe, wszak nosiłoby znamiona czysto roszczeniowe. Ale problem jest na tyle bolesny, że domaga się rozwiązania strukturalnego. Przede wszystkim potrzebna jest poważna debata nad tą kwestią z udziałem pasterzy Kościoła, środowiska naukowo-teologicznego, duszpasterzy i – koniecznie (!) – samych teologów świeckich. Za taką debatą powinny pójść kroki prawno-kanoniczne, by stworzyć przemyślany i w miarę stabilny system miejsc pracy dla teologów świeckich, których zatrudnienie w Kościele nie będzie li tylko sprawą przypadku, braku kapłanów czy łaski lub niełaski ze strony np. proboszczów. Oczywiście, taki system winien być zgodny z realnymi potrzebami Kościoła, które nie skończyły się wraz z powrotem katechezy do szkół. Czy nie przyszedł czas na odważniejsze angażowanie teolożek i teologów świeckich jako pracowników naukowo-dydaktycznych wydziałów teologicznych na wyższych uczelniach? Czy nie należałoby pomyśleć o otwarciu świeckim teologom sal wykładowych w naszych seminariach duchownych i szerszym ich otwarciu w instytutach teologicznych i katechetycznych? Czy nie można by pozostawić im możliwości prowadzenia diecezjalnych i parafialnych kursów przedmałżeńskich, które notabene z kursów mogłyby przekształcić się w formacyjne ośrodki z prawdziwego zdarzenia? Czy nie należałoby pomyśleć o diecezjalnym i parafialnym duszpasterstwie nie tylko narzeczonych, ale też młodych małżeństw? Czy nie nadszedł czas na stworzenie struktur dla katechezy rodzinnej, dorosłych i rozwiedzionych, którą można by powierzyć teologom świeckim? Czy nie można by pomyśleć o powołaniu do istnienia posługi świeckiego referenta kościelnego?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.