Media i teologia – napięcia w Kościele nad Wisłą Przegląd Powszechny, 9/2008
Jednym z istotnych elementów warsztatu dziennikarskiego jest krytycyzm, zdolność krytycznej oceny prezentowanych spraw i wydarzeń. Wbrew wrażeniu, jakie robiły niektóre wypowiedzi biskupów, krytycyzm ten nie może dotyczyć wyłącznie spraw i wydarzeń pozakościelnych. Trudno przypuścić, że w przypadku tego, co dzieje się w Kościele, charyzmat dziennikarstwa niejako zawiesza ów istotny element powołania dziennikarskiego. Wszystko to, oczywiście, nie oznacza, że charyzmat chroni przed błędami i pomyłkami, czy wyklucza złą wolę i grzech po stronie dziennikarzy. Charyzmat jednak musi zakładać, że publiczna krytyka i stawianie trudnych i niewygodnych pytań w Kościele może służyć jego zbudowaniu i dobru.
Prastara prawda o realizmie ludzkiej grzeszności każe przyjąć, że nie da się całkowicie uniknąć napięć między dziennikarzami katolikami a hierarchią, reprezentującą instytucję Kościoła. Najlepszym jednak sposobem na ich osłabianie jest nie rzucanie oskarżeń o niewiarę czy brak lojalności, ale wspólne krytyczne dochodzenie do prawdy i wspólna walka z grzechem w Kościele, niemniej – co istotne – przy respektowaniu odmiennych kompetencji hierarchii i dziennikarzy oraz różnej natury ich charyzmatów. Oznacza to też, że Kościół w Polsce potrzebuje popularyzacji i pogłębienia rozumienia dziennikarstwa w kategoriach charyzmatu.
Nie ma co się łudzić, że kiedyś z mediów znikną „ciemne” sprawy ludzi Kościoła. Jedno jest natomiast pewne: tym mniej będzie w mediach owych kościelnych „ciemności”, im mniej ich będzie w życiu kościelnym.
Szacuje się, że w 1989 r. w Polsce przynajmniej 3 tys. świeckich katolików miało stopnie naukowe z teologii. Po tej przełomowej dacie liczba ta gwałtownie zaczęła rosnąć, wraz z szybkim wzrostem liczby diecezjalnych instytutów teologicznych dla świeckich, a potem wydziałów teologii na uniwersytetach państwowych. Nie od dziś słychać (dramatyczne) pytanie: Co Kościół w Polsce robi z tak wielką rzeszą świeckich obdarzonych charyzmatem teologa dla dobra i zbudowania Kościoła? Co powinien robić z ich ogromnym potencjałem?
Już ponad 25 lat temu o. Stanisław C. Napiórkowski, znany z promowania świeckich teologów nad Wisłą, pisał: Pytanie „I co dalej, świecki teologu?” skacze im [absolwentom] do gardła. Stawiali to pytanie wielokrotnie swoim profesorom, którzy uznają zarówno ich dobre przygotowanie teologiczne, jak też zdecydowaną wolę całkowitego zaangażowania się po stronie Ewangelii zgodnie ze statusem świeckiego teologa. Są to wyjątkowo trudne chwile dla profesorów i dla uczelni. Uświadamiają one, że Kościół w Polsce nie jest przygotowany na pełne wykorzystanie wielkiej szansy, jaką ofiarowuje mu Opatrzność. Ćwierć wieku później ten sam autor napisał: Narasta od wielu lat problem teologów świeckich. Część z nich otrzymuje pracę w szkole (katecheza) (…), wielu jednak nie chce katechizować. Kościół nie ma dla nich etatów, chociaż miałby różnego typu pracę. Narasta frustracja. Nawet z doktoratami z teologii świeccy mają trudności ze znalezieniem odpowiedniej pracy w Kościele, jeśli oczekują finansowego wynagrodzenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.