Każda rewolucja czy bunt ma swój etos, który się rozpada po zmianie systemu. To reguła, że po zwycięstwie ujawniają się wewnętrzne różnice w ruchu. Specyfiką Polski był fakt, że wielu działaczy przeszło do sfery władzy państwowej, co, oczywiście, spowodowało zamieszanie w związku, który pozostał związkiem zawodowym. Przegląd Powszechny, 9/2009
– To nie jest kwestia osobowości, tylko etosu. Poza tym Wałęsa nie był zwykłym członkiem związku. „Solidarność” liczyła ok. 10 mln ludzi, większość z nich była raczej religijna – jak ich lider.
– Zgoda. Ale nie sam Wałęsa stworzył i wymyślił strategię związku, a trudno powiedzieć, że Wałęsa jako związkowiec słuchał Kościoła. Przecież wiadomo, że kard. Wyszyński nie był wielkim entuzjastą powstania tego ruchu. To wcale nie przeszkadzało Lechowi Wałęsie.
– José Casanova podkreśla kluczową rolę Kościoła w walce z wszechobecnością państwa. Według niego PZPR nie udały się dwie rzeczy: całkowita kolektywizacja rolnictwa i pozbawienie autonomii Kościoła. Pisze, że Kościół bronił praw człowieka, prawa społeczeństwa do samoorganizacji oraz stworzył przestrzeń, w której można było budować tożsamość religijną, narodową i obywatelską. Wybór Karola Wojtyły na głowę Kościoła katolickiego sprawił, że punktem odniesienia stał się Polak niezależny od rządu w Polsce, autorytet i przywódca duchowy. Nie bez powodu ktoś zorganizował na niego zamach.
– Zgadzam się z tym. Ale o czym my mówimy – o genezie opozycji, czy o konkretnej organizacji ruchu społecznego pod nazwą „Solidarność”? To są dwie różne rzeczy.
– Genezę też upatrujesz w KOR i wpływie Nowej Lewicy. Casanova podkreśla jednak, że już w latach sześćdziesiątych Kościół toczył z państwem bitwę o dusze, tj. o sferę sumienia, motywacji do działania i decyzyjności. Niezłomna postawa kard. Stefana Wyszyńskiego i innych represjonowanych księży przyciągała do wiary nawet ateistów. Ks. Józef Tischner w „Etyce Solidarności” piał o solidarności sumień. Czy „Klęska solidarności” nie jest alternatywną, lewicową narracją o ruchu, którego sukces trudno wyjaśnić?
– Mówisz przez cały czas o znaczeniu Kościoła i religii we wzmacnianiu opozycji. Wcale temu nie przeczę. Ale nie rozumiem, co to ma do rzeczy, jeśli mówimy o związku zawodowym „Solidarność”. To nie ja wybierałem kierownictwo związku, nie ja mianowałem Komitet Obywatelski, gdzie poza Tadeuszem Mazowieckim „góra” była w rękach ludzi spoza Kościoła. Jeśli chodzi o „Klęskę Solidarności”, to dużo tam piszę o roli religii w związku, bo po 1989 r.
„Solidarność” stawała się coraz bardziej związkiem konfesjonalnym i prawicową organizacją polityczną. Krytykowałem związek nie dlatego, że stał się bardziej religijny niż w 1981 r. ale dlatego, że przestał zajmować się sprawami swoich członków, robotników i pracowników, którzy przeżywali strasznie ciężkie czasy w sensie ekonomicznym. Kiedy rozmawiałem z tymi ludźmi na początku lat dziewięćdziesiątych, uderzyło mnie to, jak bardzo czuli się porzuceni przez ówczesne kierownictwo. Naprawdę nie widzę lewicowości w tym, co mówię. Po prostu tak było.
– „Solidarność” to nie była masa zmanipulowana przez liderów, łączyło ich coś istotnego...
– Ja też tak uważam. Widziałem to na własne oczy jesienią 1981 r. Niestety, potem górę nas etosem wzięły właśnie interesy.
– Ale nawet Antonio Gramsci twierdził, że nadbudowa jest ważniejsza niż baza...
– Słuszna uwaga. W 1980 r. etos pewnie miał znaczenie – etos demokracji, solidarności, równości, walki, narodu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.