Każda rewolucja czy bunt ma swój etos, który się rozpada po zmianie systemu. To reguła, że po zwycięstwie ujawniają się wewnętrzne różnice w ruchu. Specyfiką Polski był fakt, że wielu działaczy przeszło do sfery władzy państwowej, co, oczywiście, spowodowało zamieszanie w związku, który pozostał związkiem zawodowym. Przegląd Powszechny, 9/2009
– Ksiądz Tischner rozumiał etos „Solidarności” jako troskę o bliźniego, na podłożu której powstawały więzi zaufania, lojalności, solidarności. Czy ludzie w tamtym systemie mogliby się w takim stopniu zjednoczyć tylko wokół interesów ekonomicznych?
– Oczywiście, że nie. Opozycja nigdy nie wzywała ludzi do powstania w imię hasła: „Więcej pieniędzy!” Wzywała do walki o sprawiedliwość i samodzielność. Natomiast po 1989 r. ten etos wygasł. Trochę naturalną koleją rzeczy, trochę dlatego, że z całej starej „Solidarności”, został teraz tylko związek. Związki zawodowe są po to, by zjednoczyć członków wokół interesów ekonomicznych. Ale przyznaję, że w porównaniu co było, to nie jest już bardzo „sexy”.
– Etos przestał być funkcjonalny w nowej rzeczywistości?
– Każda rewolucja czy bunt ma swój etos, który się rozpada po zmianie systemu. To reguła, że po zwycięstwie ujawniają się wewnętrzne różnice w ruchu. Specyfiką Polski był fakt, że wielu działaczy przeszło do sfery władzy państwowej, co, oczywiście, spowodowało zamieszanie w związku, który pozostał związkiem zawodowym. Trudno o wspólny etos w warunkach, gdy ludzie stoją po zupełnie rożnych stronach.
W czasie pierwszej „Solidarności” mówiło się o konflikcie między władzą a społeczeństwem. A tu nagle społeczeństwo „wydzieliło” nową władzę, która miała inne interesy niż ci, od których odeszła. W takiej sytuacji etos mógł być tylko symbolem, służącym jako presja, żeby stłumić niezadowolenie społeczeństwa, zwłaszcza pracowników. To mój główny zarzut wobec liberalnego kierownictwa „Solidarności” po Okrągłym Stole – wykorzystywali „etos”, by walczyć z wyrażaniem gniewu ekonomicznego. Nic dziwnego, że prawica mogła wejść i „zagospodarować” ten gniew, mówiąc że powodem wszystkiego zła są „czerwoni” i „agenci”.
– W książce cytujesz wypowiedź jednego z działaczy związkowych ze Starachowic: „My wiemy, że związki zawodowe powinny być lewicowe, ale w Polsce nie są”. Polska specyfika może sprawiać trudności nawet socjologom...
Charles Taylor podzielił (za ks. Tischnerem) solidarność na zakotwiczoną i niezakotwiczoną. Ta zakotwiczona bazowała na ukrytych relacjach wspólnotowych. Ludzie zaczęli nagle na siebie patrzeć jako na tych, którzy mogą współdziałać, gdyż łączy ich wspólna spraw czy los. Solidarność niezakotwiczona czerpie z postawy Samarytanina z Ewangelii, który nie jest obojętny wobec obcego i poranionego, widzi w nim bliźniego, opatruje rany, płaci gospodarzowi za opiekę. Wspólnota działania powstała nie tylko w oparciu o więzi narodowe czy ekonomiczne, ale poprzez wyjście do ludzi potrzebujących, ewangeliczną troskę o słabszych. Po 1989 roku bliźni stał się konkurentem, etos podlega erozji w świecie walki o dobra materialne, których jest coraz więcej.
– Ty rozumiesz „Solidarność” inaczej, patrzysz z innego punktu widzenia. Wiem, że wiele osób nie zgadza się z moja książką, ale coś w niej jednak znajdują.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.