W pierwszym odcinku Dekalogu Kieślowskiego chłopiec wychowywany w rodzinie niewierzącej pyta swoją wierzącą ciotkę: „Gdzie jest Bóg?”. Ciotka obejmuje go i powiada: „Bóg jest tutaj, Bóg jest wszędzie tam, gdzie ludzie naprawdę się kochają”. W drodze, 7/2008
Augustyn zachwycał się tym, że Bóg jest wszędzie, bo całym sobą wiedział, że On jest Miłością. Kiedy jednak o tym się nie wie albo nie chce wiedzieć, Boża wszechobecność może przerażać, tak jak przeraziła kiedyś młodego Sartre’a. Nie chciał też nic wiedzieć o Bożej wszechobecności cudzołożnik z Księgi Syracha (23,18n):
Człowiek, popełniając cudzołóstwo,
mówi do swej żądzy: „Któż mnie widzi?
Wokół mnie ciemności, a mury mnie skrywają,
nikt mnie nie widzi – czego mam się lękać?
Najwyższy nie będzie pamiętał moich grzechów”.
Tylko oczy ludzkie są postrachem dla niego,
a zapomina, że oczy Pana,
dziesięć tysięcy razy jaśniejsze niż słońce,
patrzą na wszystkie drogi człowieka
i widzą zakamarki najbardziej ukryte.
A jednak nawet cudzołożnika ogarnia Wszechobecny swoją miłością – i skłania go do porzucenia grzechu i do wejścia na drogę prowadzącą do życia. Takiego właśnie spotkania z wszechobecnym Bogiem doświadczył grzesznik Augustyn, zawstydził się swojego zła i cały się otworzył na Bożą miłość, która przemieniła go w końcu w wielkiego świętego: „Przed Tobą, Panie, otchłań ludzkiego sumienia stoi otworem. Cóż więc potrafiłbym zakryć przed Tobą, nawet gdybym nie zechciał wyznać? To raczej Ciebie zakryłbym przed sobą, nie zaś siebie przed Tobą. Teraz więc, gdy moje westchnienie świadczy, iż nie znajduję w sobie upodobania, Ty stajesz się moim światłem, moim upodobaniem, miłością i pragnieniem. Wstydzę się siebie, porzucam siebie, aby wybrać Ciebie, i nie chcę podobać się ani sobie, ani Tobie, jak tylko ze względu na Ciebie” (Wyznania, 10,2).
Skoro Bóg jest „wszędziej niż wszędzie”, skoro jest On bliższy mi, każdemu z nas, niż ja sam sobie, to wobec tego, co mówią o Nim te święte teksty, w których nazwany jest On Ojcem niebieskim (np. Mt 5,48; 6,14.26.32)? Skoro już w Starym Testamencie zdawano sobie sprawę z tego, że „niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Go objąć” (1 Krl 8,27), to dlaczego sam Pan Jezus tak często mówi o swoim Ojcu, który „jest w niebie” (np. Mt 5,16.45; 6,1.9; 7,11)?
Dlaczego o Tym, który jest w każdym miejscu, Pismo Święte tak często mówi, że przebywa On w niebie? Przypomnijmy niektóre z tych tekstów. Kiedy Pan Jezus przyjął chrzest w Jordanie, otworzyły się nad Nim niebiosa i głos z nieba mówił: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (zob. Mt 3,16n). Podniesienie oczu ku niebu jest charakterystycznym gestem Pana Jezusa, kiedy zwraca się do swojego Ojca (np. J 11,41; 17,1; Mk 6,41; 7,34). Również Jego widzialne odejście od nas przedstawiane jest w Nowym Testamencie jako wstąpienie do nieba (por. Mk 16,19; Dz 1,9–11).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.