Seks małżonkom nienależny? Czy to możliwe, że Bóg od nas, zwyczajnych chrześcijan, oczekuje niekiedy heroizmu długotrwałej lub zupełnej wstrzemięźliwości? W drodze, 9/2008
Mit „machnięcia ręką”, czyli litościwego liberalizmu w sytuacjach nietypowych: „nadrzędne względy rozwiązują pryncypium”. Z tą postawą coraz częściej możemy się spotkać zarówno wśród spowiedników, katolickich ginekologów, jak i samych małżonków. Pewien (wierzący) ginekolog zalecił antykoncepcję (także wierzącej) kobiecie, która miała bardzo poważne, obiektywne trudności z interpretacją cyklu po porodzie. Tłumaczył, iż nie chciał nałożyć „ciężaru nie do uniesienia”, jakim byłaby według pacjentki dwuletnia seksualna wstrzemięźliwość (ponieważ poczęcie odradzono z przyczyn medycznych). Inny, w sumie zabawny wypadek. Znajomy udał się w Niemczech po duchową poradę do polskiego księdza, z którym podzielił się m.in. trudnościami w sprostaniu wymogom NPR (żona karmiąca, długa wstrzemięźliwość). Kapłan życzliwie wspomógł zacofanego penitenta informacją, iż są dostępne w aptece „pewne leki”, które problem rozwiążą. Mąż ów, oburzony, zacytował duchowemu przewodnikowi odpowiednie fragmenty z Humanae vitae i Familiaris consortio i zapytał o stan jego kapłańskiego powołania. Mit ten głosi, że konkretna, wyjątkowa sytuacja i szczególne okoliczności łagodzące, usprawiedliwiają zastosowanie antykoncepcji jako środka zapobiegającego poczęciu.
Skoro fałszywa okazuje się teza, że NPR jest niezawodne, tylko my nie umiemy się tego dobrze nauczyć i każde małżeństwo może napotkać sytuację, która wykluczy stosowanie NPR, skoro należy odsunąć poczęcie z ważnych powodów, wreszcie skoro furtka liberalizmu także nie powinna zostać uchylona, to co nam pozostaje? Czy to możliwe, że Bóg od nas, zwyczajnych chrześcijan, oczekuje niekiedy heroizmu długotrwałej lub zupełnej wstrzemięźliwości?
Kościół zobowiązuje nas, małżonków, do odpowiedzialnego rodzicielstwa. Odpowiedzialni rodzice unikają poczęcia, gdy matka, ojciec lub oboje psychicznie nie są gotowi; gdy sytuacja ekonomiczna nie jest wystarczająco dobra. Unikają poczęcia, gdy zdrowie i życie matki i mającego począć się dziecka może być zagrożone. Jak pisałam, bywają sytuacje, gdy NPR nie daje możliwości oceny płodności. Małżonkowie wiedzą wtedy, że nie mają „pełnych danych” i pewności. Pomimo to podejmują jednak często współżycie, gdyż inną możliwością jest jedynie wielomiesięczna wstrzemięźliwość.
Przykłady prosto z życia, jak wszystkie w tym tekście: kobieta po porodzie, chora na ciężką przewlekłą chorobę, dwukrotnie z jej powodu poroniła; po zakupie kosztującego ponad 100 tys. zł leku (kredyt), wspomagającego donoszenie, urodziła szczęśliwie. Jej organizm obciążony przebytą ciążą może poddać się wpływowi choroby; każda ciąża stanowi dla niej zagrożenie. Nie powinna przez długi czas zajść w kolejną ciążę: i ze względu na zagrożenie jej życia, i życia dziecka ewentualnie poczętego (nie mają już pieniędzy na następny lek). Karmi, zatem nie miesiączkuje; nie umie badać szyjki (próbowała), śluz po porodzie jest nierozczytywalny. Inna kobieta, wraz z mężem doskonale znająca się na NPR. Również chora, poważne zaburzenia hormonalne związane z tarczycą, zagrażające donoszeniu ciąży, zatem lekarz kategorycznie ciąży zabronił. Mimo stosowania NPR kobieta trzykrotnie zaszła w ciążę; wszystkie dzieci cudem ocalały, urodzone w głębokim wcześniactwie. Podupadła na zdrowiu; lekarz nie zgodził się jej dalej leczyć. W akcie desperacji poddała się sterylizacji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.